Pijawki znów wracają do łask. Ich ugryzienie nie boli
Wzmacniają organizm, pomagają leczyć skaleczenia, choroby zwyrodnieniowe stawów, a nawet nadciśnienie tętnicze. To pijawki. - Ludzie przestali uważać, że antybiotyki pomogą na wszystko - mówi Irena Karczewska, hirudoterapeutka z Białegostoku.
Irena Karczewska zajmuje się leczeniem pijawkami lekarskimi od siedmiu lat. Ma gabinet w Talizmanie - Poradni Terapii Naturalnych w Białymstoku. Zalety pijawek mogłaby wyliczać długo. To organizmy niezwykle pożyteczne, choć swoim wyglądem w większości osób wzbudzają odrazę. Swego czasu nie miały też tzw. dobrej prasy. Uważano, że to relikt zamierzchłych czasów.
- Był czas, wiele lat temu, że czuło się ten postęp medycyny, pojawiły się antybiotyki i inne leki - wspomina Irena Karczewska. - Sama pamiętam, że jako młoda dziewczyna czytałam w gazetach, że antybiotyki zwalczą wszystkie choroby. Nieważne jakie by były patogeny, zanieczyszczenia, one sobie ze wszystkimi poradzą. I że jesteśmy tak zabezpieczeni, że będziemy zawsze zdrowi. Po latach okazało się, że tak nie jest. Antybiotyki osłabiają organizm. Po drugie pojawiły się odporne na nie bakterie. Wiele nowych, groźnych szczepów.
I z wątrobą, i z żylakami
Uważa się, że pijawka wyciągnie „złą krew”. Zdaniem pani Ireny, ważniejsze jest to, co ona da organizmowi. Pijawki wydzielają z gardzieli tzw. hirudynę - stąd pochodzi nazwa terapii. Ma ona pozytywne działanie na wiele dolegliwości. Co ważne, substancja działa nie tylko miejscowo, ale z czasem przynosi pozytywne skutki całemu organizmowi.
- Hirudyny silnie działają przeciwzakrzepowo, przeciwzapalnie, przeciwbólowo, regulują ciśnienie krwi, pobudzają cały układ krążenia i poprawiają działanie układu immunologicznego - wylicza hirudoterapeutka. - Przy okazji organizm wyrzuca z siebie wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia, co widać później na opatrunkach.
Zwolennicy tej metody chwalą też jej skuteczność przy gojeniu się ran i oparzeń. Pijawki lekarskie mogą również być pomocne po operacjach plastycznych i przeszczepach skóry.
Pacjenci pani Ireny przychodzą do niej z wszelakimi chorobami. Są to i kłopoty z wątrobą, i z żylakami - często już pooperacyjnymi, ale też z tzw. sprawami kobiecymi.
- Mojej przyjaciółce pijawki pomogły przy fibromialgii. To schorzenie zaliczanie do reumatycznych - wyjaśnia. - W całym ciele pojawia się ból, z którym trudno normalnie funkcjonować. Promieniuje on na wszystkie części ciała.
To dość rzadka choroba. Niełatwo jest też postawić diagnozę. Czasem lekarz rozkłada bezradnie ręce, gdy słyszy od pacjenta: wszystko mnie boli. Co gorsza, bólowi towarzyszy silne zmęczenie.
- Widziałam, jak przyjaciółka cierpi i jak próbuje to ukryć. Ale tego ukryć się nie da - mówi hirudoterapeutka.
Pijawki stawia się na najważniejszych organach. A są to: serce, nerki, wątroba, krzyż. Do danego miejsca na skórze, w okolicy któregoś z chorujących narządów, przystawia się kilka, a czasem nawet kilkanaście pijawek. Wszystko zależy od wieku chorego, jego wagi i schorzenia. Dobrze jest powtarzać tę czynność przynajmniej raz w tygodniu. - Po zabiegu organizm musi nad nim trochę „popracować” - tłumaczy pani Irena. - Chyba, że znów pojawi się ból, wtedy można przyjść wcześniej. Najpierw likwiduje się to, co najbardziej przeszkadza. Później przyczynę.
Przystawienie pijawki nie boli. Na początku czuje się jakby ugryzł komar. Potem mogą się pojawić dodatkowe odczucia, jak np. mrowienie w nogach. Może się tak zdarzyć, gdy przyłoży się pijawkę do kręgu odpowiadającego za czucie w nogach. Czasem pacjenta podczas zabiegu ogarnia senność. A czasem przeciwnie - człowiek otwiera się i zaczyna dużo mówić.
- To dobrze, bo dzięki temu wyrzuca z siebie problemy - mówi pani Irena.
Pijawki przystawia się na co najmniej godzinę. To cały proces, gdzie ważny jest jego początek, środek i koniec. Nie można go przerwać za wcześnie. Pijawka bardzo wspiera organizm, tak, by sam się regulował. Czasem trzeba chodzić na zabiegi przez miesiąc, czasem wystarczy krócej. Można powiedzieć, że pijawka jest dobra na wszystko. Są jednak sytuacje, gdy tej terapii stosować nie wolno.
- Należą do nich niektóre rodzaje cukrzycy albo nowotwory. Nie da się też pomóc przy zaawansowanych chorobach - wymienia terapeutka. - Jako że pijawka wzmacnia cały organizm, to jednocześnie też komórki nowotworowe. Dlatego zawsze na wizycie pytam o cukrzycę i nowotwory.
Medycyna czasem jest bezradna
Karczewska jest ogromną zwolenniczką tzw. medycyny holistycznej. Jednym z jej elementów jest właśnie hirudoterapia. Medycyna naturalna pobudza mechanizmy obronne organizmu. Hirudoterapeutka przyznaje, że do lekarza nie chodzi. Ostatni raz była z konieczności, gdy jej prawo jazdy straciło ważność i konieczne były powtórne badania. Choremu, który do niej przyjdzie, nigdy jednak nie powie, żeby zrezygnował z medycyny konwencjonalnej, żeby odstawił leki.
Sama nieustannie się szkoli. Wiele też podróżowała, po Europie i USA. Tam miała okazję poznać wiele różnych metod leczenia. Znalazła też wspólną cechę systemów opieki zdrowotnej we wszystkich krajach. Zawsze problemem są pieniądze.
- Lekarz może poświęcić pacjentowi te 15-20 minut. W tym czasie działa według ustalonych schematów - zauważa. - A przypadki są tak różne, że czasem te schematy nie wystarczają.
Nie wystarczyły także w jej przypadku. To własne doświadczenia skierowały ją ku medycynie naturalnej. Przed wieloma laty miała poważne problemy ze zdrowiem - nie miała apetytu, źle widziała. Odwiedziła wielu lekarzy, wszyscy byli bezradni. Widziała, że bardzo się starają, że szukają leków, ale wszystkie medykamenty, które jej przepisywali, nie działały. Skoro nie działały, odstawiła je. Dostosowała swój tryb życia do tego, jak zachowuje się jej organizm. Zaczęła dużo spać, zmieniła dietę. Po latach poczuła się lepiej, ale nigdy nie dowiedziała się, co jej dolegało.