Puszczykowo: Sąd zabronił posiadania zwierząt, ale nadal je hodowano
W 2015 roku hodowcom w Puszczykowie (powiat grodziski) odebrano 53 psy, które żyły w skrajnie złych warunkach. Choć jeden z nich otrzymał od sądu 10-letni zakaz posiadania zwierząt i prowadzenia związanej z tym działalności, nic sobie z tego nie zrobił. W ubiegłym tygodniu przeprowadzono kontrolę na tej samej posesji. Tym razem odebrano 38 czworonogów.
Dziewięć owczarków niemieckich w różnym wieku, siedem cocker spanieli, sześć sznaucerów, jedenaście shih tzu, jeden buldog francuski, cztery akity inu - tak wyglądała pseudohodowla prowadzona w Puszczykowie w powiecie grodziskim. W ubiegłym tygodniu inspektorzy z Fundacji Anima Love otrzymali sygnał o złych warunkach w jakich bytują czworonogi. Psy żyły w obiektach gospodarczych i piwnicy. W jakim były stanie? W trakcie interwencji przeprowadzonej w asyście policji okazało się, że dorosła suka shih tzu od wielu miesięcy żyła z poważnym urazem łapy.
- Właściciele usztywnili kończynę patyczkiem do lodów. Pies nosił ten „opatrunek” przez rok. Ropiejące, zainfekowane rany pod bandażem? Odór zwalający z nóg? Mało ważne. Liczy się pieniądz!
- opisują przedstawiciele Fundacji dla Szczeniąt Judyta, którzy zaopiekowali się wszystkimi czworonogami rasy shih tzu.
Czytaj też: Zlikwidowano hodowlę ponad 50 psów!
Łącznie z pseudohodowli odebrano 38 zwierząt.
- Inspektorom naszej fundacji - z pomocą policji i Inspekcji Weterynaryjnej - udało się zakończyć gehennę tych psów - informuje AnimaLove.
Jak się okazuje, interwencja była kontynuacją głośnej sprawy z grudnia 2015 r. Wtedy to obrońcy zwierząt z fundacji Animal Security z Poznania zabrali z hodowli w Puszczykowie ponad 50 czworonogów. Zwierzęta były karmione śrutem i przetrzymywane bez dostępu do wody i światła m.in. w ziemiankach oraz oborze po świniach.
Żaden z tych psów nie był zdrowy. Miały problemy żołądkowe, niektóre były okaleczone i nie miały kończyn. Na ciele miały otwarte, gnijące rany, zmagały się również zapaleniami oczu i uszu. Ponadto w okolicy hodowli znaleziono szczątki zwierząt. Na miejscu pojawili się powiatowy lekarz weterynarii, policja oraz wójt. Zadecydowano wówczas, że zwierzęta nie mogą pozostać w tym miejscu. Psami zajęła się fundacja. Na początku 2016 r. grodziska prokuratura skierowała wniosek do sądu o dobrowolne poddanie się karze. Finał sprawy miał miejsce pod koniec 2016 r.
Wyrok jaki usłyszała oskarżona to - oprócz ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata - również 10-letni zakaz posiadania zwierząt i prowadzenia związanej z tym działalności oraz kara finansowa w wysokości 2,5 tysiąca złotych na fundacje, które przejęły zwierzęta.
Zobacz też: Psy ze schroniska w Jędrzejewie poszukują domów. Żyły w tragicznych warunkach [ZDJĘCIA]
- Psie piekło z 2015 roku, nie równało się z tym, co widzieliśmy teraz, jednak czy trzeba doprowadzić do tragedii tych zwierząt, aby dopiero zacząć działać? W postępowaniu opiekunów psów widzieliśmy te same schematy, te same ziemianki bez światła i to samo podejście - maszynka do pieniędzy
- tłumaczy Agnieszka Fornalkiewicz z Fundacji AnimaLove.
Dodaje też, że kobieta skazana w 2016 roku obecnie twierdzi, że właścicielem psów jest jej mąż.
- Teraz wszystko pozostaje w rękach prokuratury, mamy nadzieję, że hodowczyni już nigdy psami nie będzie się zajmować - stwierdza Fornalkiewicz.