Mariusz Parkitny mariusz.parkitny@polskapress.pl

Prokurator: Z benzyną rzucił się na rodzinę. Chciał ich spalić

Prokurator: Z benzyną rzucił się  na rodzinę. Chciał ich spalić
Mariusz Parkitny mariusz.parkitny@polskapress.pl

Prokurator: chciał spalić bliskich żywcem. Niedoszła ofiara: nie wierzę w to.

Parą byli 17 lat. Mają dwoje dzieci. Pochodzą z Trzebiatowa.

- Dzieci były w niego wpatrzone jak w obraz. Był dobrym ojcem. Utrzymywał nas - mówiła wczoraj ona.

On w październiku wziął pojemnik z benzyną i oblał drzwi mieszkania, za którymi była jego rodzina: trzy osoby dorosłe i troje małych dzieci.

- Uratowali się tylko dzięki szybkiej pomocy. Oskarżony usiłował ich zabić poprzez podpalenie - oskarżał we wtorek prokurator.

- Przyznaję się do spowodowania pożaru, ale nie chciałem nikogo zabić. Nie pamiętam nic z tamtych dni. Piłem i brałem narkotyki - broni się.

Bronisław O. ma 31 lat. Z zawodu jest piekarzem. Od kilku lat pracował w Norwegii. Do Trzebiatowa przyjeżdżał co dwa miesiące. Zostawał dwa tygodnie. Cztery lata temu, prawdopodobnie po śmierci matki, zaczął pić nałogowo. Próby odwyku nie pomogły.

W październiku ub.r. poszedł z benzyną pod drzwi siostry swojej partnerki przy ul. Wojska Polskiego w Trzebiatowie, oblał je benzyną i podpalił. Potem uciekł. Policjanci przyszli po niego do domu. Spał. W śledztwie i w sądzie nie był zbyt rozmowny.
Ograniczył się do kilku zdań.

- Przez kilka dni nie wierzyłem, że to ja mogłem zrobić, ale widziałem, co jest w aktach. Kocham swoją rodzinę - oświadczył.

Ofiary przeżyły, bo gdy zobaczyły dym spod drzwi, zaczęły przez okno wzywać pomocy. Ktoś zjawił się z drabiną i pokrzywdzone zeszły po niej z pierwszego piętra. Ogień zniszczył drzwi do mieszkania, klatkę schodową, instalację elektryczną.

Wczoraj w sądzie zeznania składały pokrzywdzone, m.in. jego była partnerka, Dagmara H. oraz jej siostra, Kamila H. Dagmara, która nie ukrywa złości na byłego partnera (nie kontaktują się od roku) próbowała go bronić.

- Nie był agresywny. Trzy dni przed pożarem pokłóciliśmy się i przeprowadziłam się z dziećmi do siostry. Nie wierzę, że mógł chcieć nas zabić - zeznała we wtorek.

Ale w śledztwie przyznała, że partner bywał agresywny i zdarzyło się, że musiała wezwać policję. Nie umiała wczoraj wytłumaczyć tej rozbieżności w zeznaniach.

Kamila, jej siostra, rzuciła inne światło na oskarżonego.

- Gdy siostra wprowadzała się do mnie przed tym pożarem, to mówiła, że ją uderzył, ale wcześniej nie skarżyła się, że był agresywny. Od sąsiadów słyszałam, że chodził po ulicy i groził, że nas spali, że zrobi porządek. Ja wiem, że jest do tego zdolny - mówiła w śledztwie.

Sąd na kolejnej rozprawie będzie słuchał świadków.

Mariusz Parkitny mariusz.parkitny@polskapress.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.