Ptasia grypa. W powiecie świebodzińskim wszystko jest pod kontrolą

Czytaj dalej
Fot. Alicja Kucharska
Alicja Kucharska

Ptasia grypa. W powiecie świebodzińskim wszystko jest pod kontrolą

Alicja Kucharska

Także na terenie zagrożonym należy przestrzegać środków bezpieczeństwa. Inaczej trzeba liczyć się z karą finansową

Pod koniec stycznia część powiatu świebodzińskiego włączono do obszaru zagrożonego ptasią grupą. Chodzi o miejscowości Kępsko i Niekarzyn. Wprowadzono tym samym wiele nakazów i zakazów, które musieli wypełnić hodowcy drobiu, by zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. - Na dzień dzisiejszy sytuację mamy pod kontrolą - podkreśla Piotr Krzywy, kierownik Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Po nadzwyczajnym posiedzeniu powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego, straż gminna oraz inspekcja weterynaryjna rozpoczęły perlustrację w Niekarzynie oraz Kępsku. - Wszystkie gospodarstwa zostały sprawdzone. Podczas prowadzonych kontroli nie stwierdzono objawów chorobowych nasuwających podejrzenie wysoce zjadliwej grypy ptaków. Przeprowadziliśmy wspólnie z samorządami akcję informacyjną. Do każdego gospodarstwa dostarczyliśmy ulotkę, jak należy postępować - dodaje P. Krzywy.

Od tego czasu służby weterynaryjne kontrolują, czy zasady bioasekuracji są przestrzegane. Przypomnijmy, że gospodarze, którzy hodują drób muszą trzymać go w zamknięciu. Przed pomieszczeniami powinny pojawić się maty i środki dezynfekujące. Należy też przestrzegać ogólnych zasad higieny - każdorazowo po kontakcie z drobiem - myć ręce, zmieniać odzież wierzchnią. To ma przeciwdziałać roznoszeniu wirusa.

Na terenie zagrożonym pojawiło się odpowiednie oznakowanie. Nie ma mat na drogach publicznych, bo te stosowane są wyłącznie na terenie zapowietrzonym. Na terenie zagrożonym nie ma takiej konieczności. - Natomiast maty są powszechnie stosowane we wszystkich dużych fermach - wyjaśnia kierownik.

Co ważne, samorządy, sołtysi i inspekcja weterynaryjna działające w naszym powiecie, wykonały też tytaniczną pracę. - Jesteśmy już po inwentaryzacji całego powiatu. Każda wieś została sprawdzona, dzięki czemu określono, gdzie i jaki drób jest hodowany. Gdyby zaszła taka konieczność, szybko będziemy mogli określić, ile drobiu jest na danym obszarze zapowietrzonym, czy zagrożonym - zaznacza.

A w całym powiecie jest ponad 600 tys. drobiu (jeśli chodzi o producentów - dop. red.). Jest to liczba rotacyjna. Do tego należy jeszcze doliczyć drób w gospodarstwach indywidualnych, a tam liczby kształtują się różnie. Od pięciu do nawet 200 kur na gospodarstwo. Powiat jest przez to dużym zagłębiem hodowców i producentów drobiu w kraju.

Zakupiono już również elementy służące do montażu mat, a także zbiorniki do rozrabiania środków dezynfekcyjnych. To na wypadek, gdyby na naszym terenie ujawniono ognisko ptasiej grypy. - Od razy będziemy gotowi, by podjąć natychmiastowe działania zwalczające chorobę zakaźną zwierząt - zapowiada Krzywy.

A i mieszkańcy wirusa się nie obawiają, bo jak podkreśla sołtys Kępska, odpowiednie spotkania informacyjne przyniosły efekt. - Wszyscy stosują się do zalecanych środków ostrożności, a więc nie widzimy zagrożenia. Nie ma we wsi paniki, wszystko jest pod kontrolą, a to dlatego, że w odpowiedni sposób poinformowano mieszkańców, co to za wirus, na czym polega i czy jest niebezpieczny dla ludzi - mówi Stanisław Mikołajek.

- Czasem słyszę bzdurne opinie, że nie wolno jeść mięsa drobiowego, ale raczej mówią o tym osoby, które nie mają pojęcia na temat tego, co się dzieje - komentuje Agnieszka Stanisławska. - Ważne jest tylko, by hodowcy stosowali się do zaleceń - wtrąca pan Marcin.

Ponadto, należy przypomnieć, że gospodarz, powinien zgłosić każdy przypadek padnięcia większej ilości drobiu do Powiatowego Inspektora Weterynarii lub Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Służby weterynaryjne natychmiast przeprowadzą kontrolę w gospodarstwie, a po analizie ryzyka podejmą dalsze działania, które mogą polegać na skierowaniu materiału do badania mającego potwierdzić bądź wykluczyć wirusa.

Rozprzestrzenianie się wirusa ptasiej grypy, wynika z migracji ptactwa na naszym terenie. Bardzo dużo gęsi czy kaczek przemieszcza się z jednego miejsca na drugie, co wiąże się z ich żerowaniem. Dlatego tak ważne jest, by odseparować ptaki hodowlane od ptaków dzikich, które to przenoszą wirus na zwierzęta domowe. W związku z tym zaleca się między innymi, by nie pobierać wody ze zbiorników, gdzie przebywa dzikie ptactwo, a także nie dopuszczać do kontaktu - nie wpuszczać z kurnika, zabezpieczać paszę, nie karmić na zewnątrz.

Osoby, które nie przestrzegają zasad bioasekuracji muszą liczyć się z mandatem. Kara finansowa może wynosić od 780 zł do 7.800 tys. Może ją nałożyć powiatowy lekarz weterynarii, w formie decyzji administracyjnej. - Te kary dotyczą osób, które nie przestrzegają obowiązujących wymogów w zakresie bioasekuracji- mówi P. Krzywy.

Zdaje się, że nie kara finansowa może być najgorsza, bo gospodarz hodujący tylko pięć kur, a nie przestrzegający bioasekuracji, stwarza zagrożenie dla wszystkich dużych (i nie tylko dużych) producentów drobiu w promieniu trzech kilometrów. To, co dla jednego może być małą stratą, dla drugiego może oznaczać „być albo nie być”. - Myślę, że warto zastosować tu zasady współżycia społecznego i solidarności, by uchronić nas przed tym, co dzieje się na północy województwa - podsumowuje Krzywy.

Przypomnijmy, że wirus ptasiej grypy H5N8 nie jest groźny dla człowieka, ale żeby zminimalizować jakiekolwiek ryzyko, należy unikać bezpośredniego kontaktu z ptactwem. Podczas mycia samochodu bądź okien warto używać jednorazowych rękawiczek. Dodatkowymi - ważnymi wskazówkami - jest to, by nie mięso i jaja przed spożyciem poddawać obróbce termicznej.

Alicja Kucharska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.