Język nauki ukazuje Boga potężnego i niepojętego, ale odległego, obojętnego i bezosobowego, na kształt rozmiłowanego w matematyce Stworzyciela u Leibniza albo Brahmana hinduistów.
Język miłości ukazuje maleńkiego Jezuska w żłobie, macierzyńską Marię, zatroskanego Józefa, aż na koniec tegoż samego Chrystusa w triumfie zmartwychwstania po zbawicielskiej męce na krzyżu.
Język Biblii głosi srogiego, muskularnego i nieraz gniewnego Boga Ojca z długą, siwą brodą. A cóż powiedzieć o obrazach Boga w innych religiach? Wszystkie te wizerunki są może nie tyle nieprawdziwe, ile ułomne. Jak więc dotrzeć do Boga? Jaki jego obraz powinniśmy nosić w sercu i odtwarzać w umyśle?
***
Niestety, nie istnieje dostępna dla nas, ludzi, prawda o Bogu; jest tylko wiara, nadzieja i miłość - trzy podstawowe ewangeliczne cnoty. Dobrze, że chrześcijaństwo wynosi je tak wysoko, bo to właśnie one łączą zlewiska wszystkich rzek wielkich religii. Musi nam wystarczyć intuicja mądrego poganina Heraklita, który mówił o Logosie - słowie, a może niewyrażalnym słowami pojęciu, ale także o racjonalności, która stoi za wszystkim, co istnieje. „Na początku było słowo...” - powtarza po nim Biblia.
Ale nasz niepohamowany teotropizm żąda obrazu bóstwa na miarę możliwości ludzkiego rozumu. I tylko dlatego natworzyliśmy tyle wyobrażonych postaci Boga, nieraz nawzajem się wykluczających i śmiertelnie powaśnionych.
Jak dojść w tym do prawdy, jak odnaleźć sens?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień