Pełzający sąsiad w ogrodzie niemile widziany

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne
Katarzyna Dworskakatarzyna.dworska@pomorska.pl

Pełzający sąsiad w ogrodzie niemile widziany

Katarzyna Dworskakatarzyna.dworska@pomorska.pl

Nieproszonym gościem okazał się zaskroniec, który zajął grządki i sprowadził towarzysza. Jednak wyproszenie intruza nie jest wcale łatwe.

Malownicza miejscowość Annowo położona jest w gminie Łabiszyn. To właśnie tam, tuż nad jeziorem Bagno, znajdują się działki rekreacyjne. W jednym z ogródków ostatnio pojawił się nieproszony gość. A nawet dwa. - Najpierw zauważyłem jednego z węży, gdy był w trakcie połykania ropuchy - opowiada pan Marek (nazwisko do wiadomości redakcji). - Po trzech godzinach moja teściowa natknęła się na drugiego. Obydwa były bardzo duże.

Niechcianymi sąsiadami okazały się zaskrońce. To niejadowite węże, które są pod ochroną. Działkowcy spotykali je dotąd tylko podczas spacerów po okolicznych lasach i to najczęściej po drugiej stronie jeziora. - Gdy ktoś z nas się do nich zbliży, syczą ostrzegawczo i podnoszą łby - relacjonuje właściciel działki. - Do tego, gdy się wystraszą, plują śmierdzącą, żółtą cieczą. Jej nieprzyjemnego zapachu bardzo ciężko się jest pozbyć, zarówno ze skóry, jak i ubrań. Ponieważ jest to gatunek chroniony, zastanawiam się, co możemy zrobić, aby go wyprosić? Często odwiedza nas wnuczka, która ma dwa latka, więc chodzi też o jej bezpieczeństwo.

Węże z rodziny połozowatych spotkać można niemal w całej Europie. Samice są zazwyczaj dużo większe od samców i mogą osiągać długość dochodzącą do nawet 1,5 metra. Ponieważ znajdują się pod ochroną i nie są jadowite, ciężko jest się ich pozbyć. Według przepisów nie wolno ich płoszyć, straszyć i zabijać. - Na terenie tych działek musiały znaleźć się jeszcze przed zimowaniem - uważa Piotr Siuda, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Szubin. - Skoro pozostały tam tak długo, musi im być dobrze. Niestety może przez to pojawić się ich więcej.

Leśniczy niestety na razie mają związane ręce i nie mogą zainterweniować.

Jednak zasugerowali, że w przetransportowaniu gadów będą mogli pomóc strażacy. Odesłali nas też do miejskiego urzędu w Łabiszynie. - Nie otrzymaliśmy dotąd takiego zgłoszenia - odpowiada Maciej Andrysiewicz, inspektor ds. rolnictwa i ochrony środowiska. - Najlepiej, aby właściciel działki zwrócił się do nas na piśmie i podał dane kontaktowe. Zanim to zrobi, postaramy się przygotować i skontaktujemy z innymi gminami, czy miały podobne przypadki.

A co ze strażakami? - Nie wiem, czy jest to dobre rozwiązanie - uważa Andrysiewicz. - Straż pożarna nie jest przeszkolona do przewozu dzikich zwierząt i podczas transportu mogłoby się coś stać. A zaskrońce są chronione. Najlepiej więc zwrócić się do nas. Pojedziemy na miejsce i zbadamy sytuację.

Specjaliści odradzają przenoszenie węży. - Nie widzę ku temu powodu, ponieważ akurat te gady są niegroźne - tłumaczy Radosław Jaros z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”. - Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których trzeba je przewieźć w inne miejsce. Najczęściej podczas prowadzenia prac, gdy ktoś natknie się na nie przez przypadek. Lepiej jednak zostawić je tam, gdzie są. W ostateczności można zwrócić się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Można oczywiście i tak zadzwonić po straż pożarną i poinformować ich, że w ogrodzie znajduje się wąż. Jednak strażacy interweniują tylko w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu. - Nie otrzymujemy wielu takich telefonów - informuje mł.bryg. Małgorzata Jarocka-Krzemkowska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu. - Ważne jest odróżnienie zaskrońca od żmii, która jest już jadowita.

I właśnie ten gatunek jest ostatnio widywany m.in. w grudziądzkim Lesie Komunalnym.

Katarzyna Dworskakatarzyna.dworska@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.