Sądecki raper stanie przed sądem. Kierował gangiem i strzelał z broni

Czytaj dalej
Fot. facebook.com
Alicja Fałek

Sądecki raper stanie przed sądem. Kierował gangiem i strzelał z broni

Alicja Fałek

Dawid D. popadł w długi i chciał się szybko wzbogacić. Do przestępstw nakłonił znajomych. Hip-hopowiec tylko częściowo przyznaje się do winy. W więzieniu może spędzić nawet 15 lat.

Dawid D., 31-letni raper z Nowego Sącza 15 maja wystąpi nie na scenie, ale przed sądem. Zasiądzie w ławie oskarżonych i odpowiadać będzie za kierowanie grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Na hip-hopowcu ciążą też inne zarzuty, w tym fałszerstwo dokumentów i podszywanie się pod funkcjonariusza policji. Grozi mu nawet 15 lat pozbawienia wolności.

Miejsce obok Dawida D. zajmie osoba, która zaproponowała mu przestępczy proceder i podpowiadała, kogo wybrać na ofiary. Krzysztof K. z Myślenic chce się jednak dobrowolnie poddać karze. Zgodził się na 9 lat pozbawienia wolności.

Kłopoty finansowe

Dawid D. to osoba znana w środowisku hip-hopowym. Swoją przygodę z muzyką zaczął w 2005 r. Wydał z zespołem trzy albumy. Dużo koncertował, kręcił teledyski, na swoim koncie ma m.in. utwór nagrany z Maciejem Maleńczukiem.

Początkowo zarabiał nieźle. Udało mu się nawet otworzyć swój klub w Nowym Sączu oraz studio tatuażu w Krakowie. Potem zaczęły się problemy i długi. Dlatego w 2015 r. Dawid D. zaczął szukać kupca na klub. Tak poznał Krzysztofa S., który w Myślenicach prowadził agencję towarzyską. Do transakcji między mężczyznami nie doszło, ale wymienili się numerami telefonów i utrzymywali kontakt.

Sądecki raper często odwiedzał S. w Myślenicach. Żalił mu się, że ma problemy i potrzebuje szybko zarobić duże pieniądze, żeby spłacić wierzycieli. Był gotowy nawet złamać prawo. Podczas jednej z wizyt stwierdził nawet, że ma ludzi gotowych popełnić przestępstwo, którzy „wyszli z kryminału”. Podsunął pomysł napadu na kurier. Dodał przy tym, że ma potrzebne gadżety, w tym legitymację policyjną.

Ofiary podane na tacy

Po kolejnej wizycie Krzysztof S. był pewien, że sądeczanin jest gotów popełnić każde przestępstwo i był do tego przygotowany. Na wszelki wypadek wręczył mu jednak pistolet maszynowy typu Skorpion, który posiadał nielegalnie.

Następnie Krzysztof S. podzielił się z raperem informacjami o bogatych ludziach z Małopolski, których można obrabować. Jako pierwszych wskazał biznesmenów z Rabki-Zdroju. Miało pójść łatwo, bo 3 mln zł, które trzymali w sejfie firmy, ponoć zostały zdobyte nielegalnie. Nie było więc obawy, że napadem zainteresuje się policja.

Dawid D. i Krzysztof K. wspólnie udali się na rekonesans do Rabki. Obgadali szczegóły napadu i podział kasy. Pół na pół. Reszta należała już do rapera i jego wspólników.

Wystrzelił z broni

Napad zaplanowali na 18 marca 2016 r. Do Rabki pojechali w trzech samochodem na skradzionych tablicach rejestracyjnych. Do firmy budynku wszedł Daniel Ł., a Dawid D. i Dariusz R. czekali w aucie na jego sygnał.

Daniel Ł. wszedł do firmy z legitymacją policyjną i zakomunikował właścicielom, że przystępuje do przeszukania. Powodem miały być kradzione samochody. Liczył, że uda się mu zakuć mężczyzn w kajdanki i wydobyć od nich szyfr do sejfu.

Tak się jednak nie stało. Daniela Ł. zgubiły nerwy. Doszło do szamotaniny. Udało mu się jednak wezwać przez krótkofalówkę wsparcie, nim został obezwładniony na dobre.

Na pomoc koledze ruszyli Dawid D. i Dariusz R. W kominiarkach na głowie i kamizelkach z napisem policja, szarpali drzwi wejściowe do budynku, które z drugiej strony mocno trzymali właściciele firmy. Nie mogąc wybić szyby, Dawid D. postanowił strzelić.

Po kolejnej wizycie Krzysztof S. był pewien, że sądeczanin jest gotów popełnić każde przestępstwo i był do tego przygotowany.

Daniel Ł. w trakcie śledztwa twierdził, że starał się leżeć jak najbliżej ściany, bo był przekonany, że Dawid D. użyje broni. Jego zdaniem nie pozwoliłby mu zostać na miejscu i ryzykować, że zdradzi policji jakiekolwiek informacje.

Pocisk przeszedł obok lewego biodra jednego z właścicieli firmy i nad plecami drugiego. Przebił ścianę pomieszczenia biurowego, przeszedł przez sąsiednie i przebijając ścianę łazienki, utkwił w niej. Biegły z zakresu budowy broni i batalistyki stwierdził później, że ten strzał stanowił śmiertelne zagrożenie.

Mężczyźni przestraszyli się i schowali, dając tym samym możliwość ucieczki raperowi i jego kompanom.

Zrabowali biżuterię

Ani nieudany napad w Rabce, ani kolejny w Bukowinie nie zraziły początkujących gangsterów. Krzysztof S. wskazywał kolejne potencjalne ofiary. 29 czerwca padło na jubilera z Krynicy, którego wcześniej przez kilka tygodni obserwowali „kolesie” rapera.

Akcję znów rozpoczął Daniel Ł. przebrany za policjanta. Kryniczaninowi oznajmił, że jest on podejrzany o nielegalny handel bursztynami. Gdy znalazł się w środku domu, przez uchylone drzwi dostała się reszta gangu.

Mężczyzna pokazał kosztowności, ale gdy zorientował się, że próbują go okraść, zażądał nakazu przeszukania. Wtedy Dawid D. polecił Dariuszowi R., który trenuje sztuki walki, uderzyć jubilera, co też uczynił. Ten upadł i uderzył głową o kafelki. Zaczął mocno krwawić. Stracił przytomność. Wówczas sądeczanie zakuli go w kajdanki, nogi skrępowali taśmą i zakneblowali. Zabrali biżuterię i monety warte ponad 106 tys. zł.

Chronił Krzysztofa S.

Dawid D. i członkowie jego grupy w ręce policji wpadli w lipcu 2016 r. Raper podczas przesłuchań w prokuraturze tylko częściowo przyznał się do winy. Mówił, że choć był najstarszy, to nie kierował gangiem. W grupie miało nie być hierarchii i każdy miał prawo głosu. Zaznaczył, że wspólnie z kolegami ustalał plan działania i metody. Zaprzeczył, że kazał uderzyć jubilera. Nie przyznał się także do zarzutu usiłowania zabójstwa, bo jak wyjaśniał, nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić.

Sądeczanin niemal do ostatniej chwili chronił Krzysztofa S., nie ujawniając, skąd ma broń i kto wskazuje mu cele. Później podał jego nazwisko, zaznaczając, że był przez właściciela agencji towarzyskiej szantażowany.

Prokuratura tylko częściowo dała wiarę wyjaśnieniom Dawida D. Jak ustalili śledczy, ekipa rapera miała w planach trzy kolejne napady. Obserwowali już od jakiegoś czasu dyskotekę w Nowym Targu.

Jedni skazani, inni czekają na wyroki

Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym w połowie lutego tego roku Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał czterech wspólników rapera.

Znali się z jednego osiedla. Razem wychowywali się w Zawadzie. Kamil W. i Dariusz R. trenowali sztuki walki w klubie KS Halny. Patryk J. i Daniel Ł. im kibicowali. Wszyscy znali Dawida D. Starszy kolega odnoszący sukcesy im imponował. Śledzili jego karierę, jeździli na koncerty, a nawet asystowali przy kręceniu teledysków. Zdaniem śledczych Dawid D. przy zakładaniu grupy przestępczej wykorzystał to, że był dla kolegów autorytetem. Materiały dotyczące tej czwórki prokurator postanowił wyłączyć do osobnego postępowania. Po zebraniu materiałów i sporządzeniu aktu oskarżenia, wszyscy zawnioskowali o dobrowolne poddanie się karze. Sąd skazał Dariusza R. na 6,5 roku pozbawienia wolności, Daniela Ł. na 5,5 roku, Kamila W. na 4,5 roku oraz Patryka J. na trzy lata.

Zamieszany w sprawy gangu rapera był także Marcin Z., syn jubilera z Limanowej. On też dobrowolnie poddał się karze.

Gdy ekipa rapera miała problem ze sprzedażą pierścionków i kolczyków zrabowanych w Krynicy, Kamil W. postanowił zwrócić się do swojego kolegi - Marcina Z.

Liczył, że jego ojciec kupi kosztowności. Chłopak zabrał biżuterię do wyceny. Został zatrzymany przez policję pod zarzutem paserstwa, a przez sąd skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

W maju przed sądem stanie jeszcze dwóch oskarżonych: Maciej Z., jubiler z Limanowej oraz Sławomir W., właściciel lombardu z Tarnowa.

Maciej Z. jest oskarżony o dokonanie wyceny skradzionej biżuterii, co pomogło członkom gangu się jej pozbyć. Mężczyzna przyznał się do wyceny, ale nie do pośrednictwa w zbyciu towaru. Zaznaczył, że dopytywał syna, skąd ma kosztowności, a w odpowiedzi usłyszał, że od kolegów, którzy otrzymali je od dłużnika. Natomiast Sławomir W. odpowie za kupno pierścionków i kolczyków pochodzących z kradzieży. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Alicja Fałek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.