Maciej Ciemny

Schronisko to nie jest darmowy hotel!

- Ludzie nas szantażują, że zabiją psa albo wyrzucą go w lesie - mówi wolontariuszka. Fot. Schronisko w Sulnowie - Ludzie nas szantażują, że zabiją psa albo wyrzucą go w lesie - mówi wolontariuszka.
Maciej Ciemny

Fred w Sulnowie przebywa najdłużej ze wszystkich zwierząt. - Lubi kontakt z człowiekiem, ale ma swój świat - mówią wolontariusze.

- Przez ostatnie dni odebraliśmy wiele telefonów w sprawie psów. Niestety, nie były to telefony od osób zainteresowanych adopcją a oddaniem swojego psa do schroniska. W tym roku jest to po prostu plaga - od tych słów rozpoczyna się wczorajszy post zamieszczony na profilu świeckiego schroniska dla zwierząt na Facebooku.

- Do weterynarzy zgłaszają się właściciele chcący uśpić stare psy. I nie mówimy tu o zwierzętach śmiertelnie chorych czy umierających. Jak można potem radośnie obchodzić święta z czystym sumieniem? Jak się to ma do przesłania, które te święta mają nieść? - pyta autorka.

To Roksana Wiśniewska-Rybus, jedna z psich opiekunek. - Staramy się zawsze panować nad emocjami, ale czasami nerwy puszczają. Tłumaczymy, że nie przyjmujemy zwierząt na przetrzymanie, to nie hotel. Wtedy ludzie nas szantażują, że psa zabij albo wyrzucą w lesie - opowiada pani Roksana. - Jak wtedy zachować spokój?

Świąteczna trauma

W ciągu ostatniego tygodnia odebrano kilkanaście podobnych telefonów. - Pies, który przez kilka lat spał w ciepłym domu, w posłaniu z kołderką, przeżywa traumę, gdy zostanie na noc w kojcu, gdzie stoi tylko buda wypchana słomą - tłumaczy pani Roksana.

W Sulnowie przebywa obecnie dziesięć psów, w tym półroczny szczeniak.

- Jak stamtąd wyjeżdżamy, to jego wycie autentycznie rozdziera serce. Wzięlibyśmy go do domu, ale każdy z nas już ma pełno zwierząt.

Wiele osób wciąż nie może zrozumieć różnicy między schroniskiem a hotelem dla zwierząt, gdzie można milusińskich zostawić na czas świątecznego, czy wakacyjnego wyjazdu. - Po co, skoro schronisko jest za darmo? - rzuca ironicznie Tomek Karpiński, wolontariusz ze schroniska.

Działacze deklarują swoją pomoc, jeśli trzeba rozpropagować ogłoszenie o tym, że ktoś chce oddać psa, ale do schroniska z tego powodu trafić nie może.

- Trzeba być odpowiedzialnym. Pies może być świetnym prezentem dla dziecka, ale trzeba mieć świadomość, że ono nie będzie w stanie się nim zająć i odpowiedzialność spadnie na rodziców, a zwierzę zostanie z nami przez kilkanaście lat. Warto się dobrze zastanowić - przestrzega pani Roksana.

- Ostatnio „jeden dziadunio” trafił z Sulnowa do Tych. Spędzi tam święta - cieszy się Karpiński na myśl, że są też budujące przykłady podejścia do zwierząt.

- Długo szukałam psa. Wreszcie w Dragaczu znalazłam czarnego miniaturowego pudla, który jest z nami od pół roku. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli próbować się go pozbyć, bo będzie stary - komentuje Anna Krajewska, doktorantka Uniwersytetu Gdańskiego. - Ludzi, którzy tak robią też powinno się odizolować w klatce.

Przez sulnowskie schronisko od początku roku przewinęło się już blisko 170 psów. 104 trafiły do adopcji. Do właścicieli wróciło 48 uciekinierów. 16 zwierząt zostało poddanych eutanazji. W miejskiej bibliotece wciąż trwa zbiórka żywności dla podopiecznych schroniska dla zwierząt.

Maciej Ciemny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.