Niepokonani Polacy chcą złota, ale najpierw muszą wygrać z Rosją
Reprezentacja Polski juniorów w siatkówce jest już w półfinale mistrzostw Europy w Bułgarii. O finał zagra w piątek o godz. 16 z Rosją.
- Nerwów trochę było. Nie jest to komfortowa sytuacja, gdy czeka się na mecz o taką stawkę. Najbardziej dłuży się te ostatnie kilkadziesiąt minut. Natomiast gdy wyszliśmy na boisko, zaczęła się gra, to stres opadł, a pojawiły się emocje sportowe. Wtedy było już łatwiej - opowiadał trener Polaków Sebastian Pawlik po wygranej z Bułgarią 3:0.
Wyniki w fazie grupowej sprawiły, że Polska, mimo wygrania czterech grupowych meczów, przed ostatnią kolejką tej fazy nie była pewna awansu do najlepszej czwórki mistrzostw Europy juniorów. Dzięki wygranej Ukrainy z Niemcami, nasza potyczka z gospodarzami decydowała, kto zagra w półfinale, a kto o miejsca 5-8.
- Teoretycznie wystarczyło nam zdobyć w tym meczu punkt, ale my nie kalkulowaliśmy, chcieliśmy wygrać. Zaczęliśmy trochę nerwowo, ale do pierwszej przerwy technicznej dogoniliśmy Bułgarów, wyszliśmy na prowadzenie i później już wszystko układało się po naszej myśli - podsumował rozgrywający Łukasz Kozub.
Nasi juniorzy wygrali więc grupę I i w piątkowym półfinale zmierzą się z Rosją (początek o godz. 16 czasu polskiego, 17 miejscowego). Przed turniejem wydawało się, że to zespół, który bez problemu będzie rozprawiać się z rywalami. Tymczasem stracił punkty w rywalizacji z Czechami (wygrał 3:2), którzy zajęli piąte miejsce w grupie i wrócili do domu. Później przegrał 2:3 z Włochami.
- Te wyniki wcale mnie nie dziwią. Porażka z Włochami to żadna niespodzianka, bo oni na papierze są jednak mocniejsi. Natomiast z Czechami Rosjanie przegrali w drugiej kolejce, to jeszcze taki okres turnieju, gdy jeszcze nie wszystko gra, jak należy - podkreślił 19-letni Kozub, który w nowym sezonie będzie grał w zespole MKS Będzin.
Czego można spodziewać się po najbliższym rywalu? - Mocna zagrywka i blok zawsze były znakiem rozpoznawczym Rosji. Ale nie czujemy przed nią strachu. Chcemy wygrać, jak wszystkie dotychczasowe mecze na tym turnieju i w sobotę grać o złote medale - zapowiedział Kozub, ubiegłoroczny mistrz świata i Europy w kategorii kadetów.
- Potyczki z Rosją traktujemy nieco inaczej. Zawsze w nich jest dodatkowy dreszczyk emocji i dodatkowa motywacja, bo spory między nami są w większości dyscyplin. Ten piątkowy też będzie zacięty, ale mam nadzieję, że wygrany przez nas. Ile? 3:1 - stwierdził Bartosz Kwolek.
Przyjmujący AZS Politechniki Warszawskiej po fazie grupowej jest w czołówce rankingów. Wśród najlepiej serwujących jest drugi, przyjmujących - trzeci, atakujących - piąty (Jakub Ziobrowski jest siódmy).
- Nie zaglądam w statystyki. Niektórzy je lubią, na przykład nasz libero, Mateusz Masłowski. Dla mnie nie jest ważne ile tam mam procent. Ważne są wygrane mecze i obyśmy tę passę utrzymali - stwierdził Kwolek.
Na taki obrót sprawy liczy też sztab szkoleniowy z Sebastianem Pawlikiem i Maciejem Zendlem na czele. Ich zespół rozkręca się z meczu na mecz. Przeciwko Bułgarii bardzo dobrze zagrywał. - W pewnym momencie mieliśmy osiem asów, a siedem zepsutych serwisów. Proporcja bardzo dobra. Tym elementem zrównoważyliśmy dobrą grę rywali w bloku i obronie. Często przewidywali naszą grę, dużo piłek podbijali. Z kolei nasze mocne i dobre serwisy sprawiły, że i oni mieli problem ze swoim atakiem - dodał szkoleniowiec.
W drugim półfinale Ukraina, na którą przed mistrzostwami Europy juniorów nikt nie stawiał, zmierzy się z Włochami. - Ukraińcy mogą powalczyć, jak się nie przestraszą, to może być ciekawie. Teoretycznie jednak to Włosi są faworytem - zakończył nasz Kozub, w tej chwili najlepszy rozgrywający turnieju.
Autor: Tomasz Biliński