Od Areny Toruń do Ząbika, czyli rok w toruńskim sporcie [wideo]

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Kowalski
Joachim Przybył

Od Areny Toruń do Ząbika, czyli rok w toruńskim sporcie [wideo]

Joachim Przybył

Niepowodzenie żużlowców, sukcesy koszykarzy, kłopoty pod siatką - to już było w 2015 roku. Kolejny rok mogą zdominować Igrzyska w Rio.

A jak Arena Toruń. Bizantyjska hala staje się coraz większym ciężarem dla miasta. Obiekt stale przynosi straty, kluby płacą krocie za treningi i mecze, choć wiele z nich marzy o mniejszym i bardziej kameralnym obiekcie. Teraz jeszcze dodatkowo sytuację pogorszy oddanie do użytku sali koncertowej na Jordankach, która przejmie zapewne sporo kulturalnych imprez z Bema. Miarą sensu takich inwestycji jest późniejsze zapełnienie trybun. Wszystkie bilety udało się sprzedać raz - na mecze naszych siatkarzy w sierpniu.

B jak Bujalski Anatolij. Obejmując stanowisko trenera „Katarzynek” Białorusin wiele opowiadał, że Polska jest dla niego szczęśliwym miejscem. Teraz chyba zmienił zdanie. Jego współpraca z Energą zakończyła się totalną klapą, a kilka tygodni później przegrał niespodziewanie ze swoją reprezentacją w Wałbrzychu w kwalifikacjach Eurobasketu.

C jak Collins Kim. Największa gwiazda mityngu Copernicus Cup i być może najsłynniejszy sportowiec, jaki kiedykolwiek przyjechał do Torunia. Same zawody okazały się wielkim sukcesem i zostały bardzo wysoko ocenione (10. miejsce w w prestiżowym rankingu węgierskiego portalu statystycznego all-athletics.com). Szkoda jedynie, że konkurencja sprintu rozrywana była na sam koniec. Mało zorientowana lekkoatletycznie publiczność w Toruniu w większości opuściła trybuny i słynny sprinter kwiaty za zwycięstwo (w najlepszym czasie sezonu) odbierał w praktycznie pustej hali.



D jak dyrektor sportowy. Ryszard Szczechowiak przed laty rządził Elaną. Po długiej przerwie w tym roku objął pełnię władzy w pionie sportowym. Choć jego metody pracy mogą tracić myszką, to nic nie stracił ze swojego legendarnego wyczucia, zwłaszcza w wypadku zagranicznych koszykarzy. Z budowaniem drużyny poradził sobie świetnie, a wytypowanie Danny Gibsona do roli rozgrywającego - wbrew opiniom wielu sceptyków (w tym niżej podpisanego) - okazało się transferowym strzałem w dziesiątkę.

E jak Energa Toruń. Klub rozpaczliwie walczy o wyjście z cienia Twardych Pierników, ale dla „Katarzynek” nadchodzą ciężkie czasy. Drużyna straciła wiele ze swojego klimatu po przeprowadzce na Bema. Do tego nieszczęśliwy kontrakt z Bujalskim, kolejny przegrany proces, tym razem z Jeleną Maksimović. Prezes Maciej Krystek staje na głowie, aby walczyć o sukcesy, ale w tym sezonie będzie trudno.

F jak FC Toruń. Wzór organizacji i sukcesu w toruńskim sporcie, choć w kategorii mikro, gdzie wyzwania są jednak mniejsze. Kibice chwalą atmosferę w hali na Józefa, goście perfekcyjną organizację, a drużyna w dodatku bije się w czubie ekstraklasy. Klub ma raptem 3 lata, jeśli nadal będzie się rozwijał w takim tempie, to aż strach się bać.

G jak Grigorij Łaguta. Wiecznie uśmiechnięty Rosjanin stał się symbolem słabości „Aniołów” w 2015 roku. Utalentowany, ale mało zdyscyplinowany, waleczny, ale mało regularny - wypisz wymaluj KS Toruń w 2015 roku. Pożegnano się więc z nim bez żalu.



H jak hokej. Ten toruński oczywiście. Za biedny i za słaby organizacyjnie na ekstraklasę, a jednocześnie zbyt ambitny na I ligę. Finansowany z dwóch źródełek (miasto i Jerzy Bańkowski), które w dodatku są dość płytkie. Sytuacja patowa i bez wielkich nadziei na poprawę.

I jak Ilona Termińska. Druga pani prezes w PGE Ekstralidze po Marcie Półptorak w Rzeszowie. Na pewno mniej samodzielna, ale za to bardziej urodziwa. Będzie jedynie prawą ręką męża i właściciela klubu czy też z czasem stanie się bardziej samodzielna? Będziemy obserwować rozwój sytuacji.

J jak Jarosław Więckowski. Jeden z najbardziej niespodziewanych transferów w toruńskim sporcie. Dyrektor w magistracie nagle przeniósł się na wysokie stanowisko w prywatnej firmie. Firmie, która była wykonawcą największych sportowch inwestycji za miejskie pieniądze w ostatnich latach. Hmm....

K jak kasa. Najwięcej w Toruniu wydają oczywiście żużlowcy, w 2015 roku spółka wypłaciła ponad 10 mln zł, czyli więcej niż pozostałe seniorskie kluby w Toruniu razem wzięte. Swojego budżetu nie kryją także Twarde Pierniki, numer 2 w tym rakingu - na parkiecie wydatki sięgają ponad 4 mln zł. Pozostałe kluby walczą o przetrwanie. Szacunkowe budżety: Energa i Nesta Mires - ok. 2 mln zl, Elana Toruń ponad milion, Budowlani Volley - 800 tys.

Ł jak Łukasz Wiśniewski. Nie brakowało opinii, że oferowanie wysokiego kontraktu weteranowi po przeciętnym sezonie w Śląsku Wrocław to błąd. Tymczasem Wiśniewski po powrocie do domu rozgrywa życiowy sezon w TBL i trudno bez niego wyobrazić sobie drużynę. To serce Twardych Pierników na parkiecie, najlepiej asystujący Polak w lidze ze skutecznością z dystans ponad 40 procent.



M jak Motoarena. Arena najlepszego turnieju Grand Prix w ostatnim sezonie. Ścigania i zaciekłej walki na dystansie było tyle, ile na wszystkich jednodniowych torach razem wziętych. Po raz pierwszy jednak nie udało się sprzedać wszystkich biletów i na trybunach raziły łysiny. Czyżby przesyt żużlem na międzynarodowym poziomie w Toruniu?

N jak niebo, czyli kolarska grupa Sky. Trafili tam Michał Kwiatkowski i Michał Gołaś, ten pierwszy za rekordową gażę w polskim kolarstwie. Jak sobie poradzą w tym Realu Madryt na dwóch kółkach? Wielka szansa, ale także wielkie wyzwanie. Zwłaszcza wobec „Kwiatka” oczekiwania są spore, a i sam kolarz wiele sobie obiecuje po przeciętnym ostatnim sezonie.



O jak oszczędności. Nie kończą się w Pomorzaninie, ale laskarze niezmiennie dostarczają Toruniowi najwięcej medali w dyscyplinach drużynowych. W 2015 roku zaliczyli kolejny dublet - srebrne medale w hali na otwartym boisku.

P jak Polski Cukier. Toruńscy koszykarze dotąd najwyżej w historii w ekstraklasie byli na 5. miejscu. Słabo, jak na prawie 30 lat tradycji. W tym roku Twarde Pierniki mają szanse mocno poprawić ten wynik. Cel na dziś - miejsce w top 4 po rundzie zasadniczej.

R jak Rio de Janeiro. Ilu będzie tam torunian? Pewniacy to wioślarz Mirosław Ziętarski w czwórce podwójnej oraz kolarze Michał Kwiatkowski i Michał Gołaś. Szanse mają kolejny wioślarz Robert Fuchs w ósemce, kolarka z Pacificu Agnieszka Skalniak oraz florecistki Marta Łyczbińska i Martyna Jelińska. Może być nieźle.

S jak senator Przemysław Termiński. W Toruniu właściciel żużlowego klubu zgarnął ponad 62 tys. głosów i zdeklasował swoich konkurentów w wyborach do senatu. Czasu dla żużla jednak nie stracił i zaraz po wyborach zatrudnił czterech nowych zawodników na kolejny sezon. Takich zmian w składzie „Aniołów” nie było od lat.

T jak tenis stołowy. Wzmocnienia, wielkie plany, ambicje, a Energa Manekin wciąż daleko od sukcesu w Superlidze. Prezesowi Krzysztofowi Piotrowskiemu nie brakuje jednak wytrwałości, więc w końcu dopnie celu. Jednak jeszcze nie w tym roku.

U jak utrzymanie. Cel elany w tym sezonie, choć zapewne nowy właściciel spółki Maciej Jóźwicki po cichu marzył o walce o kolejny awans. Futbol w Toruniu budzi ambiwalentne uczucia: nie brak fanów i zwolenników gry przynajmniej w II lidze, dla innych to tylko niepotrzebna studnia bez dna dla miejskich pieniędzy.

V jak Volley. Siatkarska spółka latem była o krok od upadku po rocznych rządach Przemysława Łapińskiego. Kibice w ciągu kilku tygodni przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów: od starania się o dziką kartę w ekstraklasie do groźby bankructwa. Ostatecznie klub i drużynę udało się uratować, a trener Mariusz Soja zmontował na tyle ciekawą ekipę, że teraz awans jest bardzo prawdopodobny. W Budowlanych powiedzieli sobie zresztą: musi być Orlrn Liga, bo w I lidze nikt już nie chce grać. Ekstraklasa będzie latem powiększona, więc trzeba być przynajmniej w finale. Realny cel.

Z jak Ząbik Jan. Po cichu i bez wielkiego pożegnania rozstał się z toruńskim żużlem. Był w nim obecny jako zawodnik, trener i działacz od 1965 roku, a więc z przerwami na epizody w Gru-dziądzy, Ostrowie i Wrocławiu okrągłe pół wieku! W erze KS Toruń jego współpraca z Jackiem Gajewskim okazała się niemożliwa. Teraz Ząbik koncentruje się więc na swoim bieznesie, mandacie radnego miejskiego, a od niedawna pracy w Głównej Komisji Sportu Żużlowego.

Joachim Przybył

Fan koszykówki, rowerowych wypraw, historii i astronomii. Toruński (i nie tylko) sport obserwuję i opisuję od prawie 20 lat. Piszę o koszykówce, żużlu, hokeju, piłce nożnej, MMA, ale także o kibicach i sportowych zjawiskach. Dlaczego sport? Za prostotę, kontakt z ludźmi, jasne reguły i prawdziwe emocje. Na platformach Polskapress staram się odpowiadać na wszystkie Wasze potrzeby, dlatego równie ważne dla mnie są rekreacja i sport zwykłych ludzi.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.