Kiełbasę zrobioną z mięsa zakażonego włośnicą spożywało 35 osób. Teraz prokurator rozlicza z tego m.in. Mariana S., dawnego komisarza gminy
Marian S. rządził gminą jako komisarz w latach 2008-2010, kiedy to sąd zawiesił w pełnieniu obowiązków ówczesnego burmistrza Tadeusza Dubickiego.
Sprawa ma swój początek w maju ubiegłego roku. To wtedy groźną chorobą odzwierzęcą zaraziło się 12 osób.
Trzy z nich trafiły na oddział zakaźny zielonogórskiego szpi - tala z poważnymi objawami. Pozostałe osoby były leczone w swoich domach. Specjaliści przypominają, że zdrowotne skutki zjedzenia trefnej kiełbasy z dzika można odczuwać nawet do końca życia, bo włośnicy nie można do końca wyleczyć.
Brakowało zaświadczeń
Sprawa bardzo szybko trafiła do Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu. Powód? W dokumentacji zebranej przez sanepid brakowało zaświadczenia o badaniu mięsa przez lekarza weterynarii. Śledczy potwierdzili, że dzik został upolowany legalnie. Dwaj myśliwi, którzy ustrzelili zwierzę na granicy gmin: Bledzew i Międzyrzecz, od początku twierdzili, że zgodnie z obowiązującymi ich procedurami skierowali mięso do badania. Potwierdzenie, że jest ono zdrowe, mieli otrzymać od weterynarza telefonicznie.
Marian S. wtedy zaprzeczał Twierdził, że nie badał dziczyzny i na pewno nie potwierdzał, że nadaje się do spożycia.
Nie chce rozmawiać
Innego zdania jest jednak prokuratura. Marian S. usłyszał zarzut „nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa epidemiologicznego i szerzenia się choroby zakaźnej”. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. - Odmówił składania wyjaśnień - mówi prokurator Sławomir Dudziak.
W rozmowie z „GL” Marian S. nie chciał komentować sprawy, nie zgodził się też na podawanie jego nazwiska w gazecie.
Sprawa może trafić do sądu jeszcze w tym roku. Kiełbasę zrobiona z zakażonego włośnicą mięsa spożywało 35 osób. Część z nich nie zachorowała tylko dzięki temu, że jadła mięso ugotowane. Włosień mógł być też w kiełbasie nierównomiernie rozłożony.
Jak podkreśla powiatowy inspektoriat weterynarii, z występowaniem zakażonych włośnicą zwierząt w okolicy trzeba się liczyć. Rozpoznanie zakażenia umożliwia jedynie urzędowe badanie mięsa.