Przyszłość mieści się w niewielkim pudełku
Możesz sam stworzyć części do samochodu, zabawki czy model sztucznego serca. Wystarczy odrobina wyobraźni i... drukarka 3D.
Czy wiesz, że na drukarce 3D można wydrukować sobie… dom? Brzmi niewiarygodnie? Ale to całkiem możliwe. Wystarczy odrobina wyobraźni, pomysł, trochę... betonu i sporo czasu. Bo drukowanie na takim nowoczesnym sprzęcie, to wciąż czasochłonna sprawa.
- Jednak nie jest to droga zabawa – przekonuje Piotr Grabas z Fabryki Pasji. – Materiał, z którego drukujemy zaprojektowane przez nas przedmioty, kosztuje 80 zł za kilogram. Do wydrukowania małego, dziecięcego gwizdka potrzeba 50 gramów tzw. filamentu – czyli materiału produkcyjnego. Ma on formę kolorowej żyłki, która w czasie produkcji jest przetapiana na zaprojektowany przedmiot. Gorzej z czasem - zwykłą nakrętkę do butelki maszyna w fabryce tworzy w kilkanaście sekund, tu okres drukowania takiego przedmiotu liczy się w godzinach...
O ile samo tworzywo nie jest drogą inwestycją, to jednak wciąż trzeba wydać sporą sumę na samą drukarkę. Ta, której używa Fabryka Pasji, kosztuje, bagatela, 8 tys. zł. Pracownikom na szczęście została ona zasponsorowana. Ale rynek druku 3D wciąż się rozwija, więc ceny maszyn powinny sukcesywnie spadać. Co ciekawe, jak informuje P. Grabas, pierwszy patent na wydruk za pomocą utwardzania żywicy laserem, wydano już w 1986. I od tej pory ta dziedzina nieustannie się udoskonala, a firmy prześcigają się w pomysłach. A zabawa przy druku? Wynagradza wszystkie mankamenty i niedoskonałości!
Wszyscy uczestnicy Techklubu, na który cyklicznie, w każdą pierwszą środę miesiąca w mediatece Góra Mediów przy al. Wojska Polskiego 9, zaprasza Fundacja Lyada nie mogli wyjść z podziwu, jak sprawne i niezwykłe jest to urządzenie. Z sali wciąż padały pytania, a to o cenę, a to o parametry maszyny czy wydrukowane przez nią przedmioty.
Sprawdzamy więc, jak wygląda proces tworzenia rzeczy na takiej maszynie. - Mamy plik, który chcemy wydrukować – mówi Piotr Grabas. - Kartę z nim wkładamy do drukarki. I… się zaczyna.
Maszyna najpierw drukuje podstawę z tworzywa sztucznego, na której zostanie stworzony dany przedmiot. Dzięki temu rzecz tworzoną w wysokich temperaturach, łatwiej odkleić od podłoża, na którym powstaje. Następnie zaś, drukarka warstwa po warstwie tworzy zaprojektowaną przez nas rzecz.
- Projektowanie wymarzonego przedmiotu jest naprawdę łatwe - przekonywał prelegent podczas wykładu. - Program do tworzenia rzeczy w drukarce obsługuje nawet mój sześcioletni syn - śmieje się Piotr Grabas. I dodaje z uśmiechem, że nie trzeba do tego żadnych zdolności matematycznych.
Czas produkcji zależy od wielkości i skomplikowania struktury przedmiotu.
- Jeśli rzecz jest spora, często po prostu włączamy maszynę na całą noc i ona stopniowo drukuje - tłumaczy Piotr Grabas.
Co można wydrukować na takim sprzęcie? Co tylko chcemy.
- Ogranicza nas jedynie wyobraźnia - zauważył jeden z uczestników wydarzenia.
Bo obecnie koncerny samochodowe drukują części do samochodów, a medycyna tworzy chociażby modele, tak, by chirurg, który ma operować pacjenta, mógł przed zabiegiem poznać specyfikę organu wewnętrznego. Drukarki 3D to również szansa dla osób, które potrzebują protez. Maszyna może wydrukować je z dowolnego materiału. Czy stanie się więc to technologią przyszłości? Czas pokaże. A zielonogórzanie o kolejnych nowinkach technicznych mogą dowiedzieć się za miesiąc. Fundacja Lyada zaprasza. Warto zgłębiać tajniki wiedzy.