Sami sobie organizujemy świat
Gorzów. Coraz częściej nie oglądamy się na urzędników i sami urządzamy przestrzeń wokół siebie. Niektórzy z nas stawiają przy ulicy „policjanta”, inni tworzą pod blokiem ogród.
- Gdybyśmy mieli czekać aż ktoś coś nam zrobi, to pewnie byśmy się nie doczekali. Poza tym, gdy dba się o własne otoczenie i samemu coś się zrobi, jest z tego ogromna satysfakcja - mówi Halina Elżbieta Daszkiewicz z ul. Reja. To jedna z wielu osób na północy regionu, której „chce się chcieć”, i która, nie oglądając się na innych, zmienia swoją okolicę.
Będzie kolejny ogród
Już 1 października koło jej bloku zacznie powstawać trzeci w mieście ogród społeczny. To miejsce, które urządzają sami mieszkańcy. Pomaga im w tym fundacja Green Cross Poland. Takie ogrody powstały w Gorzowie już przy ul. Krótkiej oraz koło hotelu Metalowiec. Teraz ma powstać na os. Staszica.
- My też zabraliśmy się za sadzenie drzew. Administracja niewiele z naszym podwórkiem robi. Gdybyśmy nie urządzili sobie kawałka ziemi, dziś pewnie parkowałyby tu kolejne samochody. A tak - jest miejsce dla nas - mówi Teresa Tomczak z Zakanala, która wraz sąsiadami dba o wygląd podwórka u zbiegu ul. Kobylogórskiej i Krótkiej.
O tym, że mieszkańcy sami biorą się za porządkowanie świata według swoich potrzeb, przekonaliśmy się w ostatnich dniach. Patryk Nisiewicz, niepełnosprawny licealista, stworzył mapę barier architektonicznych, które utrudniają życie tysiącom niepełnosprawnych. Urzędnicy na podobny pomysł nie wpadli.
Z kolei w Mościcach (gm. Witnica) tydzień temu ktoś postawił kukłę przypominającą policjanta drogówki. Służby drogowe już ją zabrały. Policja dostała jednak jasny sygnał, że w tym miejscu na drodze ludzie czują się niebezpiecznie. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji, przekazał nam, że będzie tu teraz więcej patroli.
O bezpieczeństwo „niewidzialna ręka” chciała zadbać też w Jeninie. Półtora roku temu pojawiło się tam na drodze przejście dla pieszych namalowane sprayem. Z kolei kilka lat temu w przejściu podziemnym koło Białego Kościółka w Gorzowie ktoś zrobił z drewna brakujący stopień na zjeździe dla wózków.
Inne podobne przykłady? W Kłopocie, wsi koło Cybinki, która słynie z bocianów, mieszkańcy postanowili wyręczyć gminę z obowiązku odnawiania przystanku i sami pomalowali go w... bociany. Z kolei w Słubicach grupa mieszkańców stworzyła grupę „Pomagamy”. Bez pytania i próśb zaczęli pomagać potrzebującym w Słubicach. Ostatnio schorowanemu panu Teodorowi z Lubiechni Wielkiej wyremontowali mieszkanie. I to nie z pieniędzy gminy, a z materiałów, które sami zorganizowali.
To wołanie o pomoc
- Ludzie stawiają kukłę czy malują pasy, bo występuje problem komunikacji na linii mieszkaniec - urząd. Nie zawsze są wysłuchiwani, nie zawsze wiedzą, do kogo mają się zwrócić. Takie gesty to swego rodzaju akt rozpaczy. To sygnał: trzeba pomocy - mówi Piotr Klatta, wykładowca Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie. - Natomiast za organizowanie przestrzeni biorą się wtedy, by udowodnić tym, od których słyszeli, iż „nic się nie da zrobić”, że jednak można coś zmienić - dodaje Klatta.