Przez 10 lat Włodzimierz Ćwikła ze Sławęcinka zbierał zdjęcia i sporządzał zapiski o Nawrockich. Stworzył ciekawą historię życia wielkopolskiej wsi. Rozpoczyna się ona około 1740 roku.
Można powiedzieć, że tak zwane rodzinne korzenie pasjonowały mnie od zawsze. Na dobre nad historią mojej rodziny, Nawrockich, usiadłem jakieś 10 lat temu. Zacząłem spisywać wspomnienia, zbierać zdjęcia. Dziś materiał jest już gotowy. Można go drukować - opowiada Włodzimierz Ćwikła, mieszkaniec podinowrocławskiego Sławęcinka.
Ponownie odwiedzamy dom pana Włodzimierza. Już raz był bohaterem „Pasji”. Wtedy rozmawialiśmy o jego kolekcji przepięknych zegarów z kukułkami. I już wtedy wiadomym było, że spotkań z mieszkańcem Sławęcinka będzie więcej, bo pan Włodek jest człowiekiem o wielu zainteresowaniach. Podczas rozmowy o swym zbiorze „kukułkowych czasomierzy” napomknął tylko, że interesuje się wielkopolską wsią. Ma stare zdjęcia pokazujące życie jej mieszkańców oraz, że warto byłoby o tym porozmawiać. I właśnie przyszedł na to czas...
Opowieść wprost z Wielkopolski
- Pochodzę z Wielkopolski, z powiatu rawickiego. Poznałem historię mojej rodziny od roku 1740 - mówi pan Włodek.
Jednocześnie kieruje się w stronę szafy. Wyjmuje z niej długie wydruki. To drzewo genealogiczne rodu Nawrockich. - Każdy członek naszej rodziny ma taką swoją stronę - dodaje czytelnik.
Okazuje się, że przygotowanie drzewa genealogicznego do druku było skomplikowane.
- Gdy zacząłem się w to bawić szybko zauważyłem, że rozrysowanie drzewa na zwykłych kartkach jest niemożliwe. W końcu okazało się, że idealnie nadają się do tego długie perforowane płachty papieru ze starych drukarek komputerowych. Potem z pomocą przyszedł kuzyn, który ma drukarnię i tak powstały te piękne wydruki - przypomina nasz rozmówca.
Na stole pojawiają się też wspomniane stare zdjęcia. Uruchomiony zostaje laptop, w którym mieszkaniec Sławęcinka spisał dzieje rodu oraz znajdują się kopie pozostałych fotografii z dokładnymi opisami - imionami i nazwiskami zatrzymanych w kadrze osób, czynnościami przez nie wykonywanymi (np. wyrywanie lnu, omłoty), jak i datami powstania zdjęć (czasem prawdopodobnymi).
Osiem córek i trzech synów
Rozpoczyna się opowieść o rodzinie. Włodzimierz Ćwikła wspomina jedynie XVIII-wiecznych przodków. Ze szczegółami opowiada natomiast dzieje od swych pradziadków.
- Mieli majątek i zajmowali się rolnictwem. Oprócz ziemi, posiadali też połać lasu, którą hrabina Czartoryska podarowała rodzinie z okazji urodzenia się mojego pradziadka. W skład majątku wchodził również zajazd, który zlikwidowano w 1918 roku - informuje pan Włodek.
Pradziadkowie mieszkańca Sławęcinka mieli 8 córek i 3 synów. Jeden z nich był w armii pruskiej. Służył nawet w koszarach w Inowrocławiu. Uczestniczył w I wojnie światowej, walcząc pod Verdun i tam zginął. Dokładnej daty śmierci nie udało się ustalić. Zdaniem Włodzimierza Ćwikły, musiało to być pomiędzy lutym a grudniem 2016 roku.
Drugi z synów pradziadka także był na wojnie. Walki przeżył, ale Prusacy przekazali go Rosjanom, w ramach wymiany za innego niemieckiego żołnierza. Trafił na Sachalin i do domu już nie powrócił.
- Trzeci z braci przeżył Verdun i wojnę. Zmarł kilka lat później, na zapalenie płuc. Tak więc rodzinny majątek pozostał w rękach kobiet, które musiały go poprowadzić i robiły to sprawnie. Dziewczyny wychodziły jednak za mąż i opuszczały rodzinne gniazdo. Ostatecznie gospodarstwo odziedziczyła moja babcia. W 1930 roku i ona wyszła za mąż. Dziadek był wykształconym człowiekiem. Znał się na rolnictwie - kontynuuje rodzinną opowieść mieszkaniec Sławęcinka.
A potem przyszła II wojna światowa, po niej Rosjanie, którzy narobili więcej spustoszenia niż Niemcy. Dziadek pana Włodzimierza trafił do więzienia. Na szczęście nie przebywał w nim długo. Rodzinne gospodarstwo udało się uratować.
- Każdy miał tam co robić. Wykonywał pracę w zależności od wieku. Sam mogę coś na ten temat powiedzieć. Najmłodsi paśli gęsi, których była setka. Hodowano je dla pierza. Nieco starsi zajmowali się krowami. Następnym etapem było powożenie końmi przy żniwach. A potem młócenie, wyrywanie lnu i inne. Moja babcia wspominała, że rolnicy, gdy szli do pracy w polu wspólnie odmawiali modlitwę. Robili to nie w domu, ale na podwórku gospodarstwa - słyszymy.
Bryczką do kościoła, a potem do lasu
Ale nie samą pracą w polu żyła wieś wielkopolska. Pan Włodzimierz sięga po kilka zdjęć ze swego zbioru. - Proszę spojrzeć. Organizowano wystawy bydła, świń. Rolnicy chwalili się tym co posiadali - opisuje to, co fotograf uchwycił w kadrze.
Na innym zdjęciu widać bryczkę zaprzęgniętą w konie i wypełnioną dziećmi oraz starszyzną. - W niedzielę po śniadaniu jechało się tak do kościoła. Potem dorośli szli na kufelek piwa, a dzieciaki na oranżadę. Zaś po południu był wspólny wyjazd do lasu na grzyby lub jeżyny - przypomina Włodzimierz Ćwikła.
W zbiorach naszego czytelnika jest też fotografia z 1911 roku. Jedyna, która nie przedstawia jego rodziny oraz nie jest związana z jej losami. Pan Włodek opowiada, że zdjęcie otrzymał od kogoś z Wielkopolski. Spodobało mu się, bo zostało wykonane w trakcie żniw. - O, tutaj stoi jakaś pani hrabina, a obok duża grupa mężczyzna z kosami i kobiety, które wiązały zboże w snopki. Ciekawy obrazek - przyznaje.
W zbiorach jest też zdjęcie kobiety żydowskiej z dzieckiem. Ma ciekawą historię. - W czasie drugiej wojny, niedaleko rodzinnego majątku w Wielkopolsce Niemcy zwieźli około 800 Żydów. Babcia razem z moim wujkiem, czołgając się przez pole zboża, nosili im jedzenie. Żydzi przekazywali im swoje zdjęcia. Jedno z nich przetrwało. Próbowałem rozszyfrować kim była kobieta i dziecko z fotografii. Występowałem do różnych instytucji. Bezskutecznie - podkreśla Włodzimierz Ćwikła.
Spotkanie z panem Włodkiem dobiega końca. Z pewnością nie będzie to nasza ostatnia pogawędka. Mieszkaniec Sławęcinka ma jeszcze kilka tematów, którymi chętnie podzieli się z czytelnikami „Pasji” i „Gazety Pomorskiej”. Na pożegnanie trzeba zadać ostanie pytanie, o to kiedy zamierza wydać opowieść o rodzinie Nawrockich? - Choć wszystko jest gotowe, to pewnie nie wcześniej jak za dwa lata. Będę wtedy na emeryturze - odpowiada pan Włodek.