Nowe wydanie kalendarza Pirelli i trudna historia legendarnego włoskiego wydawnictwa
Ukazała się najnowsza odsłona kalendarza Pirelli. I choć ukazuje się on od wielu lat, to kalendarz na 2017 rok jest wyjątkowy. Miejsce modelek zastąpiły aktorki, które pozowały do zdjęć zupełnie bez makijażu i pieczołowicie ułożonych fryzur. Kalendarz Pirelli jest szanowanym i pożądanym wydawnictwem. Jaka jest jego historia?
Pierwsza edycja pojawiła się w 1963 roku, ale nie spotkała się z wielkim zainteresowaniem. Spółka Pirelli Limited nie zraziła się jednak i rok później również wydała swój kalendarz, tym razem na większą skalę. Zdjęcia wykonał Robert Freeman, fotograf legendarnego zespołu The Beatles. Fotografie wykonane w południowej Francji, choć ciężko dopatrzyć się na nich nagości, były bardzo odważne, jak na tamte czasy.
Kolejne edycje kalendarza realizowane były w najróżniejszych miejscach na świecie. W 1965 roku zdjęcia wykonano na Majorce, a w 1966 w Maroku. W 1967 nastąpiła pierwsza przerwa w wydawaniu kalendarza. W 1969 roku po raz pierwszy na zdjęciach nie znalazły się modelki. Harri Peccinotti sfotografował wtedy studentki na plażach Kalifornii. Rok 1972 przyniósł kolejną zmianę. Za aparatem po raz pierwszy stanęła kobieta, Sarah Moon, a zdjęcia były zdecydowanie mniej odważne. Kontrowersja wróciła jednak bardzo szybko, bo już rok później.
Kolejne edycje kalendarza wywoływały kontrowersje, ale najwięcej emocji wzbudziło... wstrzymanie jego wydawania. W 1974 roku, ze względu na kryzys w Europie, cięcia budżetowe były wszechobecne. Jedną z ich ofiar był właśnie kultowy kalendarz Pirelli, który w 1975 już się nie ukazał.
Przerwa w jego wydawaniu trwała 10 lat. W tym czasie na rynku pojawiały się kalendarze, które starały się wypełnić lukę i skorzystać na nieobecności popularnego „dziecka” spółki Pirelli. Nikomu się to jednak nie udało. W 1984 roku kalendarz powrócił. Pojawiły się w nim modelki „ubrane” w bieżnik opon Pirelli P6, a sam kalendarz został przyjęty z entuzjazmem. Wydawnictwo wróciło na miejsce, które zajmowało do 1974 roku. W 1987 roku kalendarz został „zdominowany” przez czarnoskóre modelki, co wcześniej nie miało miejsca.
W latach 90. w kalendarzu Pirelli pojawiły się niemal wszystkie najsłynniejsze supermodelki naszych czasów, jak Cindy Crawford, Kate Moss, Helena Christensen, Karen Alexander, Naomi Campbell, Christy Turlington, Nadja Auermann, Nastassja Kinski, Carre’ Otis, Eva Herzigova i Kristen McMenamy. Pod jednym względem wyróżnił się kalendarz z 1996 roku. Była to bowiem pierwsza jego czarno-biała edycja w historii.
Warto jeszcze wspomnieć o Polkach, które pozowały do kalendarza Pirelli. W wydaniu na 2011 rok pojawiły się Anja Rubik i Magdalena Frąckowiak. W kalendarzu na 2012 rok znajdziemy zdjęcie Małgosi Beli.
Kalendarz Pirelli na 2017 rok również jest pod pewnymi względami wyjątkowy. Fotograf Peter Lindbergh postawił w nim na emocje, a nie pokazanie idealnego kobiecego ciała.
- W czasach, w których kobiety w mediach i wszędzie indziej są prezentowane jako ambasadorki doskonałości i młodości, pomyślałem, że ważne jest aby przypomnieć wszystkim, że istnieje również inny rodzaj piękna, bardziej realny i prawdziwy, nie zmanipulowany przez komercję czy jakieś inne interesy - wyjaśnia Lindbergh.
Zdjęcia wykonano w Los Angeles, Nowym Jorku, Berlinie, Londynie i na plaży w Le Touquet we Francji. W kalendarzu pojawiło się 14 uznanych aktorek: Jessica Chastain, Penelope Cruz, Nicole Kidman, Rooney Mara, Helen Mirren, Julianne Moore, Lupita Nyong’o, Charlotte Rampling, Lea Seydoux, Uma Thurman, Alicia Vikander, Kate Winslet, Robin Wright oraz Zhang Ziyi. Z mniej znanych osobistości zaproszono profesor uniwersytetu w Moskwie, Anastazję Ignatovą. Kobiety, które znalazły się na 40 zdjęciach mają od 28 do 71 lat.
- Jako artysta czuję, że jestem odpowiedzialny za uwolnienie kobiety od idei wiecznej młodości i doskonałości. Ideał doskonałego piękna, promowany przez społeczeństwo jest po prostu nie możliwy do osiągnięcia - mówi Lindbergh.
Kalendarz Pirelli jest wyjątkowy także dlatego, że nie można go ot tak kupić. Choć nakład liczy zazwyczaj kilkanaście tysięcy sztuk, trafia on do wybranych osób ze świata sztuki, biznesu i polityki. Jako, że kalendarz wydaje brytyjski oddział Pirelli, pierwszy egzemplarz zawsze przekazywany jest królowej. Do Polski trafia zaledwie około 150 sztuk co sprawia, że w naszym kraju jest to towar bardzo ekskluzywny. Na serwisach aukcyjnych można znaleźć kalendarze Pirelli. Dla przykładu, wydanie na 2017 rok kosztuje 900-1000 dolarów. Starsze wydania można zdobyć taniej, ale wciąż są to ceny rzędu nawet kilkuset dolarów.