Pyffel: Chiny siedzą na wzgórzu i obserwują rozwój sytuacji w Ukrainie

Czytaj dalej
Fot. ALEXANDER ZEMLIANICHENKO/AFP/East News
Dorota Kowalska

Pyffel: Chiny siedzą na wzgórzu i obserwują rozwój sytuacji w Ukrainie

Dorota Kowalska

- W momencie, gdy Rosja męczy się kolejny dzień na Ukrainie, zaczyna się pojawiać dla Chin ryzyko scenariusza, że Putin upadnie, a zostanie zastąpiony przez kogoś, kto będzie mniej wygodny. Dla Pekinu ważne jest utrzymywanie słabej Rosji Putina - mówi Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego ds. polityki Azji i Chin.

Jake Sullivan, doradca prezydenta Joe Bidena do spraw bezpieczeństwa, spotkał się w poniedziałek w Rzymie z Yangiem Jiechi, najważniejszym chińskim dyplomatą. Miał go ostrzegać przed ewentualną pomocą Rosji, straszył sankcjami. Myśli pan, że to spotkanie przyniosło jakiś efekt?

Przede wszystkim niewiele wiemy, co tak naprawdę się działo w czasie tego spotkania. Bardzo krótkie, zdawkowe komunikaty i to po siedmiu, ośmiu godzinach rozmowy. To, co się pojawia w przestrzeni publicznej, to raczej opinie, refleksje, a nawet domysły czy plotki dotyczące tych rozmów w Rzymie.

I o czym mówią te plotki?

Brytyjski „Guardian” pisał na przykład, że Amerykanie są niezadowoleni z tego spotkania, że nie osiągnęli tego, co planowali, czyli nie wpłynęli w żaden sposób na zmianę stanowiska Chin, które siedzą na wzgórzu i właściwie można powiedzieć, że obserwują rozwój sytuacji na Ukrainie, czasem usprawiedliwiając działania Rosji.

No właśnie „Financial Times” pisze, że Putin miał poprosić Chiny o pomoc militarną podczas swojej inwazji w Ukrainie, chciał rakiet ziemia-powietrze, dronów, pojazdów opancerzonych. Z kolei CNN donosi, że miał prosić także o żywność. Pan myśli, że Rosja rzeczywiście zwróciła się do Chin z prośbą o pomoc?

Tak naprawdę nie wiadomo jak było, to są publikacje prasowe „Financial Times”, które potem zostały rozpowszechnione w innych gazetach amerykańskich i rozlały się po całym świecie. Natomiast Chiny ucięły te newsy bardzo krótko, na poziomie, już nawet nie ambasadora w Stanach Zjednoczonych, ale rzecznika ambasady, który po prostu stwierdził: „Nigdy o czymś takim nie słyszałem”. Jeżeli rzecznik ambasady wypowiada takie słowa, to dementi najmocniejsze, jakie jest możliwe. Choć, jak widzę, komentujący na Twitterze i tak wiedzą swoje, bo jeśli coś jest oficjalnie dementowane, to w powszechnym odczuciu prawdopodobieństwo tego, że jest prawdziwe wzrasta… Nie zmienia to faktu, że wszystko, o czym teraz mówimy, to spekulacje. Nie wiadomo, czy Władimir Putin rzeczywiście o taką pomoc poprosił. Rosyjski MSZ też to oficjalnie zdementował. Jak było, po prostu nie wiemy. Inna sprawa, że dotychczasowe amerykańskie informacje, które były publikowane, często znajdowały potwierdzenie. Także fakt, iż Ukraińcy zlikwidowali dwóch generałów rosyjskich w czasie wojny, może potwierdzić wartość przekazywanych informacji… albo inny podany przez „Bloomberg” news, że Xi Jinping rzekomo poprosił Putina, aby ten zaatakował Ukrainę dopiero po igrzyskach olimpijskich - który również się potwierdził. Natomiast, jeszcze raz powtórzę, cały czas mówimy o spekulacjach, nie faktach.

Ale nie są spekulacją słowa rzeczniczki chińskiego MSZ Hua Chunying, która po inwazji Rosji na Ukrainę oświadczyła, że Rosja to niepodległy kraj i może sama podejmować decyzje w oparciu o własne interesy. Hua Chunying sprzeciwiła się też nazywaniu rosyjskich działań na Ukrainie „inwazją” i oskarżyła USA o podsycanie napięć.

Warto pewne kwestie uporządkować, bo poruszamy się w świecie przenikających się spekulacji, domysłów i oficjalnych oświadczeń. Właściwie jedyne, co do tej pory Chiny robiły w sposób oficjalny, to składały oświadczenia, ale to również nie ułatwia nam wytłumaczenia tego, jaką pozycję przyjęły Chiny. Dlaczego? Bo to był cały festiwal oświadczeń, które tak naprawdę zmieniały się i były reakcją na zmieniającą się sytuację. Były to zresztą oświadczenia często bardzo mętne, takie, powiedziałbym, zaciemniające obraz sytuacji - zawsze wzywały do dialogu, pokoju, rozwiązania całej tej sytuacji na drodze pokojowej, mówiły o nienaruszalności terytorialnej każdego kraju, a Ukraina nie miała być tutaj wyjątkiem. Po czym, w czwartek, kiedy rzeczywiście doszło do agresji, wojska Federacji Rosyjskiej wkroczyły na terytorium Ukrainy, rzeczniczka chińskiego MSZ powiedziała, że Rosja ma pewne uzasadnione powody do tego, aby zachowywać się na Ukrainie tak, jak się zachowuje i żeby nie nazywać tego inwazją, że są też pewne powody historyczne, kulturowe, religijne, dla których dzieje się to, co się dzieje. To było najostrzejsze i najbardziej wyraziste oświadczenie. A potem znowu słyszeliśmy cały festiwal oświadczeń wzywających do pokoju i dialogu. W mediach chińskich ukazywały się zarówno informacje o działaniach wojsk rosyjskich w Mariupolu, jak i o pomocy, jakiej Polska udzielała uchodźcom w Przemyślu. Więc to było niejednoznaczne stanowisko w pewnych ramach - od wyraźnej prorosyjskości do wzywania do dialogu i troski o pokój i uchodźców. O tych oświadczeniach moglibyśmy długo dyskutować, ale niewiele nam powiedzą, gdyż są często dość niezdecydowane i niejednoznaczne.

To spróbujmy uporządkować pewne fakty. Myśli pan, że Chiny wiedziały o planowanej inwazji w Ukrainie?

Być może tak. Ale czy wiedziały, że Rosja pójdzie na całość i zaatakuje Kijów? Nie chcę spekulować, po prostu nie wiem. Ale wiem, że na pewno realizują się pozytywne dla Chin scenariusze, chociaż było kilka, które się nie zrealizowały. Być może Chiny liczyły na to, że Putin doprowadzi do jakiegoś zamieszania w tej części świata i zostaną w ten konflikt zaangażowane siły NATO, ale tak się nie stało. A mogłoby się tak stać, gdyby Putin zdobył Kijów w ciągu dwóch dni, a potem jeszcze być może naruszył przestrzeń powietrzną NATO, ale spróbował zaatakować jakiś kraj członkowski. Okazało się jednak, że chyba jest na to za słaby, bo dziś już dwudziesty trzeci dzień wojny, a wojska rosyjskie ugrzęzły pod miastami Ukrainy… I w żaden sposób nie związały sił NATO, które nie chcą bezpośrednio zaangażować się w tę wojnę.

Dlaczego Chinom było na rękę zaangażowanie się w ten konflikt NATO?

Dlatego, że wtedy NATO nie mogłoby prowadzić wojny na dwóch frontach. Musiałoby się zaangażować na jednym z nich, na przykład na Ukrainie właśnie. Wtedy drugim frontem mógłby się stać konflikt Pekin-Tajwan. Chiny miałyby rozwiązane albo bardzo rozluźnione ręce, żeby ewentualnie wykonać jakieś ruchy po drugiej stronie Eurazji na Morzu Południowochińskim w sprawie Tajwanu, na którym Pekinowi szczególnie zależy. Ten scenariusz, gdyby się zrealizował, mógł być dla Chin bardzo korzystny. Ale dzisiaj, w dwudziestym trzecim dniu wojny na Ukrainie, wiemy, że się nie zrealizuje. Drugi scenariusz korzystny dla Chin, to ten, który się właśnie materializuje. Rosja została objęta sankcjami, ponosi koszty wojny, a Chiny siedzą na wzgórzu i wydają niejednoznaczne oświadczenia, o których mówiliśmy i kiedy im się to opłaca, to w jakiś sposób angażują się w sprawę, ale w sposób raczej zawoalowany, pośredni. I Rosja, ponieważ ponosi koszty tej wojny, jest objęta sankcjami, musi prosić Chiny o pomoc, a Chińczycy mogą dzięki temu sporo na tym skorzystać.

Czyli?

Mogą renegocjować warunki dostaw surowców energetycznych, mogą zwiększyć udziały w rosyjskich spółkach, mogą przejść na rozliczenia w juanach zamiast w dolarach. Mogą wciągać Rosję w swój jakby ekosystem finansowo-bankowy i to robią. Mamy na to wiele przykładów. Wykorzystują słabszą pozycję, w jakiej znalazła się Rosja. I myślę, że to irytuje Amerykanów - świat zachodni narzuca sankcje, koszty tych sankcji ponosi Rosja, ale częściowo także Stany Zjednoczone, a przede wszystkim inne kraje europejskie, a Chiny są tego beneficjentem. Myślę, że Jake Sullivan, od tego zaczęliśmy rozmowę, próbował przekonać Chiny, aby te zaangażowały się - albo objęły sankcjami Rosję, albo przestały korzystać z sytuacji.

Dlaczego właściwie Chiny mogą wspierać Rosję? Na czym im zależy?

Dlatego, że najgorszy scenariusz dla Chin, pewnie na początku niewiele osób brało go pod uwagę, ale dzisiaj już bierze, to pełne zjednoczenie krajów Zachodu. Koordynacja działań, którą było widać zwłaszcza w pierwszych dniach wojny.

Teraz też ją widać!

Bardzo osłabł entuzjazm Zachodu, chociażby w sprawie zablokowania dostaw rosyjskich surowców. Okazało się, że to nie jest takie proste i sceptyczny jest nie tylko Wiktor Orban. Do tego sprawa wojny nie jest newsem numer jeden w zachodnich mediach, to po drugie. Po trzecie - odbyło się spotkanie Emmanuela Macrona, Olafa Scholza i XI Jinpinga, Chiny rozbijają spoistość krajów europejskich i USA. Proponują format bez Stanów Zjednoczonych w tej części świata. Można to zinterpretować jako sygnał, że Chiny zejdą ze wzgórza, ale warunkiem tego zejścia jest to, że o warunkach pokojowych porozmawia Ukraina, Rosja, ale także Francja, Niemcy i być może Chiny. Bez Stanów Zjednoczonych.

Pan uważa, że Unia Europejska zgodzi się na taką propozycję Chin? Mnie się wydaje to niemożliwe.

Wielu z nas wydaje się to niemożliwe, ale rozmowy trwają. Niemcy, Francuzi rozmawiają z Chinami w sprawie Ukrainy bez Amerykanów. W ostatnich tygodniach wydarzyło się tak wiele rzeczy, których wcześniej sobie nie wyobrażaliśmy, że tego scenariusza absolutnie bym nie wykluczał.

Słyszałam taką opinię, że wojna totalna, trzecia wojna światowa wcale nie jest Chinom na rękę. Pan się z tą opinią zgadza?

Chiny nie prą specjalnie do wojny. Jeżeli spojrzymy na to, co się działo w ostatnich dniach w Pekinie, to odbyły się tam najważniejsze i organizowane raz do roku obrady tak zwanych Dwóch Sesji, w trakcie których dokonuje się podsumowania zeszłego roku i wyznacza cele na kolejny, to tam przede wszystkim dyskutowano o planach zachowania stabilności systemu. Te plany to wyznaczenie chociażby celów wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5 procenta, ale dużo mówiono o polityce społecznej, żeby zająć się seniorami, to jest zupełnie nowy problem społeczny w Chinach - opieka nad osobami starszymi. Kolejna, to bezrobocie wśród absolwentów uniwersytetów. Poruszano wiele tego typu kwestii - priorytetem dla Chińczyków jest utrzymanie stabilności, więc Chiny nie chcą się bezpośrednio angażować w konflikty i nie sądzę, żeby chciały wojny. Trochę nam to umyka z pola widzenia, ale w Chinach trwa wielka transformacja. Chiny budują zupełnie nowy model społeczno-gospodarczy.

Jaki to jest model?

To model autorytarny z wykorzystaniem wielu nowoczesnych technologii. Model społeczeństwa bardzo zaawansowanego technologicznie i nie chodzi tylko o elektryczne samochody, o 5G czy sztuczną inteligencję, ale o ranking obywatelski, cyfryzację pieniądza, zielone ekologiczne technologie i transformacja energetyczna. Chiny kroczą w awangardzie nowinek technologicznych, nie do końca to dostrzegamy. To drugi element, trzeci - postawienie na małe i średnie przedsiębiorstwa, wyrównywanie różnic. Obniżono bardzo dużo podatków, wprowadzono wiele ulg podatkowych dla MŚP. To łączy się z uderzaniem w wielkie korporacje -regulowanie rynku, zapobieganie jego konsolidacji przez tych największych graczy. To wszystko trudne, złożone i skomplikowane procesy. Do tego Chiny muszą się też zmierzyć z wyzwaniami demograficznymi. Próbują stworzyć i wprowadzić model konserwatywnego antyliberalnego społeczeństwa XXI wieku, innego niż na Zachodzie. To trudne zadanie i na tym skupiają się głównie Chiny w swojej polityce wewnętrznej, a to z kolei wymaga spokoju, o który ciężko w świecie geopolitycznych napięć, a nawet rewolucji. Więc jakaś eskalacja czy angażowanie się w konflikty nie jest im na rękę. Tak samo Amerykanom, NATO też nie chce się zaangażować bezpośrednio w wojnę na Ukrainie, dlatego że obawia się, iż zostawi wtedy wolną rękę Chinom. Z punktu widzenia zarówno Pekinu, jak i Waszyngtonu najważniejsze jest pilnowanie siebie nawzajem, czyli najważniejsza jest rywalizacja amerykańsko-chińska. Dla nas wojna na Ukrainie jest bardzo ważna, każdego dnia dotykają nas jej konsekwencje, mamy już blisko 2 miliony wojennych uchodźców, którzy przybyli do naszego kraju, ale z perspektywy Chin i Stanów Zjednoczonych, to jest tylko element rozgrywki między nimi.

Wspomniał pan o tym, że Chiny próbują tę sprawę rozegrać po swojemu, dogadują się z przywódcami europejskimi, jednak Stany Zjednoczone bardzo mocno się w ten konflikt zaangażowały. Nie mówię, że militarnie, ale politycznie, bo jednak sankcje nałożone przez administrację Joe Bidena na Rosję są znaczne i trudno sobie wyobrazić sytuację, że nagle Stany Zjednoczone zostają od tej sprawy odsunięte.

No dobrze, ale dlaczego? Bo byłoby to niesprawiedliwe?

Wydaje mi się, że kraje Unii Europejskiej po prostu by tego nie zrobiły, bo widzą, ile Stany Zjednoczone w tej kwestii robią.

Nie chcę zaprzeczać temu scenariuszowi, który pani kreśli, ale Stany Zjednoczone wielokrotnie dyscyplinowały państwa europejskie do tego, żeby nie prowadziły działalności gospodarczej, czy handlowej z Chinami, żeby nie oddzielały tych spraw od agendy politycznej. A one to jednak robiły, mówiąc albo o strategicznej autonomii, albo o tym, że te płaszczyzny można rozdzielić. Więc nie wiem, dlaczego miałyby tego nie zrobić jeszcze raz. Niemcy czy Francja mają w Chinach bardzo wiele interesów, korporacji międzynarodowych, które działają tam z sukcesami, mają dostęp do rynku chińskiego. Nie wiem, czy ich serca, emocje zostaną skruszone tym, że uznają, że to niesprawiedliwe i wzruszą się całą sytuacją, czy po prostu zdecyduje interes i korzyści ekonomiczne. Natomiast jedno wiemy na pewno, że bardzo wiele będzie zależeć od Francji i Niemiec. Od tego jak one zdecydują.

Ale chyba nie ulega wątpliwości, że Chiny to państwo, które mogłoby konflikt na Ukrainie dość szybko zakończyć.

Myślę, że USA też mogłyby ten konflikt łatwo zakończyć i po prostu przechylić szalę zwycięstwa na Ukrainie angażując się militarnie. Chyba nikt nie spodziewał się, że Ukraina będzie się opierać tyle dni. Wszyscy myśleli, że wojna rozstrzygnie się dużo szybciej, a Ukraina walczy sama już tyle czasu… Wydaje się, że przy tak wielkim poświęceniu i bohaterskim oporze Ukraińców, które zniwelowało przewagę rosyjską, zaangażowanie Stanów Zjednoczonych, załatwiłoby to w ciągu dwóch, trzech dni. Wystarczyłoby po prostu wysłuchać prezydenta Zełenskiego i zablokować niebo nad Ukrainą. Blokować Rosjan, nawet już nie atakować, a tylko zablokować…

Wielu ekspertów uważa, że zablokowania nieba nad Ukrainą, to jest początek III wojny światowej, bo samoloty rosyjskie, które się na nim pojawią, trzeba by zestrzeliwać.

No tak, ale w takim razie trzeba by chyba również zrezygnować z sankcji. Bo co będzie, jeśli zdenerwują one Władimira Putina? Czy wtedy nie wywoła on III wojny światowej? Poza tym te dwadzieścia trzy dni wojny pokazały nam, że siły między Rosją a Ukrainą są bardzo wyrównane. Zaangażowanie się NATO w ten konflikt, moim zdaniem, bardzo szybko doprowadziłoby do jego rozstrzygnięcia. Stany Zjednoczone nie decydują się jednak na ten ruch i uważam, chciałbym, żeby to było wyraźnie napisane, że nie można mieć o to pretensji. Najważniejsza z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych jest rywalizacja z Chinami, dlatego nie będą angażować się militarnie w sytuację na Ukrainie.

Ale III wojna światowa mogłaby być wojną nuklearną, bo nie wiadomo, co zrobi Putin, może naciśnie ten czerwony guzik. Wydaje mi się, że tego się boją politycy krajów Zachodu i Stanów Zjednoczonych.

No tak i chcą zaangażować Chiny do rozwiązania tego konfliktu, a Chiny nie chcą tego robić, bo odpowiada im sytuacja, w której Stany Zjednoczone są absorbowane sytuacją na Ukrainie. Nie zamierzają im niczego ułatwiać, a w wielu oświadczeniach przyjmują rosyjską interpretację wydarzeń i mówią do USA i Zachodu „sami to sprowokowaliście”.

Pana zdaniem, cała polityka międzynarodowa, bo też takie opinie słyszałam, będzie w najbliższym czasie zdominowana przez rywalizację Stanów Zjednoczonych i Chin.

Już jest - obserwujemy to dzisiaj na Ukrainie.

Jakie cele, oprócz oczywiście zajęcia Tajwanu, mają Chiny?

Chiny raczej nie zaatakują Tajwanu, bo raz, że to wcale nie jest takie proste, a dwa, że będzie jeszcze trudniejsze, jeśli NATO nie zaangażuje się bezpośrednio w konflikt w Ukrainie. A skoro tak się nie stanie, a przynajmniej prawdopodobieństwo tego nie maleje, to czas na drugi wariant Chin, o czym już mówiliśmy, czyli powolna wasalizacja Rosji: przejmowanie aktywów, zawieranie jeszcze korzystniejszych umów na korzystniejszych warunkach, wciąganie Rosji w swój ekosystem finansowo-bankowy. Ten scenariusz już się realizuje. Trzecim będzie propagandowa czy wizerunkowa próba dyskredytowania NATO. Chińska wizja Ukrainy została ogłoszona jeszcze przed wybuchem wojny na konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Tam szef chińskiej dyplomacji powiedział, że Ukraina nie powinna być członkiem NATO, nie powinna się integrować z instytucjami świata zachodniego. Powinna być krajem neutralnym jak Finlandia. Pomostem między światem Wschodu a Zachodu. Powinno być jak w 2015 roku, porozumienia mińskie powinny być zachowane. Po wybuchu wojny, rzeczniczka chińskiego MSZ prowokowała Stany Zjednoczone do tego, żeby zaangażowały się militarnie: „Zaangażujcie się, pomóżcie Ukrainie, zobaczcie, co się dzieje, Ukraina jest niszczona, dwudziesty trzeci dzień. Dlaczego się nie angażujecie? „To będzie wykorzystywane propagandowo. Zwłaszcza poza Europą, wśród krajów, które aspirują do wolnego świata i cywilizacji zachodniej. Będzie się je przestrzegać i mówić: „Jeżeli będziecie naiwni, to skończycie jak Ukraina, skończycie jako pole bitwy”, bo to jest tak nazywane w chińskim przekazie - Ukraina została zamieniona w pole bitwy. Czwarty cel, to rozbijanie jedności świata Zachodu. Bo najgorszy scenariusz dla Chin, o czym już mówiłem, to pełna integracja czy koordynacja między USA a krajami zachodnimi. Obalenie Władimira Putina i osadzenie na Kremlu jakiegoś proobywatelskiego czy prodemokratycznego polityka typu Aleksiej Nawalny czy kogoś podobnego. Dalej - odwrócenie Rosji w stronę Zachodu, demokratyzacja i przyłączenie Rosji do obozu amerykańskiego.

To byłby dla Chin cios, prawda?

Najgorszy scenariusz. Więc to, co Chiny będą musiały zrobić, to mu zapobiec. W momencie, w którym Władimir Putin męczy się kolejny dzień na Ukrainie, nie może jej złamać, zaczyna się pojawiać dla Chin ryzyko takiego scenariusza, że Putin upadnie, a zostanie zastąpiony przez kogoś, kto będzie mniej wygodny. Więc dla Pekinu ważne jest utrzymywanie słabej Rosji Władimira Putina.

Chyba mentalnie Rosjanom daleko do tego. Póki co większość z nich akceptuje politykę Putina, wielu wręcz ją popiera, osób manifestujących przeciw wojnie w Ukrainie nie jest jednak zbyt wiele.

Dlaczego? Wystarczy, że usuną Putina, a na jego miejscu pojawi się na przykład jakiś oligarcha lub przedstawiciel rosyjskiego establishmentu, który będzie demokratą. Na Zachodzie wielu nudzi się już wojna, chcą wrócić do biznesu z Rosją. Putin może zacząć być ku temu przeszkodą i być może trzeba będzie wystawić kandydata, który umożliwi bogatym Rosjanom życie, jak przed wojną. Pamiętajmy, że Rosja była akceptowana, jako kraj agresywny, przecież napadała na Gruzję, anektowała Krym. I co? Do Europy płynęły chińskie surowce, w drugą stronę miliardy euro. Aktywa bogatych Rosjan były deponowane w bankach w Szwajcarii, oligarchowie kupowali wille na Lazurowym Wybrzeżu, a ich dzieci studiowały na Oksfordzie. I wszystkim to odpowiadało. Teraz po sankcjach, będzie z tym dużo trudniej. Więc może się pojawić tęsknota i próba powrotu do dawnego konsensusu. Władimir Putin może być tu przeszkodą. W tym sensie Chiny mogą go wspierać, bo, jak mówiłem, dla nich najgorszy scenariusz, to odwrócenie Rosji w stronę Ameryki.

Co w najbliższych dniach mogą zrobić Chiny?

Myślę, że nic nie zrobią, przynajmniej oficjalnie, nic się nie będzie działo. Strategia przyjęta przez Chińczyków działa w ich interesie i wygląda na to, że poniedziałkowe spotkanie nic nie zmieniło. Nie zmieniło ich nastawienia, bo nie zakończyło się oficjalną deklaracją żadnej ze stron. Oczywiście trzeba obserwować rozwój sytuacji na Ukrainie, bo Chiny dostosowują się, czy reagują na to, co się dzieje. Więc wiele zależy od tego, co się wydarzy na froncie ukraińskim, ale jeżeli nic się nie wydarzy i walki będą trwały tak jak trwają kolejny tydzień, to prawdopodobnie pojawi się kilka chińskich oświadczeń, które będzie trudno interpretować i z których nic nie będzie wynikało, albo, które będą wpisywać się w znaną już taktykę Chin. Przykładem tego jest ogłoszone dzień po spotkaniu oświadczenie szefa chińskiej dyplomacji Wang Yi, który powiedział iż „Chiny nie chcą być stroną w tym konflikcie, nie popierają sankcji jako instrumentu rozwiązywania sporów i przestrzegają przed wprowadzaniem ich przeciw Chinom”.

Chiny dalej będą obserwowały ze wzgórza, co się dzieje?

Dokładnie tak. Pytanie, jak rozwinie się sytuacja i czy im to umożliwi.
============03 BS Lead Magazyn 17 R (6118891)============
- W momencie, gdy Rosja męczy się kolejny dzień na Ukrainie, zaczyna się pojawiać dla Chin ryzyko scenariusza, że Putin upadnie, a zostanie zastąpiony przez kogoś, kto będzie mniej wygodny. Dla Pekinu ważne jest utrzymywanie słabej Rosji Putina - mówi Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego ds. polityki Azji i Chin
============04 BS Autor Czoło (6118886)============
Dorota Kowalska

dorota.kowalska@polskapress.pl
============25 BS Cytat Magazyn bez autora (6118889)============
Chinom odpowiada sytuacja, w której Stany Zjednoczone są absorbowane sytuacją na Ukrainie. Nie zamierzają im niczego ułatwiać
============11 BS Zdjęcie Autor (6118885)============
ALEXANDER ZEMLIANICHENKO/AFP/East News
============06 BS Zdjęcie Podpis (6118884)============
Pyffel: Chinom zależy na utrzymaniu słabej Rosji Putina
============40 BS Ramka Nagłówek (6118894)============
cv
============41 BS Ramka Tytuł (6118892)============
Radosław Pyffel

Znawca kultury Chin. Włada chińskim, rosyjskim i angielskim. Konsultant i autor szkoleń do spraw rynku chińskiego. Przebywał wiele lat w Chinach i na Tajwanie. Studiował m.in. na Sun Yat-sen University w Kantonie i Uniwersytecie Pekińskim. Autor kilkudziesięciu artykułów dotyczących Azji.
============11 BS Zdjęcie Autor (6118896)============
fot. archiwum prywatne
============25 BS Cytat Magazyn bez autora (6118890)============
Najgorszy scenariusz dla Chin? Upadek Władymira Putina, demokratyzacja Rosji, odwrócenie się jej w stronę Zachodu

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.