Policjanci prowadzili ćwiczenia na strzelnicy. Czy to z ich broni pochodzi pocisk, który upadł obok uczniów, ustali prokurator.
Miłosz Kwaśnik, uczeń Technikum Leśnego w Rogozińcu opowiada z przejęciem o zdarzeniu w lesie: - Kiedy byliśmy na śniadaniu, usłyszeliśmy strzały i lecące rykoszety. Myślę, że było ich kilka. W pewnej chwili zauważyłem czy też usłyszałem, jak kula odbiła się od drzewa i wpadła w ziemię między mną a Kamilem. Widziałem jak się ściółka poruszyła, więc przejechałem po niej ręką i znalazłem kulę. Była jeszcze ciepła. Pocisk oddałem naszemu wychowawcy.
Słowa Miłosza potwierdza Kamil. - Byliśmy w lesie i słyszeliśmy świsty. W pewnej chwili jedna z kul upadła około metra od miejsca, w którym stałem. Miłosz był bliżej i to on oddał pocisk wychowawcy. Ten z niedowierzaniem popatrzył na niego i szybko pojechał na strzelnicę.
Strzelali policjanci
O zdarzeniu w Rogozińcu poinformowali nas rodzice trzeciej klasy Technikum Leśnego. To oni w trzech grupach, liczących 22 osoby byli w lesie, gdzie w ramach praktyki prowadzono wycinkę. - Na strzelcy byli policjanci i strzelali z tzw. kałacha czyli kbk-AK. Strzelnica była oddalona od uczniów około 300 metrów i kiedy młodzi ludzie usłyszeli strzały, musieli wręcz chować się za drzewa. Wychowawca błyskawicznie powiadomił policjantów, a ci przestali strzelać. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale takich sytuacji nie można bagatelizować. Sprawą powinien zająć się prokurator, bo kiedyś może dojść do tragedii - usłyszeliśmy od pana Edwarda.
- Wiem o zajściu. Zgłosił je kierownik Gerard Kurek, który był z uczniami w lesie. Zgodnie z jego relacją oraz Rafała Rzeszuty pocisk wpadł między uczniów i jeden z nich wyjął go z ziemi. Mam też notatkę służbową pana Rafała. Po rozmowie z komendantem policji w Świebodzinie podjąłem decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratora. Niech on wyjaśni sprawę - tłumaczył dyrektor Technikum Leśnego Antoni Pawłowski. Dodał on też, że sam komendant policji zasugerował, by sprawa trafiła do prokuratury. - Takiego zdarzenia nie było od lat. Chociaż strzelnica istnieje ponad 30 lat. Jestem wręcz przestraszony, bo w lesie była też moja córka - dodał dyrektor technikum.
Usłyszałem świst pocisku i zauważyłem, że upadł on nieopodal uczniów
Najwięcej szczegółów zna Rafał Rzeszuta, pracownik służby leśnej. To on odebrał kulę od Miłosza i powiadomił strzelających o zajściu, co sprawiło, że strzelanie ustało. - W pewnej chwili usłyszałem świst pocisku i zauważyłem, że upadł on nieopodal uczniów. Jeden z nich go wydobył. Obecnie jest on w moim posiadaniu - tłumaczył pan Rafał. Dodał, że niezwłocznie powiadomił telefonicznie dyrekcję szkoły i udał się na strzelnicę. - Chciałem powiadomić policję, a tu okazało się, że z broni maszynowej strzelają policjanci. Byli tak samo zaskoczeni jak ja, stąd strzelanie wstrzymano - opowiada pan Rafał.
Nasz rozmówca nie chciał pokazać pocisku. Zapewnił, że przekaże go prokuratorowi. Usłyszeliśmy jedynie, że jest on uszkodzony, a konkretnie w tylnej jego części jest wgłębienie, co zapewne świadczy, iż jest to rykoszet. Ale to powinien zbadać specjalista. I tak się najpewniej stanie.
Szkolenie pod nadzorem
Komendant policji inspektor Mariusz Ostapczuk potwierdza, że na terenie obiektu w Rogozińcu policjanci prowadzili strzelanie z broni służbowej a konkretnie kbk AK. Zapewnia, że szkolenie odbywało się zgodnie z przygotowanym konspektem i pod nadzorem instruktora strzeleckiego. - Zachowaliśmy zasady bezpieczeństwa. Jednak w pewnej chwili jeden z opiekunów poinformował prowadzącego strzelanie, że około 300 metrów od strzelnicy znaleziono pocisk, który prawdopodobnie pochodzi z naszej broni. Dlatego przerwano strzelanie - tłumaczy komendant.
Dodaje on też, że na razie trudno jednoznacznie stwierdzić, skąd pochodzi pocisk. Czy z broni policjantów czy też innej? - O sprawie rozmawiałem z dyrektorem szkoły, sugerując, by sprawę przekazał prokuraturze. Wiem, że tak się stało. Nie chcemy niczego zamiatać pod dywan, chcemy wyjaśnienia sprawy - zadeklarował komendant.
O tym, że sprawą zajmuje się też Komenda Wojewódzka Policji w Gorzowie, która przejęła sprawę, powiadomił nas rzecznik komendy komisarz Marcin Maludy.