Samorządowcy bez partii?
Samorządowcy są podzieleni wobec propozycji zakazania partiom startu w lokalnych wyborach. Poparcie dla takiej propozycji zbiera Ruch Samorządowy "Bezpartyjni".
Ruch Samorządowy "Bezpartyjni" proponuje, by w lokalnych wyborach kandydaci nie mogli startować pod partyjnymi szyldami. Musieliby tworzyć własne komitety.
- Na razie z rezultatów zbierania podpisów jesteśmy zadowoleni, mam nadzieję, że uda nam się zebrać ich 100 tysięcy - mówi Łukasz Mejza, rzecznik prasowy Ruchu Samorządowego "Bezpartyjni". Ale nie zdradza, ile do tej pory podpisów zebrano. Ma też nadzieję, że partie w Sejmie zajmą się projektem, mimo że jest on skierowany przeciw nim, ale ku obywatelom.
- Chodzi nam o wyrównanie szans bezpartyjnych kandydatów - tłumaczy Mejza. - Zależy nam, by kandydaci myśleli o małych ojczyznach, a nie o partyjnych interesach. Liczymy, że sprawę uda się nam doprowadzić do końca.
Ma to też być pomysł na odpartyjnienie samorządów i większą demokrację. Na nieprzenoszenie sporów partyjnych central na lokalny grunt.
Bez nakazów
Jak oceniają go samorządowcy? Opinie są podzielone.
- Nie jestem zwolennikiem nakazów czy zakazów tego typu - mówi Michał Zaleski, prezydent Torunia od 2002 r. Od początku startuje z komitetu wyborców. Najpierw nazywał się "Czas na Gospodarza", teraz "Czas Gospodarzy". - Struktura społeczna jest wielowarstwowa i nie można wykluczać żadnego jej elementu, także partii politycznych. Podobnie odpowiedziałbym, gdyby zapytała mnie pani, czy nie należałoby wykluczyć niepartyjnych komitetów wyborczych.
Z komitetu partyjnego, z PO, startował zarówno prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, jak i Marek Wojtkowski we Włocławku.
Rafał Bruski deklaruje: - Moją partią jest Bydgoszcz. Żadna z moich decyzji, dotycząca miasta i mieszkańców nie miała politycznego charakteru, szyld partyjny nigdy nie determinował i nie będzie determinował moich decyzji i wyborów. Nie dostrzegam też problemu ingerencji centralnych władz partyjnych w sprawy miasta - w swojej pracy z takimi sytuacjami się nie spotykałem.
Marek Wojtkowski, za pośrednictwem rzecznika mówi, że byłoby to sztuczne ograniczanie dostępu do funkcji samorządowych. - To mieszkańcy powinni decydować, więc nie powinno być ingerencji w ordynację wyborczą. No i pytanie, czy byłoby to zgodne z konstytucją?
Z komitetu wyborców, ale z poparciem PO startował na prezydenta Inowrocławia Ryszard Brejza. Jest przeciwnikiem stawiania ograniczeń i w jedną, i w druga stronę, czyli zakazywania startu komitetom partyjnym, jak i zakazu dla komitetów bezpartyjnych. - Myślę, że ten pomysł jest reakcją Ruchu Samorządowego na propozycje PiS, by kandydaci na radnych sejmiku mieli być zgłaszani wyłącznie z list partyjnych. Akcja rodzi reakcję, więc trochę kolegów rozumiem.
Gdyby taki przepis został wprowadzony, uważałby to za ograniczenie praw obywatelskich. - Takie zakazy ograniczają też aktywność obywatelską - dodaje.
Nie chować się za szyldami
Z partyjnej listy PiS od lat startuje wójt Konecka Ryszard Borowski. - Gdy pierwszy raz zostałem wójtem, w 1998 r., nie było jeszcze PiS - przypomina. Dodajmy, że wtedy jeszcze wójta wybierali radni. Bezpośrednie wybory są od 2002 r. - Na przełomie 1999/2000 doszedłem do wniosku, że jednak powinny być listy partyjne - mówi Ryszard Borowski. - Ludzie chowają się za bezpartyjnymi komitetami, zmieniają barwy polityczne, nie ma jak później ich rozliczyć - wylicza wójt.
Wójt jest zwolennikiem jak największej przejrzystości w wyborach. - Nie musiałem stratować z komitetu partii, bo PiS nic mi nie dał, a tu ta partia nie jest tak popularna, jak na Podkarpaciu. Ale jeśli jestem członkiem partii, to nie będę mamił mieszkańców bezpartyjnym komitetem.
Borowski nie uważa, że partyjne spory przenosi się na lokalny grunt. Przynajmniej nie w Konecku.
Partie dzielą ludzi
Zwolennikiem pomysłu jest Marek Topoliński, od wielu lat wójt Świekatowa. Zawsze startował z komitetu mieszkańców.
- Lepiej, żeby partyjnych komitetów nie było - mówi. - Byłoby dobrze, gdyby takie prawo obowiązywało. Komitety partyjne dzielą ludzi. A teraz dzieli nas tylko zdanie, gdzie postawić lampę, którą drogę wyremontować czy zbudować.
Szefem niedawno w naszym województwie zarejestrowanego stowarzyszenia Ruch Samorządowy "Bezpartyjni" jest Leszek Kawski, burmistrz Wąbrzeźna. Funkcję tę pełni drugą kadencję, startował z komitetu wyborców. - Nasza inicjatywa (zakaz startu komitetów partyjnych - dop. jz) ma dać równe szanse kandydatom - wyjaśnia. - Chodzi o sprawy materialne.
Burmistrz mówi: - Partia zarejestruje komitet w Warszawie i wystawia kandydatów w całej Polsce. Komitet mieszkańców zarejestruje listę w Wąbrzeźnie i dla każdej gminy musi składać oddzielne wnioski. Partia może finansować kandydata w Wąbrzeźnie bez ograniczeń, ja muszę zmieścić się w limicie 50 gr razy liczba mieszkańców.
Komitety partyjne korzystają z biur poselskich, ich telefonów, komitet obywatelski wszystkie wydatki musi zmieścić w limicie.
- Jeśli partia ma świetnych kandydatów, to niech zbierają podpisy. Partia może ich poprzeć, ale niech wszyscy jesteśmy traktowani równo - uważa Leszek Kawski.