Przeżył dwa udary i stracił zdrowie. Obawia się, że będzie eksmitowany
Zenon Szczecina nie płaci czynszu za mieszkanie komunalne, bo brakuje mu pieniędzy na leki i chleb. Dostał wezwanie do uregulowania długu i się załamał. Dyrektor MOPS uspokaja: Pomożemy!
Zenon Szczecina 3 marca skończył dopiero 58 lat. I choć chciałby pracować, to nie może. W połowie czerwca 2015 r. miał udar mózgu. Trzy tygodnie później przeszedł kolejny, który odebrał mu zdrowie. Stał się osobą niepełnosprawną i to w znacznym stopniu. Ma dramatyczną sytuacje finansową. Jedyny jego dochód to zasiłek pielęgnacyjny - 153 zł. Żona Małgorzata pracuje, ale na rękę dostaje 728 zł.
- Przez chorobę zaczęły się nasze problemy finansowe. Wcześniej dawaliśmy sobie radę i rachunki płaciliśmy regularnie - mówi Zenon Szczecina. - Teraz mamy długi. Nie płacimy czynszu. Dostałem pismo, że trzeba uregulować zaległości. Ale z czego? Boję się, że nas eksmitują.
Józef Markiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowym Sączu, uspokaja Szczecinów.
- Póki co na eksmisję się nie zanosi. Pomożemy, ale ta rodzina musi też zacząć płacić rachunki, żeby dług nie rósł - mówi.
Nie ubrał skarpetki
Wtorek 16 czerwca 2015 r. zaczął się dla Zenona Szczeciny jak każdy inny dzień. Po przebudzeniu wstał z łóżka i wyjął z szafy ubrania.
- Usiadłem na łóżku i zacząłem ubierać skarpetkę. - Wciągnąłem ją do połowy i poczułem, że tracę świadomość. Podniosłem głowę do góry i odczekałem chwilę - opowiada pan Zenon. - Gdy to dziwne uczucie minęło, chciałem włożyć skarpetkę do końca. Pamiętam tylko tyle, że żona jak mnie zobaczyła, to chwyciła za telefon.
Pani Małgorzata wezwała karetkę pogotowia. Ratownicy zabrali jej męża do szpitala. Po szeregu badań okazało się, że doznał udaru lewej półkuli. Niedługo po nim przeszedł drugi udar.
Józef Markiewicz:Pomagamy tej rodzinie i nie zostawimy jej samej sobie
- Miałem niesprawne nogi i całą prawą część ciała. Nie ruszałem ręką - wspomina 58-latek. - Na początku nie mogłem się z tym pogodzić, ale lekarze powiedzieli, że rehabilitacja pomoże. Po drugim udarze prosto ze szpitala trafiłem do ośrodka w Stróżach.
Tam Zenon Szczecina intensywnie ćwiczył każdego dnia, żeby jak najszybciej odzyskać dawną sprawność. Ale wracała bardzo powoli. Konieczne było przedłużenie leczenia w ośrodku, więc pan Zenon trafił do Centrum Rehabilitacji Tukan w Łabowej.
- Tam też się nade mną napracowali. Niestety nogi wciąż odmawiają mi posłuszeństwa - ubolewa sądeczanin. - Są powykrzywiane, bez wsparcia na kulach czy balkonika ciężko mi się przemieścić po mieszkaniu, a co dopiero wyjść do ludzi. A najgorsze jest to, że szanse na poprawę są raczej żadne.
Specjaliści uznali, że 58-latek nie jest zdolny do pracy i zdecydowali przyznać mu znaczny stopień niepełnosprawności. Zaznaczyli, że nie może samodzielnie funkcjonować i wymaga stałej opieki.
Brakuje na życie
W chorobie męża wspiera żona Małgorzata. To ona jest teraz główną żywicielką rodziny. Szczecinowie zawsze żyli skromnie, ale w zgodzie.
Dzieci się nie doczekali, więc nie ma im kto pomóc w tej trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Zdani są tylko na siebie i pomoc opieki społecznej.
Przed udarem pan Zenon był bezrobotny. Wcześniej imał się różnych zajęć. Najczęściej dorabiał wykonując prace budowlane. Również jego żona znajdowała dorywczą pracę. Jakoś wiązali koniec z końcem. Nigdy jednak nie było ich stać na samodzielny wynajem mieszkania. Dochody pozwoliły postarać się o lokal komunalny przydzielany przez miasto. Miesięczny czynsz wynosi tu około 270 zł.
- Wcześniej nie mieliśmy problemów z jego opłaceniem i robiliśmy to regularnie - podkreśla pan Zenon. - Nigdy też nie zalegaliśmy z płatnościami za gaz i prąd. Stać nas było na węgiel. Zimą paliliśmy w piecu kaflowym i było ciepło.
Teraz w mieszkaniu czuć chłód. Kuchenka gazowa od jakiegoś czasu nie była odpalana, Pani Małgorzata przygotowuje posiłki na palniku elektrycznym, bo przez nieopłacone rachunki, Szczecinom odcięto gaz. Jeszcze płacą za prąd. Ale rośnie ich dług w Sądeckiej Infrastrukturze Miejskiej, która zarządza mieszkaniami komunalnymi w Nowym Sączu.
- To już ponad cztery tysiące złotych - martwi się pan Zenon. - Nie płacimy, bo na to nie mamy. Moje lekarstwa kosztują 70 zł miesięcznie. Jedzenie też jest drogie, czasem trzeba coś kupić do ubrania, w piecu zapalić.
Szczecina przyznaje, że otrzymuje pomoc z MOPS-u ale żali się, że i to nie wystarcza. Wcześniej opieka przyznawała dodatek na węgiel. Gdy małżeństwo postarało się o dopłatę do mieszkania, opału już nie dostała.
- Gdy dostaliśmy to pismo, że musimy spłacić dług za mieszkanie, przestraszyłem się, że chcą nas eksmitować - dodaje pan Zenon. - A żona tak dba o nasz dom. Jest czysto, choć skromnie.
Pomagamy na ile możemy
Józef Markiewicz zapewnił nas, że na razie rodzinie Szczecinów nie grozi eksmisja.
- Ich sytuacja materialna jest trudna, ale nas obowiązuje ustawa o pomocy społecznej i musimy się trzymać wyznaczonych widełek - wyjaśnia dyrektor MOPS-u.
Według prawa dwuosobowa rodzina, której dochód nie przekracza 1028 zł netto, może liczyć na zasiłek stały, który wyrówna dochód do wyznaczonej granicy. - Państwo Szczecinowie go otrzymują. Zdecydowaliśmy też przyznawać im co dwa miesiące po 300 zł dodatku celowego, który idzie na pokrycie zadłużenia w opłacie czynszu - dodaje Markiewicz. - W tej sytuacji nie mogliśmy dać dodatku na opał.
Niebawem pani Małgorzacie skończy się umowa, w ramach której została skierowana przez MOPS do pracy w Centrum Integracji Społecznej STOPIL. Istnieje jednak szansa jej przedłużenia o kilka miesięcy.
- Jeśli straci pracę, to pomożemy jej znaleźć nową - zapewnia dyrektor Markiewicz.
Jeśli tylko Szczecinowie zaczną regularnie opłacać czynsz i spłacać choć niewielką kwotę zadłużenia, to mają też szansę na zwiększenie o 100 zł dodatku mieszkaniowego.