Niech dłonie i uszy zastąpią wam oczy! Witajcie w świecie ludzi niewidomych

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Grzegorz Kończewski

Niech dłonie i uszy zastąpią wam oczy! Witajcie w świecie ludzi niewidomych

Grzegorz Kończewski

Każdy reaguje nieco inaczej, ale niewątpliwie wrażenia są mocne. To nie jest tak, że wejdzie się na 40 minut do świata ludzi niewidzących, a po powrocie do słonecznej, kolorowej rzeczywistości natychmiast się o nim zapomni. „Niewidzialny dom”, który od początku maja funkcjonuje w Toruniu, ma szansę pozostać w głowie naprawdę na długo.

Jak niemal w każdym domu na początku jest przedpokój. To tu zapada totalna ciemność i momentalnie pojawiają się niespodziewane reakcje. Człowiek nagle pozbawiony podstawowego zmysłu, jakim jest wzrok, natychmiast się spina. Ci bardziej odporni mówią o dyskomforcie, ale u tych cierpiących na lekką klaustrofobię to uczucie dyskomfortu przerodzić się może w nagły atak paniki. I rzeczywiście, kilka osób już w tym miejscu zrezygnowało z dalszej eksploracji świata niewidomych. Po prostu nie były w stanie opanować swoich strachów i obaw, za bardzo bały się tego, co może się wydarzyć.

Gdzie ja jestem?

Ale po po kilku chwilach już jest lepiej.

Pierwsza myśl? Gdzie ja jestem? A zaraz potem: czy rzeczywiście da się normalnie żyć w absolutnej ciemności? Czy jest sposób na to, by w miarę szybko, a przede wszystkim bezpiecznie poruszać się w tym świecie mroku? Artur Byliński, jeden z czterech niewidzących przewodników po „Niewidzialnym domu”, tłumaczy: - To jest ten sam świat, z którym mają do czynienia ludzie widzący. Różnica polega jedynie na sposobie jego odkrywania. Gdy zdrowy człowiek wchodzi do nowego pomieszczenia, w ułamku sekundy ogarnia je wzrokiem i wie wszystko o jego rozkładzie. My na stworzenie takiej przestrzennej mapy potrzebujemy znacznie więcej czasu, bo korzystamy z innych zmysłów. Najczęściej prowadzi nas ściana, wzdłuż której się poruszamy, rejestrując kolejne przedmioty. W ten sposób orientujemy się, gdzie jesteśmy.
Podczas takiej wędrówki rolę oczu pełnią dłonie. Wyczuwając najdrobniejsze szczegóły „skanują” napotkane przeszkody, a mózg kojarzy je z zapamiętanym kiedyś obrazem. W ciemności łatwo można przekonać się zresztą, jak ludzki mózg jest wygodny. Osoba zdrowa, dysponująca wzrokiem - tym najszybszym i najbardziej wygodnym narzędziem, nie słyszy na przykład delikatnego szumu lodówki. To jej zupełnie niepotrzebne. Dla człowieka niewidzącego nawet minimalne dźwięki stanowią bezcenne wskazówki, pozwalające zlokalizować choćby tę wspomnianą lodówkę czy miejsce kojarzące się z jakimś zagrożeniem. Podobnie jest z całym bukietem zapachów, na które zdrowi nie zwracają uwagi.

To jest ten sam świat, z którym mają do czynienia ludzie widzący. Różnica polega jedynie na sposobie jego odkrywania - Artur Byliński

Jak wskazać miejsce?

A jak w takim „Niewidzialnym domu” odnaleźć drugą osobę? Normalnie na pytanie: „Gdzie jesteś?”, odpowiadamy: „tu”. - W świecie ludzi niewidzących słowo „tu” nie istnieje, bo po prostu nic nie znaczy - tłumaczy Artur Byliński. - Mówi się zatem: „jestem w kuchni, między zlewozmywakiem a stołem” - to dopiero jest konkretne wskazanie lokalizacji. Tak samo w naszym świecie nie istnieją określenia „lewo” i „prawo”, no bo jaki byłby sens ich stosowania, skoro nie możemy podać punktu odniesienia. Taka jest nasza codzienność.
Artur Byliński zna ją na wylot, bo choć na razie wciąż pozostaje jedną nogą w świecie widzących, a drugą w ciemności, to nie ma wątpliwości, że wzrok straci całkowicie. Lekarze nie potrafią wskazać, kiedy to nastąpi, dlatego przewodnik po „Niewidzialnym domu” już dawno przygotował się do życia w mroku najlepiej jak tylko mógł. I to - jak podkreśla - bardzo pomaga w relacjach z gośćmi. Doskonale rozumie ich obawy, lęki, wątpliwości.
- To, że ktoś staje się osobą niewidomą, wydaje się być w odczuciu innych niesamowicie trudne, wręcz nie do opanowania - dodaje Artur Byliński. - A ja wtedy pytam, czy pierwsza jazda na rowerze była łatwa? Albo pierwszy posiłek z użyciem noża i widelca? To tak strasznie wygląda tylko na początku. Później się okazuje, że wszystkiego można jednak się nauczyć.

To, że ktoś staje się osobą niewidomą, wydaje się być w odczuciu innych niesamowicie trudne, wręcz nie do opanowania

Labirynt w ciemności

I to, mimo wszystko, optymistyczne przesłanie towarzyszy wielu odwiedzającym „Niewidzialny dom”. W maju było ich już ponad tysiąc, a część spośród nich specjalnie przyjechała do Torunia po to, by na 40 minut „włożyć buty” niewidomych.
- „Niewidzialny dom” to atrakcja turystyczna, ale taka z głębszym przesłaniem, która ma wzbudzać emocje i skłaniać do refleksji. Z tego co wiem, jesteśmy jedną z pięciu tego typu placówek na świecie - podkreśla Artur Kasprowicz, prezes i współwłaściciel spółki CRDA, prowadzącej „Niewidzialny dom”. Nie ukrywa przy tym, że jest to przedsięwzięcie biznesowe, ale część dochodów firma ma przeznaczać na Fundację „Papillon”, pomagającą dzieciom chorującym na autyzm, zespół Aspergera i mutyzm. Plany spółki są zresztą bardzo ambitne. Docelowo w „Niewidzialnym domu” ma pracować m.in. 15 niewidzących przewodników oraz czterech pracowników recepcji. W przyszłym roku w tym samym budynku mają powstać także „Niewidzialne pokoje”, przypominające popularne na całym świecie pokoje ucieczek (escape rooms), które -oczywiście w całkowitej ciemności - będzie można eksplorować już samodzielnie. W pierwszym - bibliotece - trzeba będzie znaleźć książki, napisane z wykorzystywanym przez osoby niewidome językiem Braille’a, i dotrzeć do ukrytego w nich kodu, dzięki któremu da się przejść do pokoju drugiego. Tam, korzystając z laski osoby niewidomej, trzeba będzie pokonać (także w ciemności) labirynt, który doprowadzi do ostatniego pokoju. W nim uczestnikom przyjdzie zmierzyć się z zadaniem, polegającym na wykorzystaniu noktowizorów.

Lepiej za dużo nie mówić

Ostatnim etapem „niewidzialnej” inwestycji ma być - jak zapewnia Artur Kasprowicz - galeria sztuki współczesnej, w której będą prezentowane wystawy obrazów autorstwa niewidomych od dziecka artystów.
- O szczegółach nie chciałbym na razie mówić, bo nasze „niewidzialne” inwestycje w znacznej części bazują na zaskoczeniu - zaznacza Artur Kasprowicz. - Od samego początku apelujemy więc do naszych gości, by nie mówili nikomu o tym, co widzieli, a raczej czego nie widzieli w „Niewidzialnym domu”. Niech to pozostanie naszą tajemnicą. Chodzi po prostu o to, by nie popsuć wrażeń kolejnym osobom.

Warto wiedzieć: Szybki efekt wizyty w Warszawie
Artur Kasprowicz, twórca „Niewidzialnego domu”, przyznaje, że na pomysł uruchomienia placówki wpadł po zwiedzeniu „Niewidzialnej wystawy” w Warszawie. Podobne domy działają jeszcze w Pradze, Budapeszcie i Nowym Jorku.

Grzegorz Kończewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.