Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Węgierski gulasz

Od Krakowa do Brukseli. Węgierski gulasz
Paweł Kowal

Przez lata słyszymy, że USA są strategicznym partnerem Polski potem Warszawa ignoruje przyszłego prezydenta USA. Przez tygodnie prezydent próbuje uniknąć poważnych gratulacji dla Joe Bidena jakby nie mogąc się pogodzić z odejściem Donalda Trumpa, na którym realnie wisiała międzynarodowa reputacja obecnej ekipy w Warszawie. Szybko okazało się, że sojusz z USA, o którym tyle prezydent Duda trąbił przy każdej okazji, był raczej sojuszem z jednym amerykańskim politykiem – Donaldem Trumpem.

Słyszymy przez lata o Międzymorzu. O tym, jak to rozmaici politycy w Europie środkowej orientują się na Warszawę i starają się z nas czerpać wzory. Widzowie rządowych programów widzą prezydenta Dudę, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego niemal jako hetmanów polnych Europy środkowej gotowych poprowadzić narody regionu na Brukselę.

Teraz w kluczowym momencie - "międzymorzanie" nie popierają nas w Unii, Rumunia się odcina. Premier leci na Węgry. Jedyny sojusz jaki został rządowi to ten z Viktorem Orbanem? Żal patrzeć. Polska stała się państwem jednego sojuszu – tego z Węgrami. Nic nas nie przebije w miłości do braci Węgrów, ich kultury i jedzenia, ale jednak to wszystko za mało jak na największe środkowoeuropejskie państwo z ambicjami wpływania na politykę europejską. Jeszcze rok temu władza przedstawiała wybór Ursuli von der Leyen na szefowa komisji Europejskiej jako sukces ekipy PiS – dzisiaj pisma rządowe obchodzą się z nią jak w latach sześćdziesiątych polska prasa z Adenauerem. Jeszcze w lipcu premier Morawiecki chwalił się wynikami szczytu europejskiego w sprawie budżetu. Dzisiaj grozi jego wetem.

Na całym świecie politycy chwalą się skutecznością. U nas przeciwnie - pokazują rany z bójek w które bezsensownie się wdali w naszym imieniu. Ukoronowaniem tego wszystkiego jest kwestia budżetu europejskiego i praworządności. Nie umieli poradzić sobie z negocjacjami rozporządzenia tak jak chcieli, to zamiast podać się do dymisji krzyczą na cała Europę, że nikt nas nie lubi i nie przyjmiemy budżetu dla wszystkich. Poprzez kłótnie w obozie władzy i konkurs który z polityków jest „twardszy”, polska polityka europejska i zagraniczna zostały wprowadzone w śmiertelne wibracje, które prowadzą nas faktycznie na margines dyskusji o przyszłości kontynentu. Widać jak na dłoni, że zostało nam liczyć już tylko, że Orban nas nie zostawi, a jest to gracz przedni, bo wtedy naprawdę pozostanie już tylko skowyt „Niemcy nas biją”.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.