Obywatele, do łopat! Szykujmy schrony!
Rok 1939 zaczął się w Europie od kolejnych zaczepek Hitlera.
Niemcy faszystowskie złamały zasady zawartego niedawno układu w Monachium, zajmując terytoria Czechosłowacji. Wróciły żądania wobec Polski o Gdańsk i „korytarz” do Prus Wschodnich. W zakamarkach niemieckiego Sztabu Generalnego szykowano już plan „Fall Weiss”. Kiedy w maju Józef Beck, minister spraw zagranicznych powiedział dobitnie na forum sejmu, że Polska od morza odepchnąć się nie da i jest to sprawa jej honoru, wojna stała się nieunikniona. Na nic zdały się spóźnione i niemrawe zabiegi Anglii i Francji, a także pokrętne kombinacje Sowietów. Trzeba było szykować się na najgorsze. Dzielność żołnierzy Rzeczypospolitej była znana od wieków. Niemcy mieli jednak zdecydowaną przewagę we wszystkich rodzajach sił zbrojnych. Hasło „Nie oddamy ani guzika” było zaraźliwe. Dotyczyło nie tylko wojska, ale również ludności cywilnej.
25 sierpnia w całym kraju padło oficjalne wezwanie: Wszyscy do łopat! Kopmy rowy, budujmy schrony. W Białymstoku powstał Komitet Obywatelski na czele z wojewodą Henrykiem Ostaszewskim i prezydentem Sewerynem Nowakowskim. Miał zająć się zapewnieniem bezpieczeństwa mieszkańcom miasta. Składał się on z szeregu sekcji: propagandowej, techniczno-budowlanej, gospodarczej. Ks. dziekan Aleksander Chodyka odpowiadał za opiekę nad rodzinami. Przygotowywała się do akcji sekcja opieki nad żołnierzami.
Najważniejsze były jednak schrony. Wyznaczono kilkadziesiąt punktów mieście, gdzie miały powstać. Od ul. św. Rocha poczynając, przez ul. Piłsudskiego (4 lokalizacje), Sienny Rynek, Młynową, Rybny Rynek, Sienkiewicza, na ul. Mickiewicza kończąc. Biuro werbunkowe dla chętnych kopaczy mieściło się przy ul. Piłsudskiego 54. Już w pierwszych godzinach od ogłoszenia apelu zgłosiło się blisko 800 osób. Później przybywało ich coraz więcej. Mężczyzn i kobiet. Utworzyła się długa kolejka do rejestracji.
Szybko odczuto jednak brak fachowych instruktorów. Nowe wezwanie poszło do praktykujących inżynierów i cieśli. Siłę roboczą trzeba było wzmocnić myślą techniczną. Kiedy zabrakowało łopat, natychmiast pojawili się ofiarodawcy. Jan Borowicz, właściciel firmy „Metal Polski” dostarczył 50 sztuk. Zaapelował do kolegów z branży o podobną pomoc.
Bardzo pomocni w tym wszystkim byli harcerze. Nie tylko brali się do kopania, lecz pełnili również odpowiedzialną funkcję łączników. Nie próżnowali również ci, którzy nie brali bezpośredniego udziału w budowie schronisk. Zwłaszcza kobiety. Na swoich odcinkach donosiły zmęczonym kopaczom wodę sodową, mleko, znajdowały się różne przekąski i papierosy. Pojawili się również bezinteresowni dostawcy desek i gwoździ. I choć pod koniec miesiąca aktywność ludności cywilnej nieco osłabła, to i tak była ona niesłychanie istotna.
Magistrat także nie próżnował. Działał Komitet Pogotowia Obywatelskiego. Prowadził pośpieszne przysposobienie mieszkańców do obrony państwa. Rozpowszechniane były w mieście rozporządzenia Prezydenta II RP i inne obwieszczenia. Dotyczyły m. in. poboru dla wojska pojazdów mechanicznych, rowerów czy koni. Z kolei ośrodek Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej przy ul. Sienkiewicza 28 rozprowadzał maski ochronne. Władze bezpieczeństwa i policja tępiły spekulantów i lichwiarzy. Obowiązywał całkowity zakaz sprzedaży alkoholu. Białystok robił co mógł przed nadciągającą grozą wojny.