Rozdali jabłka. Nie starczyło dla wszystkich. Będą kolejne

Czytaj dalej
Fot. nadesłane
Anna Klamananna.klaman@pomorska.pl

Rozdali jabłka. Nie starczyło dla wszystkich. Będą kolejne

Anna Klamananna.klaman@pomorska.pl

W Szkole Podstawowej nr 1 mówią, że niesłuszna krytyka odbiera im zapał do działania. - A my jesteśmy taką cudowną szkołą - mówi Bożena Spica.

Poszło o jabłka, a konkretnie o to, że nie wszyscy chętni rodzice, którzy przyszli w piątek pod szkołę, dostali je. - Mieliśmy przyjść o godz. 11 - mówi jeden z rodziców. - Okazało się, że jabłek już nie było, bo samochód przyjechał szybciej i zostały rozdzielone wcześniej czekającym. Drugi transport miał być o trzynastej, a on wcale nie przyjechał.

Uważam, że w szkole idą na łatwiznę, bo jabłka powinny być wydawane dzieciom codziennie, a nie w hurtowych ilościach.

Bożena Spica, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1, jest rozżalona. - Większość rodziców nam dziękuje, a tu ktoś do was zadzwoni i krytykuje. Proszę o rzetelną relację w prasie i uczciwy przekaz. Przecież my jesteśmy cudowną szkołą, promujemy zdrowie. Uczestniczymy w projekcie „Owoce i warzywa”. Dzieci z młodszych klas I-III dwa razy w tygodniu dostają porcję owoców i warzyw w torebkach. Są w nich dla nich jabłka, gruszki, winogrona, borówki, marchewki.

O co więc chodzi z tym piątkiem? - Wszyscy rodzice dostali informację na e-dzienniczki, że mogą przyjść o wyznaczonej godzinie po jabłka - mówi jedna z mam. - Ja nie poszłam. Uznałam, że to raczej dla biedniejszych rodzin. Byłam też w pracy. Kobieta uważa jednak, że krytyka jest wydumana. - Przecież te jabłka by zgniły, gdyby miały być wydawane codziennie - mówi.

Spica mówi, że to był transport z Agencji Rynku Rolnego. - Pan zadzwonił w środę i mówił o piątku. Trzeba było działać szybko. Powiadomiliśmy więc rodziców. Byłam zaskoczona aż tak dużym zainteresowaniem. Ale się cieszę. Oby wszystkim poszło na zdrowie. Każdy dostawał skrzynkę, a pierwszy samochód był szybciej, więc jabłka szybciej zniknęły, a druga dostawa też była szybsza - godz. 12.30.

Dyrektorka mówi, że nie wszystkie szkoły chętnie włączają się w akcję, ale ona - mimo sporadycznych głosów krytyki - nie zrezygnuje. Na początku marca przyjedzie tir - tym razem z 18 tonami jabłek. Będzie inny system. Każde dziecko dostanie karteczkę do rodziców i później na tej podstawie wychowawczyni wyda jabłka. I będzie tak, że im więcej dzieci w rodzinie - tym i przydział będzie większy. Spica dodaje, że jeżeli ktoś przyjedzie z Łubnej (tam jest filia), to może się zdarzyć, że weźmie więcej skrzynek. - Dla innych rodziców, bo są przecież tacy, którzy nie mając auta, nie będą jechać rowerem - mówi dyrektorka.

Słyszymy jeszcze, że ponieważ zainteresowanie było tak duże, to nauczyciele, którzy są też rodzicami, rezygnowali z odbioru jabłek, które by im się należały. Wszystko po to, by później nie pojawiły się głosy, że nauczycielskie rodziny są stawiane przed szereg.

Anna Klamananna.klaman@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.