Ochrona hipermarketu żądała dowodu zakupu. "Zostałam potraktowana jak przestępca"

Czytaj dalej
Marek Białowąs

Ochrona hipermarketu żądała dowodu zakupu. "Zostałam potraktowana jak przestępca"

Marek Białowąs

Zielonogórzanka Hanna Lenkiewicz długo jeszcze będzie pamiętać ostatnie zakupy w Carrefourze. Tydzień temu, po zapakowaniu wszystkich niezbędnych artykułów do kosza podeszła do jednej z kas. - Zostałam potraktowana jak przestępca. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby nie znalazł się paragon - mówi Hanna Lenkiewicz.

- Przechodząc z córką przez bramkę zabezpieczającą przy kasjerce uruchomił się sygnał. Podszedł do mnie pracownik ochrony. Kazał opróżnić torebkę i kieszenie kurtki - mówi nasza Czytelniczka. - Zrobiłam co mi kazano. To jednak nie wystarczyło. Kazano mi przejść na inne stanowisko, tuż przy głównym wejściu do sklepu.

Ochroniarze jeszcze raz sprawdzili wszystkie prywatne rzeczy pani Hanny.

Wśród nich był też portfelik jej córki. Nowy, prawie nieużywany. Okazało się, że to on wywołał alarm po przekroczeniu bramki przy kasie. - Próbowałam tłumaczyć, że jestem niewinna. Jednak to na nic. Ochrona mówiła do nas podniesionym głosem. - opowiada Hanna Lenkiewicz. - Córka tłumaczyła, że to jej portfel, że dostała go w prezencie razem z pieniędzmi. Trzymała je na specjalną okazję. Chciała kupić zabawkę. Portfel miał jeszcze metkę, bo nie był w ogóle używany.

Pani Hanna została poproszona o przejście do osobnego pomieszczenia ochrony

Czytelniczka odmówiła i zażądała przyjazdu policji oraz przeglądu monitoringu, aby udowodnić, że jest niewinna. Postanowiła też zadzwonić do rodziny, aby dowiedzieć się, kto podarował dziecku portfelik i gdzie został kupiony.

- Okazało się, że kupiła go w Carrefurze moja teściowa na początku grudnia 2015 r. Gdy straszono nas policją, babcia mojej córki szukała w tym czasie w domu dowodu zakupu portfela. I cudem jakimś znalazła go w starej reklamówce! - mówi w emocjach nasza Czytelniczka. - Paragon był z 4 grudnia 2015 r. Gdy podałam numer transakcji w końcu nas puszczono.

Spędziłam tam dwie godziny z płaczącym dzieckiem

Okazało się też, że w środku portfela był schowany jeszcze kod zabezpieczający, który pewnie aktywował alarm. Dlaczego ochrona nie przejrzała monitoringu? Dlaczego bramki przy wejściu do sklepu nie działają? Dlaczego nie wezwano policji? Co byłoby, gdyby teściowa nie znalazła paragonu? Jak mogłabym udowodnić swoją niewinność? Na te pytania już mi nie potrafiono odpowiedzieć.

Ochrona hipermarketu żądała dowodu zakupu. "Zostałam potraktowana jak przestępca"
Mariusz Kapała - Ten portfelik kosztował 15 zł, i później dwie godziny naszych nerwów w czasie wyjaśniania sprawy - powiedziała H. Lenkiewicz

Z prośbą o odpowiedzi na te pytania redakcja ,,GL’’ zwróciła się do centrali Carrefoura

Oto wybrane fragmenty odpowiedzi przesłane do redakcji ,,GL’’ mailem: ...Jeśli klient nie posiada dowodu zakupu, do sklepu wzywana jest policja, która zajmuje się dalszym wyjaśnieniem sprawy. W tym przypadku, policja nie była wzywana na wyraźną prośbę klientki...(...) - czytamy w piśmie podpisanym przez biuro prasowe Carrefour Polska.

Jak wyjaśnia hipermarket - gdyby nie udało się odnaleźć paragonu lub jego numeru, na miejsce zostałaby wezwana policja, aby wyjaśnić sprawę, w tym również zweryfikować zapis z monitoringu. Ochrona, zdaniem biura prasowego hipermarketu, postępowała zgodnie z procedurami.

(...) w tym przypadku najprawdopodobniej zabezpieczenie magnetyczne umieszczone w portfelu aktywowało się ponownie podczas pobytu klientki w sklepie. W imieniu sklepu chcemy przeprosić naszą klientkę, że w celu wyjaśnienia tej sprawy musiała spędzić w sklepie więcej czasu niż planowała - napisali przedstawiciele hipermarketu.
Marek Białowąs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.