Kto by pomyślał, że historia stanie się jeszcze raz tak potężnym politycznym narzędziem. Wczorajsze uroczystości ku czci Ofiar Holocaustu w Izraelu miały mocny ładunek odniesienia się do współczesnej polityki. Tak było właściwie w każdym z przemówień, w tym wiceprezydenta USA. Nie we wszystkich przypadkach było jednak tak samo.
Jedno - to odnosić się do prawdziwej historii i na tym budować nauki na przyszłość, drugie - to „zmieniać” historię, by potem na tym budować fałszywą polityczną tezę. W tym właśnie zasadzał się problem z wystąpieniem W. Putina. Prezydent Rosji uniknął tym razem atakowania Polski wprost, zapewne jego doradcy uznali, że nie może dać pretekstu komentatorom, by wskazywali na jego antypolskie nastawienie, ale cały wczorajszy dzień w Izraelu, także podczas odsłonięcia pomnika Ofiar Leningradu, wykorzystał do zamazywania sowieckiego totalitaryzmu i gloryfikowania wszystkiego, co robiła Armia Czerwona.
Nie ma wątpliwości, że Putin wykorzystał uroczystości w celach politycznych. Prawda stała się ofiarą manipulacji, nie można mówić o totalitaryzmie pomijając rolę ZSRS w czasie wojny. Można było mieć wrażenie, że Mosze Kantor zaprosił gości z całego świata także po to, by wysłuchali nowego wykładu historycznego Putina, w którym nie było już ani słowa o tym, co oczywiste dla historyków, przykładowo, ze Związek Sowiecki po pokonaniu Niemiec, ale także już wcześniej przyniósł wielu narodom Europy cierpienia, śmierć i kilkadziesiąt lat nieszczęścia.
Można się spodziewać, że akcja fałszowania historii II wojny światowej przez związane z Kremlem instytucje, fundacje, instytuty itd. będzie kontynuowana w środowiskach opiniotwórczych na świecie, na uniwersytetach itd. Czy Polska jest na to przygotowana? Wiele się mówiło w ostatnich dniach o współdziałaniu polskich elit politycznych i intelektualnych w sprawie obrony prawdy o historii naszego narodu. Problem w tym, żeby ten pobożny postulat nie stał się pustym hasłem. Czy rząd jest gotów do poważnej dyskusji z opozycją na ten temat? Więcej, czy chce podjąć we własnym gronie także dyskusję? Podczas jednego z posiedzeń Komisji Spraw Zagranicznych w Sejmie urzędnicy ministerstwa otwarcie przyznawali, że programy promocyjne arcybogatej Polskiej Fundacji Narodowej zasilanej z państwowych spółek nie były z nimi konsultowane. I to w czasach, gdy tyle się mówi o roli rządu w polityce zagranicznej. Ironia dziejów.
Dzisiaj jest czas na deklarację jedności z prezydentem, który nie pojechał do Jerozolimy, ale naprawdę powinniśmy zastanowić się jak doszło do tego, że dzisiejsze obchody w Jerozolimie odbyły się w tak niekorzystnym dla prawdy historycznej i Polski kształcie.