Nie można wykluczyć, że pomysł podwyższenia pensji czołowym politykom zostanie odwołany.
Po fali krytyki ze strony opozycji, mediów i części opinii publicznej, która spadła na projekt podnoszący pensje najważniejszym urzędnikom państwowym, PiS postanowił częściowo wycofać się z tych zmian.
Podstawowym powodem zmiany w dotychczasowych pomysłach miała być reakcja Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. - Prezes jest wściekły. Nie wiedział o podwyżkach dla parlamentarzystów. O tym nie było mowy! - mówił nieoficjalnie polityk z otoczenia Kaczyńskiego w rozmowie z portalem Fakt24.
Propozycji nie pochwaliła również premier Beata Szydło. - Poprosiłam szefową mojej kancelarii minister Beatę Kem-pę o zwrócenie się do kierownictwa klubu PiS w tej sprawie. Chodzi o zmniejszenie proponowanego uposażenia premiera - powiedziała Beata Szydło portalowi Wpolityce.pl. Ta podwyżka jest, zdaniem premier, za daleko idąca. Dodała, że w projekcie poselskim konieczne są zmiany.
Łukasz Schreiber, poseł Prawa i Sprawiedliwości, ogłosił we wtorek projekt ustawy prze-widujący wiele zmian podwyższających wynagrodzenia najwyższych urzędników państwowych. Objęłyby one także pierwszą damę i jej poprzedniczki, które do tej pory nie ot-rzymywały pensji.
Podwyżki ostatecznie oznaczałyby dodatkowe 25 mln zł dla rządzących. Jak wyliczyła „Rzeczpospolita”, wynagrodzenia posłów i senatorów zwiększyłyby się o mniej więcej 2,7 tys. zł (łącznie z dietą dałoby to kwotę ponad 15 tys. zł miesięcznie). Ponad 4 tys. podwyżki dostaliby też wicewojewodowie, wojewodowie i podsekretarze stanu (zarobią odpowiednio prawie 15 i niemal 16 tys. zł.). O mniej więcej 5,5 tys. miały wzrosnąć pobory sekretarzy, ministrów, rzecznika praw obywatelskich i szefa NIK (18 i 20 tys.). Największe podwyżki przewidziane była dla szefa rządu. Wynagrodzenie Beaty Szydło, a także marszałka Sejmu i prezesa NBP zwiększyłoby się o 7,5 tys. (do 24 tys. zł). Po przewidzianych zmianach najwyższa byłaby pensja prezydenta - po podwyżce o 4,5 tys. miałaby sięgać 25 tys. zł miesięcznie.
Propozycja PiS zakładała również przyznawanie wynagrodzeń pierwszym damom. Obecna, Agata Kornhauser-Duda, miała otrzymywać 55 proc. uposażenia małżonka, co wraz z dodatkami może dać kwotę do 13,5 tys. zł. Dożywotnią pensję w wysokości ponad 10 tys. zł otrzymałyby też Anna Komorowska, Jolanta Kwaśniewska oraz Danuta Wałęsa.
Łukasz Schreiber uzasadniał podwyżki tym, że - chcąc budować skład rządu na ekspertach niezwiązanych z polityką - należy im zaoferować wynagrodzenie konkurencyjne do tego, które mogą otrzymać, pracując poza polityką. Zaznaczył również, że istnieją patologiczne sytuacje, gdy osoby zarządzające dyrektorami państwowych spółek otrzymują znacznie niższe uposażenia niż oni.
Opozycja była innego zdania. Podkreślała, że w ten sposób rządzący sami chcą sobie dogodzić. Jedyną kwestią niebudzącą sporu między opozycją a rządem jest kwestia wynagradzania pierwszej damy. Wszyscy byli zgodni, że powinna ona otrzymywać pieniądze za pełnienie swojej funkcji.
Autor: Damian Witek