Rafał Betlejewski: Polacy wypijają antysemityzm z mlekiem matki. Sam byłem zakładnikiem polskiej kultury (ZDJĘCIA)
We wsi Zawada Rafał Betlejewski zbudował stodołę, po czym wszedł do niej i podłożył ogień. Na pamiątkę Zagłady. Między innymi w Tykocinie, namalował na murze cmentarza napis "Tęsknię za Tobą, Żydzie". Organy ścigania zawiadomiła podlaska konserwator zabytków. Sąd wydał wyrok nakazowy, od którego performer się odwołał. Nie zamierza przestać przypominać polskiemu społeczeństwu o żydowskich sąsiadach, których już nie ma.
„Tęsknię za Tobą, Żydzie” – takie wyznanie zostawiłeś na murach m.in. w Jedwabnem i Tykocinie. Dlaczego ryzykujesz procesy sądowe zamiast dogadać się np. z samorządowcami?
Rafał Betlejewski: W niejednym mieście próbowałem już robić te napisy oficjalnie i wielokrotnie zwracałem się do lokalnych władz o pozwolenie. Zawsze okazywało się jednak, że nie ma takiej możliwości, by otrzymać zgodę czy pomoc w tym projekcie. Nigdy jeszcze żadna instytucja państwowa, czy to organ samorządowy, czy instytucja kultury, nie pomogła mi w realizacji projektu. Zawsze spotkałem się ze ścianą, że tak powiem, ale nie tą, o którą mi chodziło. Pozostaje mi więc wykonywanie napisów nieoficjalnie, na własną rękę. Wybieram zdewastowaną ścianę czy mur po to, by zmniejszyć zarzuty o wandalizm, który podobno uprawiam. Farby cały czas wożę ze sobą w bagażniku, więc czasami napisy powstają spontanicznie.
W świetle prawa jesteś wandalem. Ukrywasz się pod osłoną nocy malując napisy na murach?
W Tykocinie próbowali mnie powstrzymać pijani chłopi. Próbowali na mnie napaść, krzyczeli antysemickie treści, chcieli zniszczyć mój samochód. Oczywiście wezwali też policję. To niezwykle symboliczne biorąc pod uwagę historię tego miejsca. W Jedwabnem też miałem podobną sytuację. Kiedy samotnie w środku nocy malowałem na murze napis „Tęsknię za Tobą, Żydzie“, nagle podjechał do mnie samochód. To była druga w nocy. Koleś zaczął opuszczać szybę. Miałem wtedy napisane tylko słowa: „Tęsknię za Tobą” i usłyszałem pytanie: „Ty, a za kim tak tęsknisz?” (śmiech). Przezornie odpowiedziałem, że za dziewczyną. Kiedy odjechali, dopisałem słowo „Żydzie”. Niedawno zrobiłem też – z kilkoma innymi osobami – ogromny napis na rondzie ONZ w Warszawie. Ludzie obrzucili nas jajkami. Zdążyliśmy się zwinąć przed przyjazdem policji. Grupa dochodzeniowo-śledcza aresztowała tylko resztki wałków. Nadal prowadzą śledztwo.
Za malowanie napisów w Tykocinie zostałeś ukarany grzywną. Zapłacisz czy będziesz się odwoływał?
To wyrok nakazowy. Sąd podejmuje decyzję na podstawie tego, co prokurator napisze w aktach. I sprawa nie jest dogłębnie analizowana. Zgłosiłem sprzeciw, co spowoduje skierowanie sprawy do normalnego trybu rozpatrywania. Pochyli się nad tym sędzia w Białymstoku, ja będę miał szansę argumentowania, szansę na mówienie o tym, co zrobiłem w szerszym kontekście historii Tykocina, która jest dla mnie przerażająca. Smutek budzi we mnie zniszczony cmentarz żydowski liczący 500 lat, splądrowany niegdyś przez lokalną społeczność, tak jak zresztą miejscowa synagoga. Jak ktoś mi mówi, że ja dewastuję zabytek, to chce mi się śmiać. W czasach świetności tego cmentarza odwiedzano go na boso, z szacunku do ludzi tam pochowanych. Dziś to ruina.
Cmentarz jest zabytkowy, ale mur, na którym powstał napis, jest stosunkowo nowy. Można zatem mówić o zniszczeniu zabytku?
Mur, który wcześniej tam stał, został rozebrany na cegły przez chłopów. Taka jest prawda.
Już raz sąd odwoławczy uwolnił cię od kary (za wywieszenie baneru z napisem „Tęsknię za Tobą, Żydzie”).
Zgadza się. W Węgrowie dostałem wyrok nakazowy, ale nie mogłem się od niego odwołać. Kasację zgłosił rzecznik praw obywatelskich i sąd najwyższy anulował wyrok. Dał do tego wspaniałe uzasadnienie, podkreślając, że kara grzywny za wywieszenia napisu „Tęsknię za Tobą Żydzie“ była rażącym naruszeniem prawa („Siły i środki państwa, machina sprawiedliwości została zaangażowana po to, by ścigać człowieka, który próbował przypomnieć historię miasteczka“ – argumentował wtedy sędzia SN, przyp. red).
Po co od ponad dziesięciu lat jeździsz po kraju i piszesz na murach to samo zdanie: „Tęsknię za Tobą, Żydzie”?
Jan Tomasz Gross w 2000 roku wydał książkę „Sąsiedzi” (dotycząca pogromu w Jedwabnem, przyp. red). To był granat rzucony w polski padół łez. Zajmowałem się wtedy teatrem, skupiałem się też na zagadnieniu tożsamości. To, co zrobił Gross, było dla mnie intrygujące, bo stanowiło sprzeciw wobec tego, jaki wizerunek zbudowali sobie Polacy. Z perspektywy teatralnej jest to niezwykle ciekawe zjawisko. Pojechałem do Jedwabnego, poznałem mieszkańców i po rozmowach z nimi zrozumiałem, jak bardzo zawiła jest historia tego miejsca i jaki to ma potencjał przenicowania polskiej tożsamości na wylot. W dodatku poczułem, że jestem zakładnikiem polskiej kultury i wiodącej w naszym kraju narracji.
Dlaczego akurat w Jedwabnem to poczułeś?
Poczułem, że w tym miejscu nie jestem w stanie wykonać żadnego polskiego gestu narodowego. Że w tym miasteczku nie jestem w stanie wyjść na rynek i zaśpiewać: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Nie jestem w stanie machać flagą z taką swobodą, jak na meczu piłkarskim czy podczas manifestacji patriotycznej. W Jedwabnem następuje kryzys tego, kim my jesteśmy jako Polacy. W tym miejscu machanie flagą jest aktem agresji. Wykonując ten gest, trudno czuć dumę narodową. Kolejne lata spędziłem na zgłębianiu tego tematu. Odkryłem, że jestem nosicielem różnego rodzaju przeświadczeń, które są antysemickie. Jestem, niestety, jednym z Polaków, którzy wypili antysemityzm z mlekiem matki. Poczułem, że muszę zacząć działać.
Co to znaczy: z mlekiem matki? Stawiasz teorię, że wszyscy Polacy są antysemitami?
Ja sam potrzebowałem wiele czasu, żeby zrozumieć, skąd we mnie biorą się te antysemickie poglądy i jak to się stało, że są tak mocno we mnie zakorzenione. Każdy Polak, który konfrontuje się z tematem zagłady, od razu ma taką ochotę, by zrzucić winę na Żydów. Myślimy, że może to oni sami są sobie winni, że sami to na siebie ściągnęli... Zastanawiamy się, dlaczego wszędzie ich tak nienawidzono. Myślimy o Żydach jak o obcych. Mówi się: Polacy zawsze byli tolerancyjni i zaakceptowali obecność tej społeczności. Tymczasem znajdujemy dla nich miejsce tylko na marginesie, jakby byli w naszym kraju tylko gośćmi. Pytanie, ile lat można być gościem? Na przykład w takim Tykocinie. Jeśli tam Żydzi byli obecni od XVI wieku, to dlaczego ich kolejne pokolenia wciąż były nam, Polakom obce? A kiedy już myślimy o kimś jak o obcym, budzą się w nas podejrzliwości. Zastanawiamy się, czy lubili Polskę, czy nie działali tu w złej woli i dla złota, czy nie żerowali na innych. Do tego wchodzi narracja katolicka, że to Żydzi zabili Chrystusa. I wtedy uprzedzenia rodzą nienawiść i niezdrową potrzebę piętnowania.
Dlaczego, twoim zdaniem, przeciętny Polak myśli o Żydach w taki właśnie sposób?
Bo antysemityzm jest wpisany w tkankę polskiej kultury, z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, dopóki nie zajmie się tym tematem. Zagłada pogłębiła tylko ten stan. To, co powiedziałem, jest straszne, ale wielu socjologów i historyków pisze o tym w swoich książkach. A jeśli już mamy tę świadomość, to naprawdę wymaga od nas wiele wysiłku, by przestać być antysemitą. To wymaga bowiem zakwestionowania tego, kim jako Polacy, jako naród, jesteśmy. I to jest cholernie trudne.
Co musiałeś zrobić, by wyleczyć się z antysemityzmu?
Jako artysta podejmuję różne działania. Wymyśliłem projekt, w którym swoje doświadczenie i wiedzę zamieniam w coś publicznie dostrzegalnego. To był 2009 rok. Pierwszy napis „Tęsknię za Tobą, Żydzie” zrobiłem w Izraelu. Później przeniosłem to na polskie mury. Jeździłem też z pustym krzesłem, na którym stawiałem kipę (jarmułkę, przyp. red.) żydowską. Zawsze w miejscach, gdzie kiedyś żyła społeczność żydowska. Zatracałem się tam w niemej rozmowie z nieobecnymi. To była próba pokazania, że wciąż żyjemy w tym kontekście nieobecności całej cywilizacji, która została doszczętnie zniszczona.
Zbudowałeś też stodołę, którą później podpaliłeś. Jakie to ma znaczenie?
To był akt mojego przemienienia poprzez ogień. Postawiłem stodołę i zadałem sobie pytanie: chcesz być na zewnątrz z widłami czy wejdziesz w rolę ofiary, będąc w środku? I wszedłem do stodoły, żeby się samemu spalić. Chciałem spalić symbolicznie tego ignoranta, którym byłem, ale już być nie chcę. I podłożyłem ogień. To był rok 2011.
A oprócz tego symbolicznego aktu, co to zmieniło? Co dało w szerszej perspektywie to, że zbudowałeś stodołę, podpaliłeś ją i wyszedłeś bocznymi drzwiami, gdy ogień zaczął trawić drewno?
Nic. Ten projekt nic nie zmienił. W tym sensie jest całkowitym fiaskiem. Polska jak była, tak jest antysemicka, dziś może nawet bardziej niż kilka lat temu. Brniemy coraz bardziej w stereotypy antyżydowskie. Natomiast mój projekt jest – dla mnie prywatnie – dużym osiągnięciem. Przeszedłem przemianę i jestem świadkiem, że każdy może ją przejść. Wystarczy chcieć uwolnić się od tego, co mamy wpojone i wykaraskać się z pułapki, w jakiej zamyka nas polska kultura.