
Rozmowa o życiu z Marią Józefiną Musidłowską, zwaną Inką, płynie jak wartki strumień. Zmienia rytm, zakręca, czasem zawraca. Z powojennego Sopotu zaglądamy do secesyjnego Wiednia, zahaczamy o Gródek pod Warszawą w czasach okupacji, by na krótko osiąść w elitarnym internacie dla dziewcząt w USA i wpłynąć na konspiracyjne spotkanie.
Kot siada na listach Mirona Białoszewskiego, potem wskakuje na półkę. Najpierw więc będzie o kocie.
Odkąd pamięta, zawsze domowe zwierzęta pochodziły ze schroniska. Nawet w trudnych czasach stanu wojennego, gdy mięso było na kartki, Inka i Konrad Musidłowscy w sopockim mieszkaniu trzymali dwa „azylowe” dogi.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień