Nie ulżyli w chorobie, bo przepisy zabraniają
W trakcie badań wykluczających wściekliznę nie można podawać chorym zwierzętom leków. Tak głosi ustawa. Fundacje chcą zmiany przepisów.
Wabi się Django, bo okazał się niezniszczalny jak bohater filmu Tarantino. Mówi się, że koty mają siedem żyć - ten wszystkie już chyba wykorzystał i jeszcze żyje. Przyszło to jednak z trudem i po walce ludzi, którym los zwierzęcia nie był obojętny.
- Kot był w bardzo kiepskim stanie, gdy go znaleźliśmy. Miał zgniłą łapę, nie miał oka.
Żył na ulicy, dokarmiali go ludzie. Potrzebował pomocy, więc ją wezwaliśmy. Przyjechało po niego dwóch urzędników miejskich, którzy bez odpowiedniego sprzętu chcieli go wsadzić do samochodu. Kot się wystraszył i jednego z nich ugryzł - opowiada Magdalena Radosz, mieszkanka Wolsztyna, która znalazła kota na skraju wyczerpania.
Dopiero wtedy zaczęły się jednak jego problemy. Powiatowy lekarz weterynarii w Wolsztynie w związku z ugryzieniem nakazał jego 15-dniową kwarantannę w celu wykluczenia wścieklizny.
- Kotu nie owinięto łapy, nie wyczyszczono oczodołu.
Zgodnie z przepisami umieszczono go w klatce, gdzie bez znieczulenia, bez środków przeciwbólowych, bez kołnierza, antybiotyku przebywał ponad dwa tygodnie. Humanitarnie lepiej było go uśpić - opowiada Patrycjusz Purol, lekarz z Poznania, który zaopiekował się kotem.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi ze stycznia 2005 roku w trakcie trwania kwarantanny w celu wykluczenia wścieklizny zwierzę nie może być równocześnie leczone.
- Działałem zgodnie z prawem, zgodnie też z zaleceniami powiatowego lekarza weterynarii.
Robiłem wszystko tak, by nie zagrażać swojemu personelowi - mówi Paweł Biskupski, weterynarz z kliniki z Wolsztyna.
- To bulwersujące. Ten kot i każde inne chore zwierzę, podejrzane o wściekliznę, gdy weterynarz powołuje się na tę ustawę, cierpi, bo nie może być leczone. A przecież leki przeciwbólowe, a nawet antybiotyk nie przysłonią obrazu choroby - uważa Patrycjusz Purol.

Podobnego zdania jest Ireneusz Sobiak, powiatowy lekarz weterynarii z Poznania.
- W celu wykluczenia wścieklizny usypia się zwierzę, jeśli jest bardzo chore albo poddaje kwarantannie, co jest lepsze. W rękawiczkach nie ma szans by się zarazić. Wścieklizna to choroba wirusowa, antybiotyk nie przyćmiłby wyników. Należało mu w jakiś sposób ulżyć w bólu - mówi.
Z kolei Andrzej Moskal, rzecznik odpowiedzialności zawodowej Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, twierdzi, że: - Ryzykowane, szczególnie dla personelu, byłoby leczenie kota.
Mimo to fundacja Koci Pazur z Poznania, która zainteresowała się sprawą kota Django, wniosła o zmianę przepisów ustawy do ministerstwa. Wciąż czekają na odpowiedź.
- Przerażające , że skazano zwierzę na takie cierpienie
- uważa Beata Gnerowicz z fundacji Koci Pazur i dodaje. - Te przepisy nijak się mają do dzisiejszego stanu medycyny .
Wielkopolscy policjanci uczyli się pomagać służbowym psom
Źródło: TVN24 / x-news