Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

Planszówki w Świeciu stały się przebojem [infografika]

Patryk Bukiej wraz z mamą Katarzyną chętnie spędzają czas nad grami planszowymi. W OKSiR mają ich niespotykany wybór. Fot. Maciej Ciemny Patryk Bukiej wraz z mamą Katarzyną chętnie spędzają czas nad grami planszowymi. W OKSiR mają ich niespotykany wybór.
Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

Po feriach mają ruszyć regularne rozgrywki, a najwięksi entuzjaści spróbują stworzyć własną grę.

Od początku ferii w OKSiR można popołudniami korzystać z bogatej oferty gier planszowych. Potem ma powstać liga największych entuzjastów. Ci mniejsi będą mogli za drobną opłatą wypożyczać gry do domu. Z ich pieniędzy będzie się z czasem kupować nowe produkcje. Ci najbardziej zagorzali fani mają grać razem w ośrodku i dodatkowo spróbują stworzyć własną grę. Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi.

Osób wiele nie ma, ale zapraszają mnie do jednego stolika. Jest po godz. 17.00, właśnie wyszedłem z pracy, nie mam siły. Wolałbym coś łatwego, ale kompletnie nie znam tych tytułów. Wybierają „Osadników z Catanu”. W sumie okazują się łatwi. Jest plansza. Na niej obszary z surowcami, między nimi drogi oraz osady. Trzeba tak postawić wioskę, żeby czerpać surowce z sąsiadujących obszarów. Na nich są cyfry. Jak wyrzucona liczba oczek będzie się z nimi zgadzać, wpadają nam surowce, takie jak: kamień, glina, zboże, wełna, drewno.

Z tego stawiamy kolejne drogi i osady, z czasem przekształcamy je w miasta. Za jedno miasto dwa punkty, a wygrywa ten kto pierwszy zbierze ich dziesięć.

Dobrze mi idzie. Jestem potentatem jeśli chodzi o kamienie, drewna mi nie brakuje. Zboże wpada, najtrudniej o glinę.

Są też karty, których nikomu się nie pokazuje, a dają różne dodatkowe wzmocnienia. Mam osiem punktów. Gdy nadejdzie moja kolej postawię jeszcze jedno miasto i zwycięstwo.

Przede mną Sławek Jóźwiak, pomysłodawca tego rodzącego się klubu. - To wygrałem - mówi.
- Jak? - pytam tłumiąc emocje i powstrzymując dłoń przed ciosem.
- Tu mam punkty za najdłuższą drogę, razem 9. A tu punkt za uniwersytet - i pokazuje tajną kartę.

Bąkam coś rozeźlony o śmierci uniwersytetów i że nie miałem pojęcia, że jest taka karta. Tak wygrałbym szybciej, a nie się bawił, ale nikt mnie nie słucha.

Nie zmienia to faktu, że nie będąc entuzjastą planszówek zleciały mi dwie godziny, nawet nie wiedząc kiedy. Bawiłbym się jeszcze lepiej gdybym wygrał, bo prowadziłem cały czas. I to mnie zgubiło.

Ale nie jestem jedynym, który gra.

- Przyszliśmy już trzeci raz - mówi Katarzyna Bukiej, mama 7-letniego Przemka. - Duży wybór. To genialne, że będzie można potem gry wypożyczać do domy. Będziemy tu wracać.

- W domu mamy „Monopoly Junior” i „Eurobiznes”, ale moglibyśmy częściej grać - uważa Przemek.
- Nie gramy wcale tak rzadko. Planszówki to świetny prezent dla dzieci, ale to fakt, ma sens dopiero wtedy, gdy się z nimi gra - potwierdza pani Katarzyna.

Problem też w tym, że są to drogie zabawki. Tacy „Osadnicy”, przy których Jóźwiak niecnie wygrał dzięki uniwersytetowi, to 120 zł mniej w portfelu. A są dodatki, które czynią mapę większą, a rozgrywkę dłuższą i bardziej skomplikowaną kosztują tyle samo.

- Dlatego mamy świadomość, że te gry po feriach nie będą leżeć w kącie - mówi Jóźwiak. - Każdy będzie mógł sobie przetestować interesujący tytuł.

Gry planszowe
Create your own infographics
Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.