Jako wódz naczelny armii polskiej, pragnę notyfikować rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie państwa polskiego niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski” - tak brzmiał początek telegramu Marszałka Polski, Józefa Piłsudskiego do obcych państw z 16 listopada 1918 r.
Wiadomość ta nie spotkała się jednak z oczekiwaną przez Warszawę odpowiedzią mocarstw zachodnich. Te bowiem w dalszym ciągu uznawały Komitet Narodowy Polski w Paryżu za instytucję reprezentującą interesy narodu polskiego. Komitet ten, a nie gabinet Jędrzeja Moraczewskiego, otrzymał zaproszenie do udziału w konferencji pokojowej.
Niebezpieczeństwo dwuwładzy zostało zażegnane dzięki porozumieniu między Piłsudskim a Romanem Dmowskim. 16 stycznia 1919 r. powstał nowy rząd Ignacego Paderewskiego, który jeszcze w tym samym miesiącu został uznany przez USA.
Jednym z najważniejszych zadań nowych władz było wynegocjowanie jak najlepszych warunków na zbliżającej się konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie pod przewodnictwem zwycięskich państw Ententy dyskutowano o nowym ładzie na świecie.
Stary koncert mocarstw czy nowy ład?
Na początku 1919 r. zjechali do Paryża przedstawiciele mocarstw i innych państw, by radzić o porządku międzynarodowym po zakończeniu wojny powszechnej. Od 18 stycznia 1919 r. do 21 stycznia 1920 r. miasto to stało się stolicą świata.
Jeden z dziennikarzy tak wówczas opisał Paryż: „miejsce spotkania dla duchów tronów i państw, militaryzmów i ambicyj rasowych, którym wolno było wędrować swobodnie, dopóki ich krótkiego zmierzchu nie pochłonie noc”. Te ambicje były reprezentowane przez przedstawicieli wielu państw, w tym delegatów z Polski: Romana Dmowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego oraz Władysława Grabskiego (zajmował się sprawami finansowymi i gospodarczymi). Najważniejsze role w tym spektaklu przewidziano jednak dla najmożniejszych świata, reprezentujących USA, Wielką Brytanię i Francję.
Paryska konferencja nie była pierwszym przypadkiem, kiedy niewielka grupa przywódców mocarstw decydowała o losach całych narodów i państw. Sto lat wcześniej odbył się w Wiedniu kongres, który określił kształt Europy na XIX w., a na konferencjach „wielkiej trójki” w czasie drugiej wojny światowej, „lew Albionu, kaleki demokrata i krymski góral” - by nawiązać do słynnej piosenki Jacka Kaczmarskiego - kreślili nowy światowy ład, który podzielił świat na pół w drugiej połowie XX w. Członkami paryskiego triumwiratu w 1919 r. byli: Thomas Woodrow Wilson, David Lloyd George oraz Georges Clemenceau.
Najważniejszym zadaniem uczestników konferencji było przygotowanie traktatów pokojowych z państwami, które przegrały I wojnę światową, rozstrzygnięcie kwestii terytorialnych, reparacji wojennych oraz zabezpieczenie swoich państw, a może nawet świata, przed konfliktami zbrojnymi w przyszłości.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom mniejsze państwa nie odgrywały większej roli, a kluczowe decyzje zapadały w gronie członków Rady Dziesięciu (szefowie rządów i ministerstw spraw zagranicznych USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch oraz dwóch delegatów Japonii), a następnie w Radzie Pięciu, nazywanej Radą Najwyższą (szefowie rządów najważniejszych państw). Mimo zapowiedzi zmian na lepsze było tak, jak w przeszłości: najważniejsze decyzje podejmowano w gronie przedstawicieli mocarstw, z których każdy miał własne interesy. Tak było i w sprawie polskiej.
USA: Chcemy świata przyjaznego i bezpiecznego
Jak zauważył jeden z obserwatorów paryskiej konferencji, Wilson „nim podjął śmiałą rolę wszechświatowego arbitra” był w Europie mało znany. W 1912 r. został wybrany 28. prezydentem USA i już wtedy jako idealista uważał, że zasady moralne obowiązują nie tylko jednostki, ale także państwa. USA w jego wizji miały spełniać - zresztą nie po raz pierwszy i nie ostatni w historii - wyjątkową rolę w świecie jako „ideał wolności, wzór demokracji i obrońca zasad moralnych”.
Wilson skonkretyzował swój program w orędziu do Kongresu USA 8 stycznia 1918 r. Stwierdził w nim, że jego program zapewni światu pokój poprzez ustanowienie jawnej dyplomacji, wolności żeglugi i handlu, przestrzeganie zasady samostanowienia narodów i przede wszystkim - utworzenie „powszechnego zrzeszenia narodów” celem „udzielenia wszystkim państwom, zarówno wielkim jak i małym, wzajemnych gwarancji niezawisłości politycznej i całości terytorialnej”. Społeczeństwa Europy przyjmowały jego plan z entuzjazmem, bezkrytycznie licząc, że - zgodnie ze słowami prezydenta - „dni bezprzykładnej pychy i zaborczości odchodzą w przeszłość”. W programie Wilsona znalazło się także miejsce dla Polski, która miała odzyskać niepodległość na terenach zamieszkanych przez ludność „niezaprzeczalnie polską” wraz z dostępem do morza.
Wielka Brytania: Czy Śląsk leży w Azji Mniejszej?
„Dobry kierownik wojny może być lichym negocjatorem pokoju” - napisał o premierze Wielkiej Brytanii Emile Dillon, zarzucając mu nieznajomość spraw międzynarodowych i geografii, uległość (zwłaszcza względem Amerykanów) oraz chwiejność w poglądach.
Stanowisko Brytyjczyków na konferencji w Paryżu było podyktowane ich „odwiecznym” dążeniem do zachowania równowagi w Europie i tradycyjnych sojuszy. Premier Lloyd George nie był więc zainteresowany nadmiernym wzmocnieniem roli Francji w Europie oraz zbytnim osłabieniem Niemiec, co jego zdaniem mogłoby zwiększyć niebezpieczeństwo wybuchu rewolucji w tym kraju. Lloyd George widział Polskę w granicach etnograficznych. Dlatego też proponował złagodzenie ustaleń względem Niemiec kosztem postulatów Francji i Polski.
Delegacja brytyjska wyrażała się na temat spraw polskich najczęściej z wyższością i lekceważeniem. Premier Wielkiej Brytanii miał wypowiedzieć w odniesieniu do polsko-niemieckiego sporu o Górny Śląsk zdanie, że Polacy są jak „małpa, której nie należy dawać zegarka”. Wspomniał także, że Polska „zdobyła sobie wolność nie własnym wysiłkiem, ale ludzką krwią”, narzucając innym narodom tyranię, którą sama przez lata znosiła. Brytyjczycy nalegali także na utworzenie Wolnego Miasta Gdańska, co stanowiło - zwłaszcza w ich oczach - pewne ustępstwo na rzecz Polaków wobec przewagi niemieckiej ludności w tym mieście.
Francja: Zwycięstwo dla sprawiedliwości
Największym adwersarzem dla Brytyjczyków był przewodniczący delegacji francuskiej, 78-letni „stary tygrys”, premier Francji Georges Clemenceau.
Już podczas wygłoszenia swojej deklaracji programowej w Izbie Deputowanych w 1917 r. powiedział, że hasłem Francji od początku wojny było „zwycięstwo dla sprawiedliwości”.
Jak rozumiał tę sprawiedliwość dwa lata później? Osłabić Niemcy na tyle, by „na zawsze” zabezpieczyć Francję przed zagrożeniem ze strony swojego wielkiego, wschodniego sąsiada. Premier Clemenceau od początku konferencji wspierał postulaty Polski. Czynił to tym usilniej, im bardziej stawało się jasne, że filarem polityki francuskiej na Wschodzie nie będzie pochłonięta wojną domową Rosja. Francja jako pierwsza akredytowała przy rządzie Paderewskiego swojego przedstawiciela.
Polacy na konferencji pokojowej
Delegacja polska na konferencję stała przed arcytrudnym zadaniem. Sprawą kluczową dla Polaków było uzyskanie nie tylko terytoriów zagarniętych przez zaborców, ale także ziem, które - tak jak Śląsk - Polska utraciła jeszcze w średniowieczu.
Skuteczność tych żądań była uzależniona od zbieżności polskich postulatów z interesami wielkich mocarstw. Ojcowie niepodległości wiedzieli, że Polska musi być państwem dużym i silnym, ponieważ mała - jak pisał w 1921 r. współpracownik Dmowskiego, Stanisław Kozicki - „musi się stać z konieczności rzeczy łupem jednego z dwóch potężnych sąsiadów, lub też, jak to było w przeszłości, ofiarą podziału”.
Pod nieobecność premiera Paderewskiego, 29 stycznia Dmowski został niespodziewanie wezwany za zebranie Rady Dziesięciu, podczas której premier Francji zwrócił się do niego z prośbą o zabranie głosu na temat sprawy polskiej. Mimo iż Dmowski nie miał przygotowanego wystąpienia, ten „jeden z delegatów mniejszych krajów” - jak napisał Dillon - zrobił największe wrażenie na przedstawicielach mocarstw. „Przekonywający mówca, zwięzły polemista i pomysłowy obrońca, któremu nigdy nie brakowało słów” - napisał.
Dmowski w przemówieniu nakreślił wizję wielkiej Polski w obrębie granic sprzed rozbiorów. Poza przedstawieniem postulatów terytorialnych, poruszył inne pilne kwestie: konieczność wycofania wojsk czechosłowackich, które zajęły część ziem polskiego Śląska Cieszyńskiego w styczniu 1919 r., wbrew wcześniejszym ustaleniom, oraz wstrzymania działań zbrojnych w Wielkopolsce. Mówił także o zagrożeniu bolszewizmem i agresywnej polityce Niemiec, które „zachowują janusowe, podwójne oblicze: na Zachodzie mówią o pokoju, a na wschodzie przygotowują wojnę”.
Po wystąpieniu Dmowskiego mocarstwa zdecydowały się utworzyć komisję ds. polskich na czele z francuskim dyplomatą Julesem Cambonem. Kilka dni później, 16 lutego, po raz trzeci, tym razem już bezterminowo, przedłużono w Trewirze konwencję rozejmową podpisaną w Compiègne, dodając do niej postanowienie o zaniechaniu przez Niemcy „wszelkich działań zaczepnych przeciwko Polakom w Poznańskiem lub wszelkiej innej prowincji”. Oznaczało to potwierdzenie zwycięstwa powstańców wielkopolskich.
Akt sprawiedliwości i odszkodowanie za zbrodnie zaborów
W odpowiedzi na niekorzystne dla Polski propozycje Brytyjczyków, na przełomie lutego i marca delegacja Polski wystosowała dwie noty w sprawie granic, w których odwoływano się nie tylko do argumentów historycznych, ale także moralnych, ekonomicznych i świadomościowych, podkreślając odrodzenie narodowe Polaków na tych terytoriach.
Pierwsza nota, datowana na 28 lutego, dotyczyła zachodnich granic Polski. Czytamy w niej, że odbudowanie Rzeczpospolitej powinno być uważane, nie tylko „jako akt sprawiedliwości i odszkodowania za zbrodnię rozbiorów”, ale także „wynik rozwoju polskich sił narodowych”. Argument o konieczności powstania państwa silnego między Rosją a Niemcami wzmocniono polskością tych ziem. Polska objąć powinna Galicję, „starożytną dzielnicę Państwa Polskiego”, Poznańskie - „kraj najdawniejszy polskiej cywilizacji”, tereny Księstwa Cieszyńskiego, znacznej części Prus Zachodnich, które - poza Gdańskiem - znajdowały się w granicach Polski od 1466 r. aż do I rozbioru, Górny Śląsk, który - jak podkreślono w nocie - „należał do Polski od początków jej istnienia aż do XIV w.”.
Piszący tę notę Dmowski, jak można się domyślić, chciał naprawić skutki decyzji Konrada Mazowieckiego, Zygmunta Starego i Jana Kazimierza, stwierdzając, że sprawą „pierwszorzędnej wagi dla narodu polskiego” jest przynależność państwowa Prus. Polska odcięta od morza byłaby bowiem zdana na łaskę Niemiec. Domagał się więc odłączenia od Niemiec Prus Wschodnich i zwrócenia Polsce Prus Zachodnich i Warmii, które należały do Polski do I zaboru.
Druga nota delegacji polskiej dotyczyła wschodnich granic Polski, które zostały zajęte przez Rosję. Konieczność przynależności tych ziem do Polski argumentowano wyższością „zachodniej cywilizacji polskiej”.
Potwierdzenie niepodległości Polski
Konferencja w Paryżu zakończyła się podpisaniem 28 czerwca 1919 r. traktatu pokojowego w Wersalu (wszedł w życie 10 stycznia 1920 r.). Był on najważniejszym z traktatów kończących I wojnę światową, które zawarto w latach 1919-1920. Traktat został podpisany z jednej strony przez państwa Ententy, z drugiej - przez pokonane Niemcy.
Ważne fragmenty traktatu wersalskiego obejmowały ograniczenia i zobowiązania Niemiec, które uznały niepodległość Polski i Czechosłowacji oraz przyznały Francji - Alzację i Lotaryngię, Polsce - Wielkopolskę i Pomorze Gdańskie wraz z linią brzegową, Belgii - Eupen i Malmédy, Czechosłowacji - okręg Hulczyna. Traktat ustanawiał też Wolne Miasto Gdańsk, które podlegało administracji Ligi Narodów, oraz przewidywał przeprowadzenie plebiscytów, które miały zdecydować o przynależności państwowej na Warmii, Mazurach, Powiślu, Górnym Śląsku, Szlezwiku. Poza tym pozbawił Niemcy kolonii, znosił powszechną służbę wojskową w Niemczech, ograniczył armię niemiecką do 100 tys. z zakazem posiadania lotnictwa i ciężkiego sprzętu. Zwycięskie mocarstwa nakazały Niemcom także wypłatę odszkodowań wojennych oraz przekazanie pod międzynarodową kontrolę na okres 15 lat Zagłębia Saary oraz okręgu Kłajpedy. Wprowadzono także demilitaryzację strefy nadreńskiej.
Polska musiała podpisać tzw. mały traktat wersalski, zwany też traktatem mniejszościowym, w którym uznano równość obywateli polskich bez względu na rasę, język i religię oraz określono prawa mniejszości w Polsce. W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej podpisy pod traktatem w Sali Lustrzanej Pałacu Wersalskiego podpisali Roman Dmowski i Ignacy Paderewski.
Chcemy świata przyjaznego i bezpiecznego
We wstępie do traktatu pokojowego znalazło się życzenie „mocarstw sprzymierzonych i stowarzyszonych”, by „wojna ustąpiła miejsce stałemu, sprawiedliwemu i trwałemu pokojowi”.
Pierwsza część tego dokumentu dotyczyła powołania nowej organizacji międzynarodowej, Ligi Narodów, której celem było zapewnienie narodom pokoju i bezpieczeństwa, zapobieganie wojnom i rozwój współpracy międzynarodowej.
„Wszystkie układające się strony” zgodziły się - jak czytamy - „przyjąć pewne zobowiązania nieuciekania się do wojny, utrzymywać jawne stosunki międzynarodowe, oparte na sprawiedliwości i honorze”. Członkowie Ligi byli zobowiązani do pokojowego rozstrzygania sporów, wynosząc „prawo ponad siłę”. Nowy system bezpieczeństwa miał zagwarantować światu pokój.
Nowy ład światowy czy zalążek bezładu?
Zachowanie pokoju okazało się niemożliwe choćby z tego powodu, że w Europie nie brakowało państw, które przez cały okres międzywojnia podważały postanowienia traktatu.
Niemcy, które obarczono odpowiedzialnością za wybuch wojny, uważały je za krzywdzące i poniżające, a Związek Sowiecki odrzucał tę „zmowę państw imperialistycznych” ze względów ideologicznych. Dużą słabością nowego systemu międzynarodowego był także fakt, że same USA nie ratyfikowały Paktu Ligi Narodów, a delegat tego państwa uczestniczył w pracach tej organizacji jedynie w charakterze obserwatora. Organizacja, która miała wynieść „prawo ponad siłę”, była od początku paraliżowana sprzecznymi interesami państw członkowskich oraz niemożnością zastosowania sankcji, kiedy sytuacja tego wymagała.
W wyniku postanowień traktatu potwierdzono niepodległość Polski, która sąsiadowała jednak z dwoma państwami odrzucającymi nowy ład i konsekwentnie dążącymi do jego rewizji. Sowieci przez okres międzywojnia podkreślali, że Polska jest „strażnikiem przy drucie kolczastym oddzielającym Rosję od Europy”. Mołotow nazwał Polskę „potwornym bękartem traktatu wersalskiego”, a Stalin mówił o niej, że jest to „przepraszam za wyrażenie, państwo”. Podobnie było za zachodnią granicą, gdzie Hitler nazwał Polskę „tak zwanym państwem, pozbawionym wszelkich podstaw narodowych, historycznych, kulturowych czy moralnych”.
Z dłuższej perspektywy postanowienia traktatu wersalskiego miały dla Polski smak słodko-gorzki. Z jednej strony potwierdzono niepodległość Rzeczypospolitej z rozległymi granicami i dostępem do morza, z drugiej - nie zrealizowano wszystkich polskich postulatów terytorialnych, narzucono traktat o mniejszościach i przede wszystkim - nie wprowadzono skutecznych mechanizmów, by zmniejszyć śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Niemiec i Rosji.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.