Obóz strachu w Chełmnie. Sąd naprawia krzywdy wyrządzone za komuny
Wojskowi nie ukrywali, że wrogów ustroju i PRL-u trzeba było izolować. Co ty gadasz? Upiłeś się? Nikt nie wierzył, że wojsko coś takiego mogło nam zrobić.
60 tys. zł za przymusowy pobyt w obozie w Chełmnie
Brud, smród, zimno, wilgoć, brak wody i toalet, mokre mundury, łóżka na trawie, przeterminowane, zgniłe żarcie, bo tak tylko można nazwać posiłki wydawane żołnierzom. Oficerowie sadyści, obowiązkowy dziennik telewizyjny, polityczne prostowanie „solidaruchów” i praca. Między Wisłą a wałem przeciwpowodziowym. Długa, wyczerpująca i bezsensowna. Kopanie rowów i wycinanie wikliny.
- Jednego dnia kopaliśmy rowy, drugiego zasypywaliśmy - wspomina Eugeniusz Pałys, działacz „Solidarności” pozbawiony wolności w stanie wojennym przez władze komunistyczne.
Wczoraj sąd przyznał mu zadośćuczynienie za krzywdy i cierpienia, jakich doznał w wojskowym obozie w Chełmnie. To jedna z pierwszych spraw internowania żołnierzy.
Żołnierze Solidarności mają dzisiaj sześćdziesiątkę na karku. Niektórzy są schorowani, zawiedzeni. A jeszcze inni nieobecni, bo nie dożyli czasów, w których Polska zaczyna spłacać długi PRL-u.
Za czas krzywdy i cierpienia żądanie odszkodowania stało się możliwe dopiero teraz, gdy zmieniły się przepisy. Żołnierzom, którzy pełnili od 1 listopada 1982 roku do 28 lutego 1983 roku czynną służbę wojskową, do której odbycia zo-stali przymusowo wcieleni za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, przysługuje od Skarbu Państwa odszkodowanie za poniesioną szkodę i zadośćuczynienie za doznaną krzywdę. Na mocy znowelizowanej ustawy Sąd Okręgowy w Słupsku przyznał już dwa zadośćuczynienia po 60 tysięcy złotych. Taką samą kwotę otrzymał wczoraj 65-letni Eugeniusz Pałys, elektromonter, dzisiaj rencista z Lęborka, działacz Solidarności, represjonowany w stanie wojennym, odznaczony za działalność na rzecz niepodległości w wolnej Polsce.
- Miałem wilczy bilet w Lęborku. Nikt mnie nie chciał przyjąć do pracy - mówił działacz.
- Łapałem się do pracy na czarno, by utrzymać rodzinę. Żona była w ciąży. Za udział w manifestacji dostałem 1200 złotych kolegium, najwyższą karę. Pomagali koledzy z różnych zakładów pracy. Piątego listopada o szóstej rano dwaj milicjanci przynieśli mi wezwanie do jednostki wojskowej w Chełmnie do służby czynnej, a przecież byłem po wojsku. Gdy tam pojechałem, widziałem, że mieszkańcy są bardziej zastraszeni niż my, powołani. Plotki chodziły, że przyjeżdżają „niebieskie ptaki”, złodzieje i gwałciciele. Dostaliśmy stare mundury. Lekarz nie badał, zapisał tylko nazwisko. Po kilku dniach w koszarach był wymarsz na Kępę Panieńską pod namioty. Łóżka stały na ziemi. Nie dostaliśmy broni tylko łopaty i kilofy. Jedni kopali rowy albo żwir na łachach na Wiśle, inni wycinali wiklinę. Potem zakopywało się te doły. Po obiedzie nosiliśmy atrapy min zalane betonem, po 15-17 kilogramów. Szliśmy dwa kilometry między wałem a Wisłą, ukrywaliśmy je, a później się wyszukiwało.
Eugeniusz Pałys mówił o zimnie, bo „kozę” można było rozpalić w określonym czasie, głodzie, braku możliwości zaspokajania potrzeb higienicznych i fizjologicznych, upodlaniu ludzi, wyzwiskach, którymi obrzucali żołnierzy wojskowi sadyści. O siedzeniu tyłem do telewizora w czasie obowiązkowego oglądania dziennika i zajęciach politycznych. O tym, że w czasie rewizji namiotów trzeba było stać na zimnie kilka godzin. O karach za postawienie krzyża i powieszenie zdjęcia Jana Pawła II. O głodówce przeciwko zgniłym posiłkom, zimnych kąpielach, o „widzeniach” z rodziną w asyście oficera.
To wydarzyło się niedawno, bo w 1982 roku i dawno, bo całe życie temu.
Jesień '82
Wojskowy Obóz Internowania na Kępie Panieńskiej pod Chełmnem powstał na mocy zarządzenia nr 0232 szefa POW z dnia 26.10.1982 r. i funkcjonował w okresie od 5.11.1982 do 9.02.1983 r. Wojskowe Obozy Specjalne stanowiły ukrytą formę internowania pod pozorem powołania na dodatkowe przeszkolenie do wojska. Zostali w nich umieszczeni w ramach akcji „Jesień 82”, wytypowani przez SB i WSW działacze Solidarności, łącznie ok. 1500 osób, uznani za „szczególnie niebezpiecznych” w czasie delegalizacji Solidarności.
Na poligonie w Chełmnie rozlokowano 305 mężczyzn. Wśród powołanych znalazły się osoby bez przysięgi wojskowej lub chore. „Żołnierze” nie dostali broni.