Ponad 20 lat żyła z długiem. Teraz może spać spokojnie
Ponad 20 lat żyła z długiem. Teraz może spać spokojnie. Lublinianka przez lata nie mogła spłacić 113 tys. zł długu. W końcu sąd ogłosił jej upadłość. - Kamień spadł mi z serca - mówi.
113 tysięcy złotych. Z takim długiem na karku przez ponad 20 lat żyła pani Bożenna. Zobowiązanie pozostało po upadłej firmie budowlanej, której lublinianka była współwłaścicielką.
- Komornik zajął mi emeryturę. Jednak ta kwota była o wiele za mała na spłatę zobowiązania. Dług rósł w szybkim tempie. Byłam przerażona. Nie mogłam spokojnie spać. Obawiałam się, że będą go musiały płacić moje dzieci - wspomina pani Bożenna.
Problem udało się rozwiązać dopiero w czerwcu br. Jak do tego doszło? Po kolei. Historia zaczyna się w 1994 r. Lublin żył wówczas pomysłem budowy deptaka na Krakowskim Przedmieściu, otwarciem pierwszego w mieście Burger Kinga i strajkami.
- Święta wielkanocne, pracownicy czekają na wypłatę - wspomina pani Bożenna, wówczas członek zarządu firmy budowlanej Beton Stal z Lublina.
- Jestem w banku i dowiaduję się, że zapłata od generalnego wykonawcy nie wpłynęła na konto firmy. Kiedy pracownicy dowiedzieli się, że nie dostaną pensji postanowili sami ją odebrać. Zabrali prezesa do domu. Wynieśli mu telewizor i inne sprzęty. Ja zostałam w siedzibie firmy. Grożono mi nożem: „Jak nie zapłacisz, to cię zabijemy”. Po dwóch godzinach przyjechała policja i nas wyprowadziła. Nikt nie został za to ukarany. Prokutator stwierdził, że nie doszło do czynów zabronionych - opowiada lublinianka. Do dziś żyje w strachu, że podobny dramat może się powtórzyć.
113 tysięcy złotych wynosił dług pani Bożenny w dniu ogłoszenia przez sąd jej upadłości konsumenckiej
Historia miała ciąg dalszy. Kurier Lubelski z 11 kwietnia donosi o 50-osobowej grupie pracowników firmy Beton Stal, którzy okupowali budowę bloku przy ul. Jana Sawy. Jeszcze w tym samym miesiącu strajk okupacyjny przerodził się w głodówkę. Zakończyła go ugoda.
Inwestor miał zapłacić generalnemu wykonawcy, a ten miał przelać zapłatę na konto firmy. Jednak do spłaty należności nigdy nie doszło, a dług wobec pracowników pozostał. Przez lata zmarło dwóch członków trzyosobowego zarządu. Została jedynie pani Bożenna.
- Gdy przychodziły listy z urzędów dostawałam nerwicy i rozstroju żołądka. Dopiero po przyjściu męża do domu byłam wstanie pozbierać myśli i razem próbowaliśmy ten problem rozwiązać - wspomina pani Bożenna.
Zbawienna okazała się zmiana przepisów w 2015 r. Ogłoszenie upadłości konsumenckiej przez sąd umożliwia ustalenie planu spłaty, albo zwolnienie danej osoby z długów (i tak było w przypadku pani Bożenny).
Sprawę prowadził Daniel Górski, radca prawny i syndyk licencjonowany. Przyznaje, że sprawa nie była oczywista.
- Sądy ostrożnie podchodzą do spraw dłużników, których zobowiązania wynikają z prowadzonej uprzednio działalności gospodarczej lub z zarządzania przedsiębiorstwami. Co nie znaczy, że nie można takiej sprawy wygrać - tłumaczy mecenas.
W końcu, w czerwcu br., sąd ogłosił upadłość konsumencką pani Bożenny, która w końcu odzyskała dostęp do swojej emerytury. Co z emeryturami jej byłych pracowników?
- Jeśli chodzi o pracę przed 1999 rokiem, to dla pracowników liczy się to, czy ZUS otrzymał dokumenty, które potwierdzają ich okresy zatrudnienia i zarobki. Jeśli tak, to policzy emerytury tak, jakby pracownicy mieli opłacone składki - mówi Małgorzata Korba, rzeczniczka lubelskiego oddziału ZUS.
Jak decyzję sądu przyjęła emerytka? - Kamień spadł mi z serca. W końcu, po latach napięcia, mogę się spokojnie wyspać - przyznaje z ulgą. Podobnych osób przybywa, bo sądy ogłaszają coraz więcej upadłości konsumenckich.