Władysław Cowma

Piłkarz z Ukrainy chce żyć z rodziną w Jarosławiu

Po rundzie jesiennej Walerij Sokolenko pożegnał się z kolegami z JKS-u i w Wiązownicy rozpoczął nowy etap przygody z piłką nożną. Fot. Łukasz Solski Po rundzie jesiennej Walerij Sokolenko pożegnał się z kolegami z JKS-u i w Wiązownicy rozpoczął nowy etap przygody z piłką nożną.
Władysław Cowma

Awansowałem do ukraińskiej ekstraklasy. W Bundeslidze strzeliłem gola - mówi Walerij Sokolenko, były piłkarz Górnika Łęczna, Motoru Lublin, JKS-u Jarosław, od grudnia grający trener czwartoligowego KS Wiązownica.

Ma pan 34 lata i może w dużym stopniu podsumować karierę.
Grałem na Ukrainie, w Polsce i Niemczech. Niejeden chciałby być na moim miejscu. Oczywiście mierzyłem jeszcze wyżej, ale takie jest życie.

Jak pan trafił do Polski?
Na Ukrainie zaczynałem na poziomie zawodowym w drużynach Borodzianka i Energetyk Bursztyn. Potem, otrzymałem propozycję z Górnika Łęczna. Spodobałem się trenerowi i podpisałem kontrakt. Język polski jest podobny do ukraińskiego, więc po dwóch obozach dobrze już go znałem.

Górnik wplątał sie wtedy w skandal korupcyjny i wrócił na Ukrainę. ?
Przesunęli nas do niższej ligi, dlatego nie chciałem tam dłużej zostawać. Dostałem propozycję od Ruchu Chorzów, ale nie miałem prawa zagrać w lidze przez 3-4 miesiące, a okno transferowe już było zamknięte. Pojechałem do domu, pojawiła się Desna, póżniej powróciłem do Polski, do Polonii Bytom.

Pisano, że miał pan uratować drużynę, która zajmowała ona 14 miejsce.
Byłem w Czernihowie, kiedy otrzymałem telefon od agenta. Później zadzwonił z ofertą trener Michał Probierz. Mieliśmy wtedy mocny skład, z dobrymi Słowakami. Probierz bardzo się starał, chciał, aby każdy wiedział, co robić na boisku, dlatego zostaliśmy w ekstraklasie. Nawet teraz, gdy odwiedzam Bytom, podchodzą do mnie kibice i dziękują.

Póżniej grał pan w niemieckiej Energii Cottbus, ale nie wypełnił umowy do końca.
Kiedy trafiłem do Energii, byliśmy w Bundeslidze, ale przegraliśmy ostatni mecz i spadliśmy. Odszedł trener, a nowy nie widział mnie w składzie. Zagrałem kilka razy, strzeliłem gola, ale trener nie zmienił zdania, nie chciał obcokrajowców . Sprawy utrudniał język niemiecki. Łatwy nie jest i nie mogłem się porozumieć z trenerem. Mogłem dalej grać w Niemcach, ale wróciłem na Ukrainę.

Do Czornomorca z nadzieją na grę w ekstraklasie.
Byłem jeszcze w Niemcach, kiedy zadzwonił trener Roman Hryhorczuk. Odessa jest znaną marką na Ukrainie. Awansowaliśmy do ukraińskiej Premier Ligi. Klub budował stadion i wiedziałem, że ma przed sobą fajną przyszłość. Niestety, pobyłem tam tylko pół roku, bo złapałem poważną kontuzję pleców.

Pańska żona Olha też grała w piłkę nożną.
Nie raz była mistrzynią Ukrainy z Legendą Czernihów, grała w drużynie narodowej. Kiedy przeprowadziłem się do Polski, Olha pojechała za mną. W składzie Unii Racibórz wygrywała ligę, ale kiedy urodziła się córka, musiała przerwać karierę. Później wróciła do Legendy. Mamy córeczkę i syna. Mieszkam w Jarosławiu, a rodzina w Czernihowie, ale zamierzam sprowadzić ją do Polski.

Był pan w Motorze Lublin, JKS-ie Jarosław, a dziś jest grającym trenerem w czwartoligowej Wiązownicy. W wyższych klasach już pana nie zobaczymy?
Miałem ofertę z drugiej ligi, ale zdecydowałem się na propozycję z Wiązownicy. Mam 34 lata i niedługo skończę karierę. Trzeba coś zmieniać, dlatego postanowiłem spróbować się w nowej roli. Klub pomaga mi w zrobieniu kursu trenera, za co jestem bardzo wdzięczny.

Jak idzie kurs i praca trenerska?
O kursie myślałem od dawna. W różnych drużynach notowałem rozkład treningu, robiłem analizę. Kursu daje mi szeroką wiedzę. Staram się wykorzystać ją w praktyce. Dążę do tego, by chłopaki pozytywnie podchodzili do treningu. Nie każdy ma zawodową umowę, dlatego trudno jest po pracy czy lekcjach dać z siebie sto procent na treningu.

Jak pan ocenia swój zespół?
Chciałbym podziękować trenerowi Bogusławowi Sierżędze, który poświęcił trzy lata Wiązownicy i zostawił drużynę w bardzo dobrym stanie. Za trenerem poszło dwóch zawodników, więc na ich miejsce wypożyczyliśmy z Resovii Michała Daniela i Adriana Mołdocha. Zagra u nas też Kacper Ropa, wcześniej zawodnik JKS-u.

Władze samorządowe wystarczająco wspierają klub?
Kierownictwo klubu współpracuje z władzami i jesteśmy za to im wdzięczni. Mamy bardzo dobre boisko, również sztuczne, trenujemy w hali i na orliku Dla czwartoligowej drużyny to wystarczy. Wiem, że gmina nas wspiera. Otrzymaliśmy nowego busa na mecze wyjazdowe, postawiono nową tablicę wyników. W planach jest montaż światła na całym boisku.

Władysław Cowma

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.