Polacy na dobrej drodze [zdjęcia]
- Jestem dumny ze swojej drużyny - mówi A.J. Slaughter o występie Polaków przeciwko Estonii. Ale do końca eliminacji pozostały jeszcze trzy mecze.
Polacy pokonali Estonię 78:64 i była to ich trzecia kolejna wygrana w eliminacjach do EuroBasketu. Jako jedyni nie zanotowali jeszcze porażki i prowadzą w grupie.
- To był ważny mecz dla nas, ponieważ chcemy kontrolować sytuację w grupie. Estonia cały czas walczyła, aby nas dogonić. Cieszę się jednak, że sobie poradziliśmy. Wszyscy gramy razem, chemia w drużynie jest bardzo dobra - mówił Slaughter, jeden z bohaterów spotkania w Lublinie. Trafił 5 z 8 rzutów, miał 3 asysty i 2 zbiórki przez niespełna 22 min gry. A trafiał w bardzo ważnych momentach.
- Ten mecz był dokładnie taki, jak się spodziewaliśmy. Estonia włożyła w niego mnóstwo serca - mówi trener polskiej reprezentacji Mike Taylor. - Pokazaliśmy rewelacyjną obronę zespołową w pierwszej połowie. W trzeciej kwarcie to oni nas zaskoczyli swoją defensywą. Zostawali w grze głównie dzięki swoim rzutom z dystansu. Jestem jednak zadowolony ze sposobu w jaki graliśmy. To było wielkie zespołowe zwycięstwo.
Polskę chwalił trener rywali, Titt Sokk: - Polska drużyna jest silna i ma prawdopodobnie najlepszych zawodników w naszej grupie. Przeciwnicy grali agresywnie, szczególnie w obronie. Nasze straty dawały im szanse na łatwe punkty. To była główna różnica między nami.
Biało-czerwoni zagrali rzeczywiście bardzo dobrze w obronie (wymusili 19 strat, wygrali zbiórkę 39-26), a co najważniejsze - bardzo zespołowo (17 asyst). Czołowy strzelec Estończyków - Rain Veideman - miał tylko 10 pkt. (4/10 z gry), świetnie pilnowany przez Mateusza Ponitkę (15 pkt. 5 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty). To już znak charakterystyczny dla drużyny Mike Taylora - agresywna obrona, po której rywale mają mało czasu na oddanie rzutu, albo tracą piłkę. Podobno Taylor i cały zespół mają opanowane około stu zagrywek w ataku i obronie. W zależności jak gra rywal pod niego opasywane są najodpowiedniejsze.
Tak czy inaczej, odmłodzona polska reprezentacja gra nowocześnie, nie boi się nikogo i już z niemałych opresji podczas tych eliminacji wychodziła obronną ręką. Każdy wie, co ma robić na boisku, nie ma przypadkowości, choć trener pozostawia pewien element swobody. Na razie trzy lata pracy kadry z Taylorem są udane.
A żeby były jeszcze bardziej udane, trzeba wygrać jeszcze trzy mecze i przywitać się z EuroBasketem. Najważniejszy już w sobotę w Portugalii. To nie będzie łatwe spotkanie - Estonia wygrała tam po zaciętym meczu 76:68. A jedna, przypadkowa porażka może Polskę drogo kosztować.
Często zdarza się sytuacja, że po dobrym meczu z jednym z faworytów grupy, drużyna w następnym prezentuje się znacznie gorzej i przegrywa. A na dodatek dalekie podróże już wychodzą Polakom bokiem, co widać było po wczorajszym meczu po zmęczonym Adamie Waczyńskim. A przed nimi jeszcze dwa ciężkie wyjazdy - w sobotę do portugalskiego Oliveira de Azemeis (mecz o 19.30) i za tydzień do estońskiego Tartu. w międzyczasie zagrają w Toruniu z Białorusią (14 września) i wydaję się, że to będzie najłatwiejsze spotkanie z wszystkich pozostałych. Ale nie oznacza to, że będzie bardzo łatwe, bo selekcjoner Białorusi Aleksander Krutikow potrafi wymyślić coś specjalnego. W końcu doskonale zna polski basket, bo jest mieszkańcem Bydgoszczy i przez wiele lat w Polsce pracował.