Policja odholowała auto, koszty rosną
Pan Zbigniew stara się odzyskać swój samochód, który trafił na policyjny parking. Mieszkańcy jednak się cieszą, że mężczyzna stracił auto, ponieważ twierdzą, że jeździł po alkoholu.
Zbigniew Szymczak jest emerytem. Do tego ma problemy z kręgosłupem, wymaga stałej opieki. Miesiąc temu stracił samochód. Ten trafił na policyjny parking. Dlaczego? - Kluczyki ukradł mi sąsiad, który był pijany. Próbowałem go zatrzymać, ale wyjechał i go uszkodził. Rozwalił płot, zniszczył kierunkowskaz. Policja zabrała samochód na lawetę i tyle go widziałem - opowiada mieszkaniec Kosierza.
Samochód znajduje się tam od miesiąca. - Policja wysłała pismo, gdzie oznajmiła, że mogę odebrać swój pojazd - podkreśla. Problem w tym, że samochód, znajdujący się na parkingu policyjnym generuje koszty. Za samo jego przetransportowanie właściciel musi zapłacić prawie 400 zł. Za każdą dobę na parkingu - 39 zł. - W sumie zalegam już 1.650 zł. Nie mam takich pieniędzy. Z emerytury dostaję 1.200 zł. Wydaję większość na leki. Wcześniej nie mogłem zapłacić, ponieważ emeryturę dostałem dopiero kilka dni temu - opowiada mieszkaniec Kosierza. - To mój jedyny środek lokomocji. Co ja mam teraz zrobić? - dopytuje się mężczyzna. Zadaliśmy podobne pytanie policji w Krośnie Odrz. - Jeśli pismo zostało wysłane i właściciel może odebrać samochód, to właśnie on jest do tego zobowiązany. Jeśli pojazd pozostaje na parkingu, to naliczana jest opłata. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy zabezpieczamy samochód, który jest potrzebny w związku z jakimś zdarzeniem. Wtedy koszty pokrywa policja - wyjaśnia rzecznik krośnieńskiej policji, Justyna Kulka.
Mieszkańcy nie chcą, żeby Szymczak odzyskał swój pojazd. Dlaczego? Ponieważ, jak uważają, on również wsiada za kółko po alkoholu. Opowiadają nawet, że sytuacja z rozbiciem samochodu wyglądała inaczej. - Sama widziałam, że poprosił pijanego kolegę, żeby przestawił auto. Sam zresztą też był po alkoholu - opowiada sołtys miejscowości, Helena Rewers-Polewka. - Do tego był bardzo wulgarny wobec panów policjantów, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia - dodaje. Sąsiedzi również potwierdzają, że jest człowiekiem wybuchowym i często nadużywa alkoholu. - Ostatnio pijany przewrócił się i chciałam mu pomóc wstać, ale zostałam zwyzywana - stwierdza starsza kobieta. Jeden z sąsiadów przyznaje, że ciężko żyć obok niego. - Organizuje libacje do później nocy. Jest bardzo głośny - mówi.
Mieszkańcy przyznają, że bali się o bezpieczeństwo, gdy emeryt z Kosierza wsiadał za kółko. - W zeszłym roku o mało nie potrącił mi syna i wnuczkę. Był pijany - opowiada starsza kobieta. Jakim cudem nie zatrzymała go wtedy policja?_- Próbowaliśmy go przytrzymać, ale wyrywał się. Nie chcieliśmy mu zrobić krzywdy. Kiedy przyjechała policja, to zamknął się w domu i nie otwierał - opowiada sołtys.
Pan Szymczak twierdzi, że było inaczej. - Noga ześlizgnęła mi się z hamulca i musiałem szybko odbić na pobocze. To mężczyzna, który mnie przetrzymywał, był pijany i uszkodził mi nadgarstek. Policji nie wpuściłem, bo bez aparatu słuchowego nic nie słyszę - podkreśla. Sprawa teraz rozstrzyga się w sądzie.