Rakowski miał złudzenia. Kwaśniewski był realistą

Czytaj dalej
Fot. Fot. Bartek Syta
Rozmawiał Włodzimierz Knap

Rakowski miał złudzenia. Kwaśniewski był realistą

Rozmawiał Włodzimierz Knap

Rozmowa. Z 28 na 29 stycznia 1990 r. PZPR przestaje istnieć. W Jej miejsce powstaje Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej.

- Choć w styczniu 1990 r. PZPR liczyła blisko 2 mln członków, to zakończyła żywot. Koniec partii był nieuchronny?
- Co do tego nie można mieć cienia wątpliwości. Liczba członków PZPR w tamtym czasie nie miała większego znaczenia. Zdecydowana bowiem większość z nich nie identyfikowała się z partią, nie istniało poczucie lojalności między szeregowymi członkami a kierownictwem. Przywódcy PZPR o tym wiedzieli, bo od 1988 r. nakazywali przeprowadzenie wewnątrzpartyjnych badań. Z nich wynikało, że dominuje apatia, poczucie bezsilności i wyczekiwania. Większość członków PZPR była praktykującymi katolikami, co z punktu widzenia obowiązującej w teorii doktryny marksistowskiej było czymś przynajmniej dziwnym. Ponadto, od 1987 r. młodzi ludzie w zasadzie nie wstępowali do partii. PZPR upadła też z przyczyn materialnych: miała gigantyczne długi, a przy tym liczny aparat, na którego utrzymanie brakowało pieniędzy. Liczono jednak na coś w rodzaju cudu, a w praktyce na to, że Aleksander Kwaśniewski odbuduje partię.

- Gdy Mieczysław Rakowski 29 lipca 1989 r. został I sekretarzem KC PZPR, to zwrócił się do Aleksandra Kwaśniewskiego, by ten został sekretarzem partii. Kwaśniewski odmówił. Dlaczego?
- Bo on wtedy myślał już o tym, jak budować nowe stronnictwo i dla niego zachować majątek po PZPR. Nie od razu jednak poszedł w tę stronę. Najpierw krótko trzymał się partyjnych reformatorów. Uczestniczył nawet w narodzinach Ruchu 8 Lipca, na czele którego stał m.in. prof. Tomasz Nałęcz. Szybko jednak Kwaśniewski zrozumiał, że musi wybrać inny wariant. Oparł go na dwóch fundamentach: porozumieniu z partyjną „konserwą”, która w żargonie partyjnym określana była „trupiarnią”. Poza „konserwą” Kwaśniewski postanowił postawić na młodego Leszka Millera. Drugą sprawą o kluczowym znaczeniu dla niego było zadbanie o majątek PZPR. I zdawał sobie sprawę, że od wiosny 1989 r. był w partii postrzegany jako mesjasz.

- Jak rozumiem, Kwaśniewski w lecie 1989 r. pojął, że PZPR musi zniknąć, a zastąpić ją ma nowa formacja, na czele z nowymi ludźmi, aktywnymi w partii nie dłużej niż od kilku lat?
- Można to tak ująć. Podobnie myślało i w tym kierunku zgodnie z nim działało grono stosunkowo młodych partyjnych aparatczyków. Ale nie wszyscy, bo do udziału w kierownictwie upadającej PZPR dali się namówić m.in. Marek Król, były redaktor naczelny tygodnika „Wprost”, czy Marcin Święcicki, dziś poseł PO.

- Byli pazerni na władzę?
- Raczej dali sobie wmówić, że mogą spełnić jakąś misję. Kwaśniewski był realistą.

- Rakowski wierzył, że PZPR można uratować? Jaruzelski, oddając mu władzę nad partią, powierzył mu jednocześnie misję jej odbudowywania.
- Rakowski uchodził przez lata w partii za człowieka szczególnie zdolnego, który sobie poradzi w każdej sytuacji. On sam chciał być odnowicielem partii, długo czekał na to, że stanie na jej czele. Jednocześnie od listopada 1989 Rakowski, już wtedy były premier, miał świadomość, że na realną odnowę jest za późno. W swoich „Dziennikach” we wrześniu 1989 r. napisał, że „w dyskusji na temat przyszłości partii uczestniczy nie więcej niż 20 tys. członków”. Egonowi Krenzowi, I sekretarzowi NRD-owskiej partii komunistycznej, skarżył się w tym czasie na to, że musi zabiegać o własnych posłów (z klubu PZPR w Sejmie kontraktowym), a nawet znosić ich arogancję. W listopadzie 1989 r. w Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR chciano założyć NZS. W dodatku rząd Tadeusza Mazowieckiego powoli, lecz systematycznie odsuwał ze stanowisk wiceministrów członków PZPR, pojawiały się pomysły, by komunistom skonfiskować majątek.

- Zwracał Pan uwagę na sytuację finansową PZPR. Po wyborach 1989 r. była katastrofalna. By przeciwdziałać krachowi finansowemu, 5 grudnia 1989 r. sekretariat KC podjął decyzję o „takim przekształceniu i przeprowadzeniu XI Zjazdu partii, aby uchronić majątek partii przed bezpowrotną stratą”. Do nadzoru nad wykonaniem tej decyzji wyznaczono Leszka Millera.
- Na XI Zjeździe PZPR chodziło nie tylko o przekształcenie PZPR w nowe z nazwy ugrupowanie, ale równie ważne było uratowanie jej majątku. Kwaśniewski z Millerem twardo go bronili. I skutecznie. Symboliczna jest scena, gdy Kwaśniewski, Miller i kilku współpracowników na zapleczu Sali Kongresowej popijają whisky po ostatnim Zjeździe PZPR, a jednocześnie założycielskim zebraniu SdRP. Nowy przywódca tzw. lewicy wiedział już, że uchronił majątek po PZPR i połączył w jednej partii „trupiarnię” i większość reformatorów. Wiedział też, że może obiecać kolegom triumfy polityczne za kilka lat. I słowa dotrzymał.

CV
Dr Paweł Kowal, polityk, historyk, pracuje w PAN, autor m.in. świetnej książki: „Koniec systemu władzy”.

Rozmawiał Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.