Rafał Chwedoruk: - Zobaczymy, czy PiS stać na „marsz do centrum”
Rozmowa z prof. Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, o strategii PiS na 2017 rok.
Z jakimi myślami obudzi się w niedzielę rano Jarosław Kaczyński?
Każdy polityk musi, oczywiście, balansować pomiędzy długodystansowym myśleniem strategicznym, związanym z interesem państwa, a długoletnią perspektywą interesów grupowych jego wyborców. Musi brać pod uwagę los swojej partii w systemie politycznym, ale również bieżące konteksty - walkę polityczną i wybory. Prawo i Sprawiedliwość, po względnym sukcesie mijającego roku i przeprowadzeniu popularnych społecznie (choć niepopularnych wśród dużej części elit) reform, jest w takim momencie, w którym musi podjąć próbę umocnienia się jako szeroka formacja, zdolna do długoterminowego sprawowania władzy. Określa się to jako „marsz do centrum”, co w polskich realiach nie oznacza zabiegania o wyborców wielkomiejskich, ale o tych, którzy są najmniej gorliwi w politycznych sympatiach i zdolni do zmieniania politycznych preferencji.
Czym PiS miałoby ich pozyskać?
PiS może pochwalić się wypełnianiem obietnic wyborczych, ale - aby uzyskać skuteczność - musiałoby nauczyć się nie kierować przeciwko sobie kolejnych grup wyborców, tak jak stało się to w kwestii emerytur mundurowych. Takie pomysły sieją popłoch, nie tylko wśród grup, których bezpośrednio dotyczą.
Trudno będzie PiS odzyskać wyborców konserwatywnych, którzy nie godzą się na socjalne pomysły PiS.
Owszem, ale pamiętajmy, że większość Polaków ma poglądy umiarkowanie egalitarne i prosocjalne. Towarzyszą one na ogół poglądom konserwatywnym. Biegun liberalny pozostaje biegunem, a nie sercem polskiej polityki. Mocno liberalni młodzi wyborcy są bardzo chwiejni w swoich sympatiach. Na nich nie można oprzeć strategii politycznej, co potwierdził wynik Kukiza w wyborach parlamentarnych. Na to nakłada się tendencja globalna do zwiększania roli państwa. PiS ciągle jednak nie potrafi się nauczyć, że niekoniecznie „ten, kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Współczesne podziały społeczne ujawniają również nową oś dzielącą przegranych wskutek globalizacji i beneficjentów tejże. To jest dziś jedno ze źródeł klęsk partii lewicowych na Zachodzie, które w sprawie imigrantów mówią to, co chcą słyszeć zamożni. Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, w interesie PiS jest trzymanie się umiarkowanego konserwatyzmu, prezentowanie sceptycyzmu wobec imigracji i prowadzenie polityki prosocjalnej, bo takie są oczekiwania społeczeństwa zmęczonego reformami i kryzysem.
A w kwestii rozgrywek partyjnych?
Jarosław Kaczyński zapewne zdaje siebie sprawę, że musi przede wszystkim poradzić sobie z kwestią PSL, partii, która w wymiarze społecznym ma podobnych wyborców. Różnica pomiędzy wyborcami PSL a klasycznym elektoratem PiS dotyczy głównie oceny czasów PRL, co nie jest dziś już głównym tematem politycznym. PiS będzie musiało dążyć albo do ostatecznego osłabienia PSL, albo do stworzenia sytuacji, w której PSL mogłoby znaleźć się w politycznym centrum i byłoby zdolne do tworzenia koalicji z PiS, najpierw na poziomie samorządowym, a później również krajowym.
Kwestią sytuacji międzynarodowej szef PiS raczej nie będzie chciał sobie psuć humoru w Nowy Rok?
Mam nadzieję, że się nad nią pochyli, bo tu widzę najpoważniejsze dylematy. Ze strony amerykańskiej pojawi się zapewne propozycja współpracy w ograniczaniu ekspansji ekonomicznej Chin. Jeśli ta oferta zostanie przyjęta, będzie to oznaczało dla Polski zupełnie nowe realia, choćby z tego powodu, że ten projekt oznacza niekorzystną koniunkturę z punktu widzenia Niemiec. A więc wiele wskazuje na to, że czeka nas wielkie przedefiniowanie priorytetów międzynarodowych.