Ale przedstawicielstwa samochodowych marek widziały tu dla siebie dobry rynek. Prężnie działał też Automobilklub Pomorski, który powstał w końcu 1928 roku.
W budynku przy placu Wolności 7, w którym przez wiele lat mieściła się kawiarnia „Magnolia”, początkowo na parterze znajdował się salon samochodowy. Takie było pierwotne przeznaczenie tego miejsca.
Ta kamienica powstała w miejscu wyburzonego domu. Projekt budynku (pokazuje go Agnieszka Wysocka w swojej książce „Urbanistyka i Architektura Bydgoszczy w dwudziestoleciu międzywojennym”) przygotował pod koniec lat 30. architekt Jan Kossowski, znany w Bydgoszczy z wielu udanych realizacji. Na dachu miał być ogromny szyld Chevroleta i jego emblemat, nad parterem napis „Pomorska Centrala Samochodowa”. Budynek nie został ukończony przed wybuchem wojny.
W mieście były przedstawicielstwa wielu firm samochodowych. Rudolf Jachman przy Mostowej (w tej kamienicy mieściła się później także kawiarnia Bristol) miał przedstawicielstwo światowych fabryk samochodowych. „Morrisy” sprzedawał Czesław Kabaciński przy ul. Hermana Frankego. „Reprezentację samochodów” Auto Union prowadził przy Gdańskiej 41 właściciel fabryki rowerów Willy Jahr. Przy Gdańskiej 24 Frost miał przedstawicielstwo Forda.
Warsztaty samochodowe mieściły się też w pobliżu ZOO Wicka Kujawskiego przy ul. Fordońskiej.
Chevrolet z Auto Stadie
Znana w mieście firma E. Stadie Automobile przy ul. Gdańskiej (narożnik Krasińskiego), a w 1929 roku warsztat i fabryka samochodów prowadzona przez Emila Stadie mieściły się przy ul. Sienkiewicza.
Na samochody osobowe stać było tylko bogatych kupców czy właścicieli dobrze prosperujących firm.
Romuald Pilaczyński, syn właściciela firmy, który jako pierwszy w Bydgoszczy utworzył specjalny salon wypraw pamięta, gdy w 1936 roku poszedł z ojcem odebrać chevroleta.
- Ojciec kupił go w firmie Auto Stadie. Salon mieścił się przy ul. Gdańskiej, róg Krasińskiego, gdzie później był „Ul”. Warsztaty były przy Mazowieckiej. Sprzedawał go ojcu Józef Szymczak. Później wiele razy powtarzał mi, że to on namówił ojca na chevroleta - wspomina pan Romuald.
Pierwszy był fiat
To nie był pierwszy samochód Pilaczyńskich. Mieli już fiata 508. To auto pan Roman też pamięta doskonale.
- Jak można takie coś zapomnieć. Najpiękniejsze auto świata! - mówi i szuka w swoich zbiorach zdjęcia, by je pokazać. Stoi przed sklepem przy ul. Gdańskiej 14, na parterze Hotelu pod Orłem.
Kupiec Józef Pilaczyński przyjaźnił się z Józefem Szymczakiem. Obaj działali w Automobilklubie Pomorskim. Pilaczyński jeszcze wcześniej w Automobilklubie Wielkopolskim, z którego w 1928 roku wyodrębnił się i usamodzielnił AP.
Szymczak w Książce Adresowej z 1933 roku reklamuje się jako właściciel firmy sprzedającej maszyny i narzędzia rolnicze, prowadzącej warsztaty reperacyjne przy ul. Dworcowej 28.
Samochodów w przedwojennej Bydgoszczy było - jak wspominałam - około 500. W 1929 r osobowych - 351. Na ok. 115 tys. mieszkańców.
Samochody pojechały na wojnę
Co się stało z samochodami Pilaczyńskich?
- Chevroletem mój ojciec i adwokat ze Żnina, obaj oficerowie rezerwy, pojechali na wojnę trzy dni przed jej wybuchem - opowiada 87- letni dziś pan Romuald. Kupiec dostał się do niewoli radzieckiej, został zamordowany w Katyniu wiosną 1940 r.
Fiatem zaś uciekał na początku wojny Kawczyński- kierowca zatrudniony w firmie. Wrócił i kierowca, i samochód, ale gdy tylko auto stanęło w garażu, natychmiast zabrali je Niemcy.
Ojcowskie zainteresowania samochodami i pracą w Automobilklubie kontynuował po wojnie Romuald. Dla przedwojennych działaczy był synem ich nieżyjącego przyjaciela. Po wojnie Józef Szymczak wspólnie z Alwinem Boćkiem i Frostem założyli Pomorską Spółkę Samochodową.
W 1949 roku do Automobilklubu wstąpił Romuald Pilaczyński. Jego członkiem był do 1993 roku, do przejścia na emeryturę, od 1966 roku był sekretarzem zarządu, został honorowym prezesem. Później związał się z PZMot, w którym działa do dziś. Ponownie został przewodniczącym Rady Seniorów.
Pilaczyński to chodząca historia Automobilklubu Pomorskiego, a później Bydgoskiego.
Stacja benzynowa na chodniku
Pan Romuald pamięta też przedwojenną stację benzynową przy ul. Gdańskiej. Jak wyglądała?
- Na Gdańskiej, gdzie dziś jest Rywal, stacja benzynowa była na chodniku, przy krawężniku jezdni. Słup z dwoma pojemnikami, ręcznie pompowało się 5-litrowy zbiornik, spuszczało, w tym czasie napełniało drugi. A paliwa sprzedawał Bronisław Zamiara - pamięta pan Romuald.
W przedwojennej Bydgoszczy częstszym widokiem były wozy konne niż samochody dostawcze. Tych było jeszcze mniej niż osobowych.