Przylądek Beznadziei [komentarz]
Doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz jest przenikliwym analitykiem.
To, że zdarzają mu się niekiedy nazbyt daleko idące tezy, nie zmienia faktu, że w środowisku PiS jest jedną z najbardziej błyskotliwych postaci. Do najciekawszych należą wystąpienia prof. Zybertowicza na otwartych spotkaniach, gdy chłodny umysł naukowca konfrontowany jest z gorącymi głowami elektoratu dobrej zmiany. Podczas jednego z ostatnich tego rodzaju spotkań, w Klubie Ronina, Zybertowicz nie ukrywał, że problemem, który trapi „środowiska patriotyczne”, jest brak umiejętności prowadzenia dialogu ze środowiskami opiniotwórczymi na świecie i bezradność w lobbowaniu na rzecz swojej polityki w najważniejszych salonach. Prawica zwyczajnie nie miała kiedy - zdaniem profesora - się tego nauczyć.
Aby potwierdzić słuszność stwierdzenia doradcy prezydenta, wystarczy uruchomić dowolne medium. Partia Jarosława Kaczyńskiego uprawia politykę wewnętrzną niezależnie od tego, w jakim salonie się znajduje i w jakim języku rozmawia. Salonowa niemoc PiS jest tym bardziej dotkliwa, że na zjawisko, które dostrzega Zybertowicz, ślepi są ci, którzy wyznaczają PiS-owskie standardy. Prezesowi PiS wtóruje w tym przyboczna gwardia, z ministrem Macierewiczem na czele. Gdy czytam, że „prawdziwym wrogiem, który rozpoczął i który użył ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa [na Wołyniu], jest Rosja”, mam ochotę krzyczeć: „zabierzcie Macierewiczowi brzytwę!”.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ pyta: „Czy milcząco przyzwalając na takie szowinistyczne wypowiedzi, polskie władze nie przechodzą od zwykłej rusofobii do podsycania narodowościowej nienawiści?”. Nic dodać, nic ująć. Rosyjska dyplomacja zgarnęła kolejne bitki w grze.
Z propagandowej „zielonej wyspy” staczamy się do propagandowego Przylądka Beznadziei. Drogie „środowiska patriotyczne”, uczcie się, proszę, prędzej. Bo nauka to potęgi klucz. Zapytajcie prof. Zybertowicza.