Od słowa do słowa: Bóg, honor, kapral

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smolinski
Sławomir Sowa

Od słowa do słowa: Bóg, honor, kapral

Sławomir Sowa

Marnie to wygląda, gdy na straży honoru armii musi stać kapral. To ten żołnierz z 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, który na ujawnionym niedawno nagraniu z jednostki w Żurawicy, jako jedyny nie salutuje Bartłomiejowi Misiewiczowi, ulubieńcowi ministra Macierewicza, tylko zwyczajnie podaje mu rękę.

Od słowa do słowa: Bóg, honor, kapral

Fragment tego nagrania udostępnił w środę na Facebooku gen. Mirosław Różański, były już dowódca generalny Sił Zbrojnych, który niedawno sam ustąpił ze stanowiska. Film opatrzył komentarzem: „Podoficerowie, sól armii! Żołnierze, jestem z was dumny!”

Niestety, trudno policzyć z ilu żołnierzy generał Różański może być dumny. Takie nagrania rzadko są eksponowane, bo i też nikt nie jest zainteresowany, by się nimi szczycić. Trudno, żeby oficerowie chwalili się jak salutują 27-letniemu szczylowi, który nie ma żadnych uprawnień, aby odbierać honory przynależne tylko prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu, premierowi i ministrowi obrony. Ci, którzy nie salutują, też się tym nie chwalą. Jeszcze ktoś podpatrzy i doniesie, a teraz decyzje kadrowe w armii zapadają łatwo i szybko.

Można się zastanawiać dlaczego oficerowie oddają honory i tytułują ministrem człowieka, który nim nie jest. Nie znają regulaminu? Tłumaczą sobie, że chociaż to nie sam minister Macierewicz, to jednak taki jego większy kawałek? Boją się? Przecież są wśród nich żołnierze ostrzelani na misjach.

A może to inny rodzaj strachu, nie ten, kiedy trzeba pod ogniem zaryzykować życie, ale strach niski, upokarzający, by nie złamać sobie kariery, nie stracić dobrze płatnej posady. Przez ostatni rok żołnierze dostali podwyżki wynagrodzeń, wielu awansowało na miejsce tych, którzy się nie bali. Zasalutuję temu tam, to jeszcze się ojczyźnie przydam, a i sam nie stracę. Żołnierze dostali zresztą wyraźny sygnał ze strony ministra Macierewicza, kto jest ważny, niezależnie od tego, co jest napisane w regulaminie. Mogą się śmiać po kątach ze złotego medalu za Zasługi dla Obronności Kraju, którym szef MON obdarzył swojego protegowanego, ale nie mogą tego sygnału lekceważyć. Smutny to czas, gdy zwyczajne przestrzeganie regulaminu w wojsku staje się aktem odwagi. Swoją drogą, ciekawe jak potoczą się teraz losy kaprala-podhalańczyka, po ujawnieniu i nagłośnieniu nagrania...

Problem z salutowaniem zostanie zapewne szybko rozwiązany. Może wprowadzi się zmiany w regulaminie, że honory oddaje się szefowi MON lub osobie, która go reprezentuje, albo wprost do listy uprawnionych dopisze się „i Bartłomiej Misiewicz”. A może wymyśli się coś innego. Nie, no oczywiście, że Bartłomiej Misiewicz nie zostanie generałem. Przecież ani ja, ani Państwo w takie rzeczy nie wierzą, prawda?

Sławomir Sowa

Jestem dziennikarzem w redakcji Dziennika Łódzkiego, zajmuję się m.in. problematyką wojskową, biznesem i polityką, ale lubię zanurkować w historię, zarówno tę lokalną, jak i powszechną, żeby poszukać punktów odniesienia i zdobyć dystans do tego, co dzieje się na bieżąco. Zainteresowania? Te zawodowe wyrastają z osobistych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.