Polska zbrojna. W jakiej kondycji jest polski przemysł zbrojeniowy
Polski przemysł zbrojeniowy rozpędza się. Budujemy okręty, śmigłowce, wiele firm dostarcza elementy do najbardziej wyrafinowanych systemów obronnych świata. Wydatki na zbrojenia - vs. PKB - są najwyższe w Europie
Ogromny ruch w zbrojeniówce to nie tylko zamówienia u zagranicznych partnerów, ale także w rodzimych zakładach. Pieniądze są wielkie. W najbliższych latach Ministerstwo Obrony Narodowej będzie miało do wydania rekordowe - porównując z tymi sprzed 10 lat - kwoty. Zgodnie z ustawą budżetową, rząd przeznaczy na obronę narodową prawie 100 mln złotych. Jest też Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych z kwotą 40 mld złotych. Wydamy na zbrojenia nawet 4 proc. polskiego PKB. Oczywiście polski PKB jest niższy niż niemiecki czy francuski, ale to i tak duże pieniądze.
Scheda po II Rzeczypospolitej
Pytanie, do jakich firm trafią te środki? Odpowiedź jest prosta - w dużej części na Górny Śląsk.
Ten region ma olbrzymi potencjał i tradycje. Teren niegdyś naszpikowany kopalniami i hutami stał się oczkiem w głowie władz II RP, które zlokalizowały tam Centralny Okręg Przemysłowy. Jego wagę docenili w czasie II wojny światowej Niemcy, lokując tutaj albo wykorzystując do produkcji firmy mające olbrzymi udział w produkcji broni.
Albert Speer, minister uzbrojenia III Rzeszy, w memorandum do Adolfa Hitlera ze stycznia 1945 roku pisał: „Z chwilą utraty Górnego Śląska niemiecki przemysł zbrojeniowy nie będzie w stanie zaspokoić nawet najbardziej niezbędnych potrzeb frontu, amunicyjnych, broni i czołgów”. To tu według niemieckich meldunków miano produkować korpusy do wielostopniowych rakiet Rheinbote, określanych w ówczesnej niemieckiej propagandzie jako kolejna „cudowna broń” - V4. Próby odbywały się w Drogosławiu pod Bydgoszczą, ostrzeliwano nimi Antwerpię, ale bezskutecznie. Pociski nawet nie trafiały w to olbrzymie miasto.
Kraby dla Ukrainy
Tyle historii. Obecnie na terenach dawnego przedwojennego COP z czasów II RP jest kilkadziesiąt spółek zbrojeniowych i podwykonawców, a firmy znajdują się choćby w Mielcu czy Skarżysku-Kamiennej.
Pogranicze województw mazowieckiego i świętokrzyskiego to niejedyne miejsca wywodzące się z COP, a będące kluczowe również dla dzisiejszej zbrojeniówki. Strategicznym zakładem na mapie polskiej zbrojeniówki jest również sięgająca swoją historią do czasów II RP Huta Stalowa Wola.
Spółka właśnie podpisała dużą umowę na dostawy bojowych wozów piechoty Borsuk oraz wozów specjalistycznych dla polskiej armii. To stąd pochodzą też przekazane Ukrainie armatohaubice Krab. Kraby to nie jest polski wynalazek, mają koreańskie podwozie i brytyjską nadbudowę oraz działo. Doskonale sprawdzają się w boju.
Stalowa Wola przejęła majątek dotychczasowego producenta podwozi Krabów.
- Po przejęciu majątku LiuGong zwiększymy moce produkcyjne i swój potencjał. Ten krok pomoże nam m.in. produkować w przyszłości ponad 100 armatohaubic Krab rocznie - powiedział prezes Huty Stalowa Wola Jan Szwedo. Okazuje się, że HSW przejęła, sprzedaną 11 lat temu chińskiej firmie LiuGong, część huty, która produkowała maszyny budowlane. W dwóch halach produkowany będzie teraz sprzęt wojskowy. HSW zatrudniła również prawie 600 dotychczasowych pracowników spółki.
Lufy na skalę świata
Warte ponad 50 mln zł inwestycje z ostatniej dekady pozwoliły HSW uruchomić najnowocześniejszą na świecie wytwórnię luf średnich i dużych kalibrów do armat od 30 do 155 mm, a także o długości powyżej 4,5 m. W Europie oprócz Rosjan tak zaawansowane technologicznie produkty, pozwalające uzbrajać czołgi, moździerze i całe serie systemów broni przeciwlotniczej czy morskiej, oferują tylko dwa największe koncerny w krajach NATO: francuski Nexter i niemiecki Rheinmetall.
To właśnie współpraca licencyjna z Rheinmetall Waffe Munition pozwoliła HSW szybko dogonić liderów unikalnej lufowej specjalizacji. Wieloletnią współpracę huty z Rheinmetallem przypieczętowało podpisanie umowy o licencyjnej produkcji luf kal. 120 mm do wyznaczających światowe standardy pancerne czołgów Leopard.
Po co produkować lufy? Ten element działa, który bardzo szybko się zużywa w walce. Zużycie powoduje, że pociski są wystrzeliwane na niezamierzoną, bliższą odległość, a więc sprzęt staje się mniej celny. Żywotność lufy określa się różnie; w czasie II wojny światowej było to kilkaset strzałów. W poradzieckich czołgach T-72 żywotność lufy wynosi ok. 200-300 strzałów, w Leopardach - ok. 700. Jedynym wyjściem jest wymiana lufy w warunkach polowych, co problemem nie jest.
HSW ma podpisaną także umowę na dostarczenie pół tysiąca wozów piechoty Borsuk. Oprócz Borsuków w wariancie bojowym umowa przewiduje zamówienia na wozy rozpoznania, dowodzenia, ewakuacji medycznej, zabezpieczenia technicznego i rozpoznania skażeń. Mają powstać także cięższe wozy piechoty na bazie podwozia Kraba. Pierwsze cztery Borsuki otrzymała w ubiegłym roku 16. Dywizja Zmechanizowana, której jednostki są rozlokowane w północno-wschodniej Polsce. Cięższe wozy mają trafić do 18. Dywizji Zmechanizowanej, która będzie uzbrojona w czołgi Abrams.
Kamizelki kuloodporne i buty
Rosyjska agresja w Ukrainie sprawiła, że polski przemysł zbrojeniowy notuje gigantyczne zyski - informuje „Forbes”. Akcje Lubawy - producenta m.in. hełmów i kamizelek kuloodpornych - wzrosły na początku pandemii z 98 groszy do 5 zł. Podobny skok wartości odnotował Protektor, producent bardzo dobrych butów dla wojska - jego akcje wzrosły z 2,5 zł do ponad 6 zł.
Największych pięć firm zbrojeniowych niezrzeszonych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej - Polskie Zakłady Lotnicze Mielec i Świdnik, Lubawa, Protektor Lublin, Fabryki Amunicji Myśliwskiej Fam-Pionki - oraz samej PGZ wygenerowały przychody na poziomie 9 mld zł. Oznacza to wzrost o 4,8 proc. w stosunku do 2019 roku. Za lwią część tych przychodów odpowiada oczywiście Polska Grupa Zbrojeniowa i firmy w niej skupione. To jeden z największych koncernów obronnych w Europie. W ramach grupy zrzeszonych jest ponad 50 mniejszych producentów, a dodatkowo PGZ ma udziały w 32 innych spółkach.
KGHM dla armii
Spółki z Grupy KGHM podpisały umowę dotyczącą strategicznej współpracy ze spółkami Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Współpraca ma dotyczyć realizacji wspólnych projektów badawczo-rozwojowych, produkcyjnych i handlowych, m.in. w obszarze amunicyjno-rakietowym. Stronami niedawno podpisanej umowy są spółki: KGHM Polska Miedź SA, Centrozłom Wrocław SA, Walcownia Metali Nieżelaznych Łabędy, KGHM Metraco SA, Nitroerg oraz KGHM Zanam. Po stronie PGZ są to spółki: Polska Grupa Zbrojeniowa, Mesko, Zakłady Metalowe „Dezamet” SA, Zakład Produkcji Specjalnej Gamrat, Zakłady Chemiczne Nitro-Chem i Bydgoskie Zakłady Elektromechaniczne Belma.
Trotyl dla USA
A propos umów trzeba wspomnieć o bydgoskich zakładach Nitro-Chem. To jeden z największych producentów materiałów wybuchowych w Europie. Spółka sprzedaje trotyl m.in. do USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, a nawet Izraela i Arabii Saudyjskiej.
Historia firmy sięga II wojny światowej, kiedy m.in. na jej obecnym terenie powstała niemiecka spółka Dynamit AG Fabrik Bromberg. W 1945 roku maszyny do produkcji trotylu i elaboracji amunicji rozkradli Sowieci, zostały budynki, kilometry dróg i linii kolejowych. Powołano wówczas do życia Państwową Wytwórnię Prochu w Łęgnowie. W 1952 r. doszło w niej do potężnej eksplozji na linii produkcyjnej trotylu, w wyniku której zginęło 15 pracowników, 84 zostało rannych, a w promieniu 10 km w mieście powypadały szyby z okien.
W tej chwili Nitro-Chem opuszczają produkowane licencyjnie bomby do samolotów wielozadaniowych F-16, amunicja do Leopardów, firma współpracuje także przy budowie pierwszego w Polsce ładunku termobarycznego.
Wojskowe Zakłady Uzbrojenia w Grudziądzu są jedyną polską spółką zbrojeniową specjalizującą się w serwisie przeciwlotniczych i przeciwrakietowych wozów systemu OSA, corocznie je modyfikują. To, co prawda, konstrukcja z lat 60., ale wciąż używana. W planie Inspektoratu Sił Zbrojnych na 2024 zawarto postępowanie na wykonanie konserwacji i napraw przeciwlotniczych zestawów rakietowych KUB, OSA oraz podzespołów i części na latach 2024-2026. W tym przypadku wchodzi w grę kontrakt wart aż 42 mln złotych.
Najmłodszą - niespełna 30-letnią - jest bydgoska firma TELDAT, ale ma olbrzymie osiągnięcia. TELDAT stworzył oprogramowanie o kryptonimie Jaśmin, które pozwala przesyłać natychmiast nie tylko rozkazy, polecenia, meldunki, raporty, ostrzeżenia i alarmy, lecz także kluczowe dane, jak np. obraz z drona. Jaśmin może być bez problemu instalowany na komputerach osobistych, laptopach, tabletach i smartfonach. System jest obecnie uznawany za najlepsze oprogramowanie tego typu na świecie. TELDAT ma też swój udział w produkcji pocisków przeciwlotniczych Patriot.
Mielec z Lockheed Martin
Drugim po PGZ producentem zbrojeniowym w Polsce są Zakłady Lotnicze Mielec. Aż 85 proc. przychodów firmy stanowi eksport. Mielec to największy zakład produkcyjny Lockheed Martin poza granicami Stanów Zjednoczonych. Mieleckie zakłady projektują, produkują oraz serwisują samoloty i śmigłowce od 86 lat.
W 2007 r. sto procent udziałów Polskich Zakładów Lotniczych zostało zakupione od ARP SA przez United Technologies Holdings, spółkę United Technologies Corporation. W ramach koncernu UTC, bezpośrednią współpracę z PZL Mielec podjęła spółka grupy - firma Sikorsky, będąca światowym potentatem w produkcji śmigłowców.
W 2015 roku Sikorsky i PZL Mielec zostały przejęte przez Lockheed Martin z siedzibą w Bethesda, w stanie Maryland. Lockheed jest globalnym koncernem zajmującym się przemysłem obronnym i lotniczym. Firma zatrudnia 122 tysiące pracowników na całym świecie i jest zaangażowana przede wszystkim w badania, projektowanie, rozwój, produkcję, integrację i podtrzymywanie zaawansowanych systemów technologicznych.
PZL Mielec posiadają zakład produkcji płatowców, linię produkcyjną końcowego montażu, centrum wykończeniowe i lotnicze centrum operacyjne. W PZL Mielec proces produkcyjny rozpoczyna się na poziomie najdrobniejszych komponentów, przez półmontaż i montaż końcowy, po testy w locie i fazę akceptacji klienta. Obecnie firma zatrudnia 1600 osób, w tym wysoko wykwalifikowaną kadrę inżynieryjno-techniczną oraz produkcyjną, cenioną na arenie międzynarodowej, szczególnie za wysoką jakość i terminowość dostaw. Warto również zaznaczyć, że PZL Mielec zapewnia dodatkowo 5000 miejsc pracy w łańcuchu dostaw, a siatka krajowych dostawców obejmuje 1233 podwykonawców.
Drony z Bydgoszczy
Skoro już jesteśmy przy lotnictwie, nie sposób nie wspomnieć o działających w kooperacji Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 i łódzkich WZL nr 4. Te ostatnie po wojnie ulokowano na terenach przyległych do Lotniska Bemowo, w 1951 roku uruchomiono tam wojskową Lotniczą Bazę Remontową. Remontowano samoloty będące na wyposażeniu Wojska Polskiego, a pamiętające zmagania na frontach II wojny światowej: myśliwskie Jakowlew Jak-9P, szturmowe Iljuszyn Ił-10, bombowe Petlakow Pe-2. W 1954 roku powstały wówczas specjalistyczne działy remontowe, płatowcowy i silnikowy. Opanowano procesy od demontażu maszyn, remontów silników, remontów płatowców po montaż końcowy i próby w locie. Z uwagi na ogromny wzrost ilości eksploatowanego sprzętu w Lotnictwie Polskim, zdecydowano o otwarciu kolejnych lotniczych zakładów remontowych i ich specjalizacje. W Warszawie skupiono się na remoncie silników. Remontowano samoloty: Mikojan MiG-15, MiG-15bis, Lim-1 , Lim-2, Iljuszyn Ił-28.
Obecnie są wiodącym w kraju przedsiębiorstwem zajmującym się remontem i serwisem turbinowych jednostek napędowych, m.in. wykonując naprawy dla Sił Zbrojnych RP oraz świadcząc usługi dla klientów sektora cywilnego.
Bydgoskich WZL nr 2 nie trzeba przedstawiać. Nie dość, że remontują i malują spore samoloty cywilne różnych światowych linii, to biorą udział w polskim programie wdrażania do produkcji dronów bojowych. Zakłady podpisały też olbrzymi kontrakt na remonty amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-16 stacjonujących w Europie.
Ostatni sukces WZL nr 2 to podpisanie umowy z koreańskim koncernem Korean Aerospace Industries. Firma będzie ściśle współpracowała z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi Nr 2 przy realizacji polskiego programu lekkich samolotów wojskowych FA-50. Porozumienie ma na celu określenie obszarów współpracy przemysłowej dotyczącej programu wsparcia eksploatacji samolotów FA-50, w szczególności wsparcia logistycznego, a także obsługi, naprawy, remontu i modernizacji FA-50, co pozwoli WZL Nr 2 na stworzenie centrum serwisowego w Polsce dla tych maszyn.
To nie jest maszyna do szycia!
Za komuny krążył dowcip na temat produkcji zakładów Łucznik z Radomia, wytwarzającej maszyny do szycia. Pracownicy wynosili przez bramę części i jakkolwiek nie próbowali ich w domu składać, zawsze wychodził karabinek Kałasznikowa...
- 2023 to był bardzo trudny rok. Ten, w którym stanęliśmy przed ogromnym wyzwaniem, jeżeli chodzi o liczbę wyprodukowanych jednostek broni w skali roku. Do tej pory nigdy nie było tak dużego kontraktu i zapotrzebowania rynkowego, związanego z budowaniem bezpieczeństwa państwa. Zaczęliśmy rozpędzać kontrakt, który zawarliśmy z Ministerstwem Obrony Narodowej do 2026 roku. Tak na poważnie zaczęliśmy go realizować właśnie w 2023 roku - stwierdza Seweryn Figurski, członek zarządu Fabryki Broni Łucznik Radom.
Dziś wydajność Łucznika wzrosła niemal dwukrotnie przy praktycznie tym samym parku maszynowym i poziomie zatrudnienia. Maszyn do szycia już się tu nie produkuje.
Zakłady Łucznik opuszczają przede wszystkim karabinki Grot. Zmodyfikowany kałasznikow produkowany pod nazwą Beryl przestał schodzić z linii firmy w 2017 roku. Groty są na wyposażeniu Wojska Polskiego, ale trafiły także... na Ukrainę. Tam przeszły chrzest bojowy. Są chwalone za niezawodność i trwałość. Polskie Groty są przystosowane do strzelania amunicją NATO-wską kalibru 5,56 mm, ale - i to ciekawostka - karabinki można przekonwertować do amunicji popularniejszej na Wschodzie - 7,62 mm. W tej chwili Łucznik prowadzi prace już nad trzecią wersją Grota.
Łucznik produkuje także pistolet VIS100, nawiązujący nazwą do legendarnej polskiej przedwojennej konstrukcji. Pistolet trafia do wojska. Inną konstrukcją - praktycznie już ukończoną - jest pistolet MPS przeznaczony dla służb mundurowych. Premiera ma nastąpić jesienią tego roku. W trakcie wdrożeń jest także modułowy pistolet maszynowy. Wyprodukowano na razie kilka sztuk. Na razie z testów wynika, że przy takich gabarytach jest to broń bardzo nisko odrzutowa, bardzo celna, sprawdzająca się na dystansie, do jakiego została stworzona.
Piorun z Mesko
Skoro jesteśmy przy wojnie na Ukrainie, koniecznie trzeba wspomnieć o Piorunie z zakładów amunicyjnych Mesko. Firma o stuletniej tradycji produkuje wyjątkowo udaną broń do zwalczania śmigłowców, samolotów i dronów. Rakieta dysponuje zapalnikiem wyposażonym w czujnik zbliżeniowy, pozwalającym razić cel w przypadku jego bliskiego minięcia. Piorun ma mechanizm startowy pozwalający na m.in. wybór trybu pościg-spotkanie, rodzaju celu, warunków pogodowych, realizuje też zapytanie swój-obcy, komunikuje się z celownikami optycznym i termowizyjnym, posiada możliwość zastosowania klucza autoryzacji.
Zakłady Mesko mają także ofertę zagraniczną. W lutym br. prezentowały ofertę przygotowaną dla państw Bliskiego Wschodu na targach w Rijadzie - stolicy Królestwa Arabii Saudyjskiej. Oferowano Pioruny oraz amunicję mało- i średniokalibrową.
Plan modernizacji ciągle zmieniany
W armii nic nie dzieje się bez przyczyny, bo modernizacja polskiego wojska toczy się według tzw. Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. To tajny dokument. Problem polega na tym, że co kilka lat powstają jego kolejne edycje, które wskazują na przesunięcia w czasie realizacji niektórych przedsięwzięć, dodają nowe zamierzenia i usuwają zrealizowane lub te, z których zrezygnowano. Programów jest mnóstwo, trzeba jednak zwrócić uwagę na jeden o kryptonimie „Orka”. Zakłada wyposażenie Marynarki Wojennej w okręty podwodne.
A z tym nie jest ciekawie, bo w tej chwili... nie mamy żadnego okrętu podwodnego. W 2021 roku na wyposażeniu MW mieliśmy przekazane przez marynarkę Norwegii stare okręty typu Kobben. Wycofano je ze służby, jeden trafił nawet do Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. W roku 2021 zostaliśmy z jednym okrętem - ORP Orzeł. To dziś już prawie 40-letni, poradziecki okręt w klasyfikacji NATO-wskiej oznaczony jako Kilo. Dwie dekady temu spisywał się bardzo dobrze, jednostka brała udział w manewrach NATO jako... cel. Tyle tylko, że teraz okręt więcej czasu spędza w stoczni niż w służbie. Jakiś czas temu przez media społecznościowe przetoczył się dramatyczny apel marynarzy, zwracających uwagę, że służba na Orle z uwagi na jego stan techniczny zagraża ich życiu.
Dwa lata remontu i nic
Ostatni remont naszego Kilo trwał dwa lata w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni. Naprawy kosztowały 23 mln zł. Zakres prac obejmował m.in. naprawę uszkodzonego kadłuba i zbiorników balastowych. W połowie ub. roku Orzeł wyszedł na próby morskie. I na tym się skończyło, bo w grudniu ogłoszono dwa przetargi na kolejne naprawy. Przetarg na usunięcie usterki peryskopu wygrała firma JT Ship Service z Suchego Dworu. Prace opiewają na kwotę 27 tys. zł. Według opisu zamówienia peryskop... nie obraca się w lewą stronę. W kolejnym postępowaniu ogłoszonym przez Komendę Portu Wojennego prace będą dotyczyły naprawy masztu anteny. Okazało się, że stwierdzono nieszczelność systemu hydrauliki, a maszt anteny po podniesieniu... sam się opuszcza. Opiewającą na ponad 220 tys. zł ofertę złożyła ta sama firma.
Mimo możliwości stoczniowych raczej niczym zakończy się pomysł sprzed kilku lat, że to Polska zacznie produkować okręty podwodne. Nie mamy doświadczenia, bo żadnego nie zbudowaliśmy.
Co innego w przypadku okrętów nawodnych. Pod polską banderą pływają już dwa powstałe w kraju niszczyciele min klasy Kormoran. Stępka pod budowę czwartego - budowanego równolegle z trzecim - niszczyciela min typu Kormoran II została w ub. roku położona w gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding.
Będą fregaty
W styczniu tego roku w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni odbyła się uroczystość położenia stępki pod pierwszą z jednostek realizowanego z Wielką Brytanią projektu budowy fregat wielozadaniowych Miecznik - przyszłego ORP Wicher. Takich jednostek mamy mieć trzy. Wicher ma być gotowy w 2026 roku. Wcześniej zbudowano przy udziale polskich firm dwie hale, w których mają powstawać Mieczniki.