Ochroniarska wojna o wojskowy przetarg

Czytaj dalej
Fot. Michal Pawlik
Maciej Myga

Ochroniarska wojna o wojskowy przetarg

Maciej Myga

Czy zwierzchnicy ochroniarzy Impela zastraszali i grozili swoim pracownikom? Sprawę bada policja i Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu.

- W grudniu otrzymaliśmy do podpisania porozumienie, w którym Impel Security zobowiązywał nas do „nieudostępniania swojego potencjału podmiotom konkurencyjnym” - mówi jeden z byłych pracowników Impela, który skontaktował się z redakcją (mężczyzna, z uwagi na bezpieczeństwo swoje i rodziny chce zachować anonimowość). - Nie podpisałem go i wkrótce otrzymałem wypowiedzenie. Ale na tym się nie skończyło, bo zarówno mnie, jak i osobom, które także nie zgodziły się na podpisanie „lojalki”, ktoś zaczął grozić z telefonów na kartę. Jakiś mężczyzna mówił, że jeśli pójdę pracować do konkurencji, to spalą mi samochód i „chałupę”.

Rewelacje potwierdza także pracownik City Security, który prowadził rekrutację.

Co ciekawe, zobowiązanie pracownicy Impela mieli podpisywać w grudniu, czyli kilka miesięcy po rozstrzygnięciu przetargu na ochronę kompleksów wojskowych w Grudziądzu, Chełmnie, Grubnie i Brodnicy. Wygrało go konsorcjum City Security.

- Jesteśmy przekonani, że konkurencji zależało na tym, by pracownicy nie przeszli do nas, co uniemożliwiłoby nam rozpoczęcie pracy i doprowadziło do rozpisania nowego przetargu - tłumaczy Beniamin Krasicki, prezes City Security. - Są to bowiem pracownicy, którzy muszą mieć pozwolenie na długą broń. Efekt jest taki, że niewielu byłych ochroniarzy z Impela przeszło do nas. Pozostali będą bez pracy, bo nie będzie im się opłacać dojeżdżanie do pracy np. sto kilometrów w jedną stronę. Żal mi tych ludzi, bo wiem, że część z nich nie otrzymała należnych wypłat.

Krasicki zwraca uwagę na fakt, iż „lojalka” mogła być antydatowana:

- Pozostawiono wolne miejsce na datę. Wręczano ją w grudniu, ale przecież przetarg został rozstrzygnięty we wrześniu.

Szef City Security zaznacza, że o zastraszaniu ochroniarzy nie musiały wiedzieć władze Impel Security. - Można podejrzewać, że dowódcom zmian mogło chodzić o dodatkowe, nielegalne przychody. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że mogli zmniejszać „nadział” ludzi na służby, a część pieniędzy z tych oszczędności, po podziale z szeregowymi ochroniarzami, mogło trafiać do ich kieszeni - dodaje Beniamin Krasicki.

W zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa wymienia się także inny rodzaj działania na szkodę City Security. Zgłaszający twierdzi, że pracownicy i przedstawiciele Impela rozpowszechniali szkodliwe dla konkurencji informacje. - Pomawiano nas o nierzetelność we współpracy z kontrahentami, niewywiązywanie się z zawartych umów, oferowanie pracownikom zaniżonych i nierynkowych stawek czy niewypłacalność - wylicza Beniamin Krasicki.

Sprawę wyjaśnić ma Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu.

- Trwa postępowanie sprawdzające. Zleciliśmy policji szczegółowe przesłuchanie zawiadamiających o popełnieniu przestępstwa - mówi Marcin Licznerski, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Chciałbym podkreślić, że na razie nie ma jeszcze decyzji o wszczęciu dochodzenia czy też o odrzuceniu.

O odniesienie się do zarzutów i wyjaśnienia poprosiliśmy także władze Impel Security Polska.

Katarzyna Marszałek, rzecznik firmy, poprosiła nas o przesłanie pytań drogą mejlową. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Udało się jednak dodzwonić do Emila Lubowieckiego, szefa kujawsko-pomorskiego oddziału Impela.

- Szczegółowych informacji na pewno udzieli nasza rzeczniczka, ale moim zdaniem to jakieś wyssane z palca bzdury. Nic mi nie wiadomo o żadnych nieprawidłowościach ani też o zawiadomieniu konkurencji - twierdzi Emil Lubowiecki.

Maciej Myga

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.