Ogień i dym zbierają żniwo

Czytaj dalej
Fot. Aleksandra Pasis
Maryla Rzeszut, (PA) maryla.rzeszut@pomorska.pl

Ogień i dym zbierają żniwo

Maryla Rzeszut, (PA) maryla.rzeszut@pomorska.pl

W ogarniętym pożarem mieszkaniu przy Legionów spłonął 43-letni mężczyzna. Nie zdołał uciec. Mieszkaniec kamienicy przy ul. Kościuszki wczoraj uniknął śmierci w płomieniach.

Przerażeni byli mieszkańcy kamienicy przy ul. Legionów 31, gdy 6 stycznia, o godz. 22.30 wybuchł pożar w mieszkaniu na drugim piętrze.

Przemysław Brzeziński, mieszkający po drugiej stronie ulicy, wspomina: - Oglądaliśmy film, gdy pojawił się jakiś odblask na suficie. Spojrzeliśmy za okno, a tam pożar! Mój tata widział mężczyznę, który w oknie ogarniętego ogniem pokoju, wzywał ratunku a po jakimś czasie zniknął w płomieniach...

Potwierdza to lokator mieszkania bezpośrednio nad spalonym lokalem: - Moja synowa spojrzała przez okno w dół, zobaczyła tego człowieka w oknie na drugim piętrze, szukającego jakiejś pomocy, a za nim - ścianę ognia. Ktoś krzyczał do niego, by uciekał, ale nie przez okno. Chyba był oszołomiony, nie dał rady... Został tam. Szkoda życia ludzkiego. Ogień dotarł aż do naszego okna, żar „wysadził” szyby, mamy osmolony sufit i potężny smród spalenizny. Teściową, która porusza się o dwóch kulach, przenieśliśmy do innego pokoju.

43-letni L.Z. w swoim mieszkaniu spalił się niemal na węgiel...

Trzy osoby, podtrute gazami pożarowymi, zabrano do szpitala. Zarządzono sekcję zwłok zmarłego. Ustalone będą przyczyny zgonu, ale to mu życia nie wróci... Tragedia.

- Uciekaliśmy z naszego mieszkania, od razu, gdy tylko usłyszeliśmy huk i pękające szyby - relacjonuje Arkadiusz, nastolatek mieszkający na trzecim piętrze. - Ogień buchał z okna, do góry. Po drodze pukałem do drzwi sąsiadów, żeby uciekali. Myśleliśmy, że eksplodował piec.

Ale piec nie wybuchł. Wczoraj to sprawdziliśmy: stoi cały, choć zabrudzony, w doszczętnie spalonym pomieszczeniu. Pełnomocnik właściciela budynku sugeruje, że to mogło być raczej zaprószenie ognia. A huk? Pochodził od pękających szyb.

Tomasz Jaśkiewicz, zawodowy kierowca, mieszka naprzeciwko mieszkania, które spłonęło.

- Dobrze, że byłem w domu, bo żona sama chyba by spanikowała. Zabraliśmy 4-letnie, śpiące dziecko i uciekliśmy z budynku - mówi pan Tomasz.

Sąsiedzi gryzą się z myślami: czy można było pana L.Z. uratować? - Chyba nie, wszystko potoczyło się tak błyskawicznie. To 100-letnia kamienica, wiele w niej elementów drewnianych. Wszystko płonęło jak zapałki - kwituje lokator z 3. piętra.

- Ustalamy przyczynę pożaru - informuje Marzena Solochewicz Kostrzewska, rzeczniczka policji. - W czwartek, wraz z biegłym ds. pożarnictwa przeprowadziliśmy oględziny spalonego mieszkania. Na wnioski jeszcze za wcześnie.

- Przeprowadzono już sekcję zwłok. Ze wstępnych ustaleń wynika, że do zgonu nie przyczyniły się osoby trzecie - mówi Marcin Licznerski, zastępca prokuratora rejonowego. Dokładna przyczyna śmierci 43-latka będzie znana po przeprowadzeniu dodatkowych badań toksykologicznych, które zleciła prokuratura. Ich wyniki dotrą do śledczych za około dwa tygodnie.

Kamienica jest ubezpieczona, zatem na odszkodowania można liczyć. Straty oszacowano wstępnie na 20 tys. zł w spalonym lokalu oraz po 2 tys. zł (za zniszczone okna) w mieszkaniach nad i pod nim. W korytarzu, prowadzącym do kilku mieszkań na drugim piętrze spalone są instalacje i liczniki.

Do kolejnego pożaru w mieszkaniu doszło wczoraj ok. południa w kamienicy przy ul. Kościuszki 17. Nieprzytomnego lokatora do szpitala zabrało pogotowie. W pomieszczeniu, w którym pojawił się ogień była sterta śmieci, a właściwie prawdziwe wysypisko! - Kiedy przybyliśmy na miejsce, drzwi lokalu były lekko uchylone i zza nich wydobywał się dym - relacjonuje st. kapitan Piotr Górny, dowódca zmiany strażaków, którzy brali udział w akcji. - Po wejściu do mieszkania zauważyliśmy, że na podłodze leżał starszy mężczyzna.

69-latek był nieprzytomny, ale oddychał. Strażacy podali mu tlen i wezwali pogotowie. Mężczyzna trafił do szpitala.

- Chwila nieuwagi wystarczyła, by sterta śmieci zaczęła się płonąć - ocenia st. kapitan Piotr Górny. Straty oszacowano na ok. 500 zł.

Na miejsce wezwano przedstawiciela zarządcy budynku, Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Nieruchomościami, który miał się zająć uprzątnięciem „wysypiska śmieci” w mieszkaniu.

Gdy zamykaliśmy to wydanie „Pomorskiej”, wczoraj przed g. 19 wybuchł pożar w budynku przy ul. Sienkiewicza.

Maryla Rzeszut, (PA) maryla.rzeszut@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.