Po śladach krwi do mordercy...
Być może już od przyszłego roku każda komenda wojewódzka policji otrzyma skaner do trójwymiarowego odczytywania śladów krwi. Eksperci, jakich Polacy znają z serialu "Dexter", będą mogli odbyć wirtualny spacer na miejscu zbrodni. Mł. insp. Maria Walczuk, kierownik Zakładu Biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie, jest jedyną biegłą w polskiej policji, która na podstawie analizy śladów krwi odtwarza przebieg zbrodni.
Rozmowa z mł. insp. Marią Walczuk, kierownikiem Zakładu Biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie
Co możemy odczytać ze śladów krwi, pozostawionych na miejscu zbrodni? Nie wystarczą badania genetyczne, by sprawdzić, kto zabił? One wskazują przecież, że krew należy do pokrzywdzonego, bądź ofiary.
Badanie mechanizmu powstania śladów krwi to może być „kropka nad i”. Podam przykład sprawy, którą badałam. W jednym z miast w województwie kujawsko-pomorskim doszło do brutalnego mordu w domku jednorodzinnym. Podejrzenia padły na bliską znajomą ofiary, która miała na sobie ślady jej krwi, ale zapewniała, że nie zabiła, tylko weszła do mieszkania i próbowała ratować rzekomo wcześniej zaatakowanego mężczyznę. Sęk w tym, że zostawiła krwawe ślady spodu swojego obuwia. Ich analiza wskazała, że nie tylko wdepnęła w już istniejące plamy krwi, ale także na tych śladach znajdowały się inne, które mogły powstać, w wyniku oderwania się krwi od narzędzia. I takie plamy mogły powstać wyłącznie w chwili zadawania silnych uderzeń. Więc dlatego takie badania są ważne, one często spinają wszystkie inne opinie: balistyczne, genetyczne, lekarskie z sekcji zwłok. Bo żeby ustalić przebieg zdarzenia, to musimy te wszystkie elementy dopasować. I jeszcze skonfrontować z zeznaniami świadków, sprawców.
Prokuratura w Wodzisławiu Śląskim po raz pierwszy w historii zleciła taką ekspertyzę, by ustalić co właściwie zaszło latem na jednej z posesji 44-latka, który miał dosłownie zaszlachtować nożem znajomą. Ślady krwi ciągną się od jego mieszkania i wychodzą na podwórze. Ale morderca nic nie pamięta, był zbyt pijany. Wcześniej pił przez cztery dni, świętując urodziny...
Wydawałam opinię do podobnej sprawy, gdy dwóch panów przy wódce się pokłóciło, jeden zamordował drugiego, ale kompletnie nic nie pamiętał. Ekspertyza pozwoli określić przebieg zdarzenia. Na podstawie śladów krwi można ustalić, gdzie miały miejsce pierwsze ciosy, jak je zadano. Można odwzorować drogę przejścia sprawcy i ofiary, ustalić, czy uciekała, czy była wleczona. W zależności od układu i liczby plam można się dowiedzieć nawet, ile ciosów zadano, w jaki sposób były zadane. Gorzej jest ze śladami na przestrzeniach otwartych, bo tam drobinki krwi mają mniej płaszczyzn, na których mogą się zatrzymać.
O tym, że są eksperci od „śladów krwawych”, Polacy dowiedzieli się z serialu „Dexter”. Pracownik policji, który na podstawie drobinek krwi pozostawionych na miejscu zbrodni, ustala przebieg zdarzenia. Pomijając jego mroczną naturę (w serialu zabija sprawców, którym nie udaje się udowodnić winy – red.), wykonuje pani taką samą robotę. Ilu mamy specjalistów w Polsce w tej dziedzinie?
W policji jestem jedyną biegłą w zakresie badania śladów krwawych z miejsc zbrodni, rocznie wykonuję kilkanaście ekspertyz na potrzeby śledztw. W Polsce jest jeszcze kilka osób w pozapolicyjnych laboratoriach kryminalistycznych i kilku biegłych prywatnych. Jednym słowem, to jest u nas raczkująca dziedzina, ale mam nadzieję, że się będzie rozwijać. Zwłaszcza, że na świecie jest bardzo rozwinięta.
W USA, Kanadzie, Australii, Niemczech, Francji, Holandii. W krajach europy wschodniej” to się jakoś zatrzymało, ale robimy wszystko, by zmienić tę sytuację. Obecnie wspólnie z naukowcami z Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej i przedstawicielami firmy Cyborg Idea, w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju pracujemy nad stworzeniem specjalnego, skanera do rejestrowania miejsca zbrodni, dzięki któremu będziemy mogli precyzyjnie utrwalić wszystkie ślady krwawe. Obecnie urządzenie jest w fazie testów, początkowo projekt miał się zakończyć do końca tego roku, ale będziemy chcieli go wydłużyć…
Rozumiem, że efekt ma być taki, że w przyszłości eksperci z Pani dziedziny będą się mogli dzięki skanerowi rozejrzeć w rzeczywistości wirtualnej po miejscu zbrodni, nie jadąc na miejsce. Gdzie trafią takie urządzenia?
Dokładnie o to chodzi, docelowo powinien się znaleźć w każdej komendzie wojewódzkiej, ale wiadomo, że to melodia przyszłości. Jedno jest pewne, takie urządzenie poważnie wesprze pracę techników kryminalistycznych i laboratoriów. Ale przed nami faza testów, udoskonaleń. To urządzenie ma nie tylko pokazywać miejsce zbrodni, ale także dodatkowo pozwoli zwizualizować przebieg zbrodni, porównywać kilka wersji.