Polska kabaretem stoi [wywiad, zdjęcia, wideo]

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Hołod
rozmawiała Anna Gronczewska

Polska kabaretem stoi [wywiad, zdjęcia, wideo]

rozmawiała Anna Gronczewska

Rozmowa z Tadeuszem Drozdą, satyrykiem, założycielem m.in. kabaretu Elita, prowadzącym program „Dyżurny satyryk kraju.

- Polska telewizja opanowana jest przez kabarety, można je oglądać prawie na każdym kanale. Dlaczego tak się dzieje?
- Jest monopol pewnej pani, która zebrała grupę ludzi i pokazuje się ich w telewizji. Ta grupa, w różnych konfiguracjach, przygotowuje telewizyjne programy kabaretowe. I już! Zawsze w polskiej telewizji było tak, że ktoś decydował o tym, jaki gatunek programów ma być pokazywany. Kabaret to dość specyficzny gatunek. Choć te programy są do siebie bardzo podobne, nie różnią się w formie, treści. To jest kolejny monopol.

- Teraz mamy nowe władze telewizji publicznej...
- Nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja po tych zmianach. Może nowa władza będzie miała swoich, którzy będą też robić takie rzeczy. Minęły czasy, gdy w telewizji były prezentowane wszelkie formy kabaretu. Jak na przykład monologi, które dziś nazywają się stand-up. Byli artyści występujący solowo czy też w grupie, jak kabaret OT.TO. Dziś tego nie ma.

Tadeusz Drozda
Tomasz Hołod Tadeusz Drozda urodził się 3 kwietnia 1949 roku w Brzegu Dolnym. Z zawodu jest inżynierem elektrykiem, absolwentem Politechniki Wrocławskiej. Jest założycielem kabaretu Elita. Wiele lat prowadził w Polsacie program „Dyżurny satyryk kraju”, w TVP 1 program „Śmiechu warte”, a w TVP2 i Polonii talk-show „Herbatka u Tadka”. Jest ojcem trzech córek, a także ciotecznym bratem popularnego aktora Cezarego Żaka.

- Co więc jest?
- Kabaret, który uprawia sztukę skeczu. Trzeba się przebrać, użyć w miarę możliwości kilku nieprzyzwoitych słów. To jest pomysł na kabaret. To się przyjęło, może nie tyle wśród publiczności, co decydentów, którzy decydują o tym co puszczać w telewizji.

- Ale z drugiej strony, nie tylko telewizyjne, występy tych kabaretów budzą duże zainteresowanie. Ludzie lubią je oglądać. Na przykład tłumy przychodzą co roku na „Polską Noc Kabaretową”, która jest organizowana w łódzkiej Atlas Arenie.
- Bo ludzie chcą oglądać to, co wcześniej widzą w telewizji. A tam widzą ciągle tę samą grupę osób. Są oni reklamowani w telewizji, potem występują na estradzie. Przecież kabaret to nie tylko to, co widzimy teraz w telewizji. Jest kabaret literacki, piosenka poetycko-kabaretowa. Ci ludzie tego nie uprawiają. Oni grają ze sobą skecze, przerabiając często dowcipy z internetu na dialogi. To jakaś forma pozornej wolności, by ludziom pokazać, że kpią ze wszystkiego. A z czego oni kpią? Głównie z policji i księży.

- I polityków?
- No tak. Ale głównie specyficznych. I tych, z których jest dobrze widziane, by z nich pożartować.

- Z drugiej strony ludzie lubią oglądać te programy.
- To niech oglądają.

- Można to porównać do czasów Elity, kabaretu Tey..
- Niech pani sama porówna. Kiedyś dla kabaretu pisało się specjalne programy, dalej też takie są. Trudno jednak dziś nazwać literaturą to, co ogląda się teraz w telewizji. Ja raczej tego nie oglądam.



- A co u Pana słychać, niedawno obchodził Pan kolejny jubileusz?
- Zawsze jakiś jubileusz się znajdzie. Ja sobie tylko z tych jubileuszy żartuję. Na estradzie występuję rzadko, a już w Polsce bardzo rzadko. Czasami ktoś o mnie sobie przypomni. Wyjeżdżam za to na dłużej za granicę i tam mnie jeszcze pamiętają. Na bieżąco nie oglądają telewizji, więc pamiętają, co było kiedyś.

- Był Pan kiedyś „Dyżurnym satyrykiem kraju”, taki program prowadził pan w Polsacie.
- I dalej robię program tego typu. Tylko w takiej stacji, której nikt nie ogląda. Nazywa się Superstacja. „Dyżurny satyryk kraju” był robiony dla Polsatu, ale stacja odstąpiła od tego typu programów. Było to już kilkanaście lat temu. Program, który przygotowuję dla Superstacji, nazywa się „Drozda na weekend”. Mało kto to ogląda..., ale można go obejrzeć w internecie. Trzeba jednak włączyć komputer i... poszukać.A tu pani wchodzi do domu, włącza Dwójkę i kabaret leci od rana do nocy.

- Pan swoją przygodę kabaretową zaczynał w Elicie...
- Ja sam ten kabaret założyłem! Tak więc zaczynałem sam u siebie. Kolegów namawiałem na ten kabaret, przede wszystkim Jana Kaczmarka. Razem zaczynaliśmy, a potem dochodzili kolejni koledzy.

- Był to kiedyś kultowy kabaret...
- Na pewno. Tylko nie mieliśmy możliwości, by stale być w telewizji. A nawet wcale nie można było w niej być. Trochę nas jednak pokazywano. Na tyle dużo, że ludzie przychodzili potem na nasze występy. Było tak: kiedyś podobno malował Matejko, ale już nie żyje, Mickiewicz pisał dobre wiersze. Tak do tyłu nie będziemy patrzeć.

- Wam było kiedyś łatwiej niż dzisiejszym kabareciarzom?
- Dzisiaj jest znacznie łatwiej. Nie ma żadnej cenzury. Wystarczy stworzyć grupę kilku śmiesznych, w miarę dowcipnych ludzi. Telewizja dziś „łyka” wszystko. Kiedyś nie można było zdobyć tak szybko popularności jak dziś.

- Tych kabaretów jest teraz mnóstwo. Polska dziś kabaretem stoi. Ogląda się go w niemal wszystkich stacjach telewizyjnych.
- Tylko ciągle jest ten sam kabaret.

rozmawiała Anna Gronczewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.