Sebastian Brocki: Przegrane baraże z Olimpią Zambrów bolą do dzisiaj

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Miłosz Bieniaszewski

Sebastian Brocki: Przegrane baraże z Olimpią Zambrów bolą do dzisiaj

Miłosz Bieniaszewski

Sebastian Brocki w Stali Rzeszów gra od trzech lat. Rozmawiamy z nim m.in. o trudnym początku, łączeniu gry na trawie z futsalem i o jesiennej rywalizacji z Resovią. - To siedziało z tyłu głowy - mówi.

Minęły trzy lata odkąd ponownie trafiłeś do Stali Rzeszów. Jak wspominasz ten okres?
To już tyle czasu?

Wróciłeś zimą 2014 roku...
Nie liczyłem tego (śmiech). Minęło bardzo szybko.

To jak wspominasz ten czas?
Zaczęło się niezbyt ciekawie. Jak przychodziłem trenerem był Pan Łętocha i za dużo u niego nie pograłem. Stawiał w ataku na innych piłkarzy, których ściągnął. Jak już dostawałem szansę to w środku pomocy, gdzie nie czułem się za dobrze. Bolało mnie to i boli nadal, bo nie czułem się gorszy od tych co grali. A ja jedynie dostawałem ogony. Wyszło jak wyszło i ligi obronić się nie udało. Wychowankowie - w tym ja - zostali, a tamci odeszli. Z rundy na rundę było jednak coraz lepiej. Najpierw u trenera Szymańskiego, a później u Marcina Wołowca, który na mnie zdecydowanie postawił i praca pod jego kierunkiem to sama przyjemność. Teraz chcę walczyć o ten upragniony powrót do drugiej ligi i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.

Z mniej miłych wspomnień jest też to o przegranych barażach o awans do 2 ligi z Olimpią Zambrów?
Te baraże bolą do dzisiaj. Czuliśmy się wtedy mocni, ale ten mecz u siebie zadecydował o wszystkim i to Olimpia cieszyła się z awansu.

Stal w tym czasie mocno się zmieniła i niewielu zostało piłkarzy, którzy wtedy byli w kadrze...
Widać kto po spadku nie uciekł z tonącego okrętu (śmiech). Ze składu, który grał w drugiej lidze jest nas garstka - „Prędi”, Arek Baran, Kacper Drelich, „Masło”, „Lisu”. Może ktoś mi jeszcze umknął. No i ja jeszcze jestem (śmiech).

Obecna drużyna jest najmocniejsza, w której miałeś okazję grać?
Zdecydowanie tak. Patrząc na nazwiska zarówno indywidualnie i jako drużyna jesteśmy piekielnie silni. Oby się to tylko przełożyło wiosną na naszą postawę na boisku. Uważam jednak , że podołamy wyzwaniu i damy radę. Personalnie tak mocnej drużyny w Stali nie było odkąd w niej jestem.

Mamy styczeń, jesteście w trakcie obozu dochodzeniowego i pewnie mocno dostajecie w kość?
Mocno, mocno. Zaczyna się u niektórych umieranie (śmiech). Ja jednak nie trenuję na pełnych obrotach, bo mam problem z łydką. To taki sam uraz jak w ubiegłym roku, ale chodzi o drugą łydkę. Kontuzji doznałem na treningu i teraz mocno z „maserem” pracujemy, aby jak najszybciej mógł wrócić do normalnych zajęć. Na szczęście nie jest tak źle jak poprzednio i niebawem powinienem trenować w pełni. Na razie zostają mi lżejsze zajęcia i ćwiczenia w siłowni.

Dla ciebie ten okres przygotowawczy jest ważny, bo latem miałeś kontuzję i do gry wszedłeś trochę z marszu. Drugi raz to już nie przejdzie...

Koledzy się śmieją, że znowu będę grał na świeżości. Całe lato byłem do tyłu z przygotowaniami i jakoś podołałem. Zima jest jednak bardzo ważna, bo właśnie teraz jest podbudowa na cały rok. Mi uciekają kolejne dni, ale będę się starał to szybko nadrobić.

Jaka była dla ciebie runda jesienna?
Myślę, że dobra. Co raz lepiej czuję się na boku pomocy i wygląda to nieźle. Mogło być tych goli więcej, ale z drugiej strony teraz większą radość sprawia mi jak dogram piłkę koledze, niż jak sam wykończę akcję. Przede wszystkim liczy się dobro zespołu. Nie mam już 18 lat, kiedy liczyłem sobie gole. Liczy się cel drużyny, a ten jest w tym sezonie jasny. To z jego wykonania każdy będzie rozliczany, a nie z tego ile zdobył bramek. Jesienią było to liczenie minut Piotrkowi Prędocie, ale wtedy strzelali inni. My wiedzieliśmy, że „Prędi” się odblokuje i zrobił to w najlepszym możliwym momencie. Te gole w Ostrowcu Świętokrzyskim miały olbrzymie znaczenie, a ta wygrana może być bezcenna w perspektywie całego sezonu.

Poprzednia runda odbywała się pod hasłem: wyścig z Resovią. Jak na to reagowaliście w szatni?
Pewnie z tyłu głowy to siedziało, bo dofinansowanie dla klubu to istotna kwestia. Na pewno liczył na nie prezes, ale nam zawodnikom na tym również zależało. My jednak skupialiśmy się przede wszystkim na każdym kolejnym meczu. W niektórych daliśmy plamę, ale ostatecznie swój plan wykonaliśmy. I to podwójnie. Wyprzedziliśmy na koniec rundy Resovię, a do tego do lidera tracimy niewiele.

Taka dodatkowa presja bardziej was mobilizowała czy jednak wiązała nogi?
Jak przychodził mecz to o tym się nie myślało. W głowie było tylko to spotkanie. Nie miałem tak, że remisujemy w 60 minucie i myślę, że Resovia nam odskoczy na dwa punkty (śmiech). Cały czas człowiek myślał tylko o tym, aby samemu sięgnąć po zwycięstwo.

Zanosi się na to, że do drużyny dołączą piłkarze, którzy będą konkurencją m.in. dla ciebie. Co ty na to?

Ja się nie boję rywalizacji. Znam swoje możliwości i wiem ile mogę dać zespołowi. Na pewno nie położę się i nie będę innym mył butów (śmiech). Mam nadzieję, że dostanę szansę - a wtedy wszystko będzie w moich nogach - i ją wykorzystam.

Do KSZO tracie 2 punkty. Stal będzie świętować ten upragniony awans?
Mamy taką nadzieję. Pragnie tego bardzo dużo ludzi. Ja osobiście jeszcze nie miałem okazji świętować takiego awansu i chciałbym to poczuć. W Zambrowie szczęście się do nas nie uśmiechnęło i był płacz. Oby teraz sytuacja się odwróciła i na koniec sezonu to my się będziemy cieszyć. Wiosną z Motorem Lublin, KSZO Ostrowiec Św. czy Garbarnią Kraków gramy u siebie. Ważne, żeby tym razem nasze boisko nam służyło i żebyśmy dobrze na nim punktowali. A z wyjazdów przywoźmy to co przywoziliśmy. Wtedy powinno być dobrze.

W tamtym roku zostałeś tatą. Jak bardzo zmieniło się twoje życie?
Jest po co wstawać i wracać z uśmiechem do domu. Alan wniósł do naszego życia wiele radości. Cały czas się śmieje.

Pewnie ma to po tatusiu?
Niech będzie, że po mnie (śmiech). Nie ma z nim żadnych problemów. W nocy bardzo ładnie śpi więc niewiele się zmieniło. Rośnie z dnia na dzień i niedługo pewnie trzeba będzie za nim biegać, żeby sobie nie zrobił jakiejś krzywdy.

Alan będzie piłkarzem?
Będziemy się starać, żeby złapał tego bakcyla, ale nic na siłę. Jak będzie chciał grać w piłkę to mu z przyjemnością pomogę. Jak wybierze inną drogę to też będę zadowolony. Do niczego na pewno nie będę go zmuszał.

A może postawi na futsal?
Może, czemu nie. To już będzie jego wybór. Ja jednak wolałby żeby grał na trawie i osiągnął więcej niż tatuś. Może za jakieś 20 lat będę leżał sobie na Karaibach i liczył pieniądze (śmiech).

Ty akurat łączysz grę w te dwie dyscypliny. Futsal pomaga w przygotowaniu się do gry na dużym boisku?
Mi pomaga. Futsal jest bardzo techniczną grą i sporo mogę przenieść na duże boisko. Koledzy z drużyny czasem się śmieją, że właśnie nawyki z hali przenoszę na trawę. W najbliższym czasie jednak mniej będę grał na hali. Wiadomo o co gramy ze Stalą i na tym będę się koncentrował. W grudniu nie było z tym problemów i mogłem pomagać Heiro Rzeszów. Teraz zaczyna się poważny i ważny okres więc halę odpuszczam.

Wielu trenerów krzywo jednak na to patrzy i zakazuje gry w futsal. Dlaczego?
Przyjęło się, że w hali łatwiej o kontuzję. Moim zdaniem nie można tak na to patrzeć. Czasem przytrafi się uraz w hali, ale równie dobrze można doznać kontuzji biegając w terenie. Dla mnie dużo niebezpieczniejsze jest trenowanie na sztucznej murawie. Po takim trenowaniu bolą plecy i nogi. Wiadomo jednak, że nikt nie będzie teraz trenował na śniegu, skoro są do dyspozycji te sztuczne boiska.

Razem z Heiro w tym sezonie już sobie tak świetnie nie radzicie, jak w poprzednim. Co na to wpłynęło?
W głównej mierze decydują o tym względy kadrowe. Bodaj w żadnym meczu nie było sytuacji, że wszyscy mogli grać. Ja sam wystąpiłem zaledwie w kilku meczach. Jestem przekonany, że gdyby za każdym razem był pełny skład to bylibyśmy w czołówce. A tak, sytuacja w tabeli za wesoła nie jest, ale wierzę, że Heiro utrzyma miejsce w pierwszej lidze.

Trenując te dwie dyscypliny pewnie masz mało czasu na inne rzeczy. Żona krzywo na to nie patrzy?
Żona jest wyrozumiała i sama mnie z domu wysyła na treningi (śmiech). Lubi przychodzić na moje mecze, czy to w hali czy barwach Stali. Mam nadzieję, że Alan też będzie przychodził i kibicował tacie.

Dalej masz tak, że mógłbyś zagrać dwa mecze z rzędu, a później jeszcze z przyjemnością pograsz w hali?
Tak, myślę że tak (śmiech). Jeśli chodzi o wydolność to pod tym względem zawsze u mnie było nieźle. Czasem pewnie umiem też zamaskować momenty, kiedy łapię oddech i za chwilę ruszam z podwójną siłą (śmiech).

Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.