NBA nie będzie już taka sama. Tim Duncan na emeryturze

Czytaj dalej
Fot. Eric Gay
Filip Bares

NBA nie będzie już taka sama. Tim Duncan na emeryturze

Filip Bares

To legenda - pięciokrotny mistrz NBA, trzykrotny MVP finałów i dwukrotny sezonu regularnego.

Liga NBA w tym sezonie straciła dwie wielkie gwiazdy: Koby’ego Bryanta i Tima Duncana. Pożegnali się w swoim stylu: Kobe w blasku fleszy i trwającym kilka tygodni spektaklu, Tim w ciszy i spokoju, niemal niepostrzeżenie.

Jak Gregg z Timem

W sezonie 1996/1997 San Antonio Spurs mieli walczyć o tytuł mistrzowski, jednak kontuzja Davida Robinsona pokrzyżowała plany. Trener Popovich nie zamierzał ryzykować zdrowia i sił innych zawodników. Wiedział również, że w czerwcu może go czekać za to wielka nagroda. Tim Duncan po czterech latach spędzonych w NCAA (akademicka koszykówka) w końcu zmierzał do NBA. San Antonio wygrało loterię piłeczkową i dostało dar od losu - pierwszy wybór w drafcie i Duncana.

Podczas pierwszej rozmowy Gregga Popovicha z Duncanem młody zawodnik żartobliwie spytał: „Siema Pop. Słuchaj, słyszałem, że cały dzień próbowałeś się mnie pozbyć. Nie lubisz mnie?”. Dziewiętnaście lat później Duncan i Popovich są jednym z najlepszych duetów zawodnik -w historii nie tylko koszykówki, ale też sportu. Razem wygrali aż 1001 spotkań. Więcej zwycięstw w historii NBA odniosło tylko dwóch graczy - Kareem Abdul-Jabbar i Robert Parish.

Duncan jest przez większość ekspertów uważany za najlepszego zawodnika na swojej pozycji w historii zawodowej koszykówki. Nie tylko dlatego, że w ciągu pierwszych 10 lat w lidze był najlepszym graczem Spurs, trzykrotnym mistrzem i MVP finałów oraz dwukrotnym MVP sezonu regularnego.

Dolary nie najważniejsze

Jego gra na najwyższym poziomie po 30. roku życia budzi największy podziw, bo Duncan nie odstawał od młodych zawodników w lidze. Co prawda Popovich często dawał mu odpocząć, ale nie zmienia to tego, że w swoim ostatnim meczu w NBA w wieku 39 lat zdobył w play off 19 punktów. Duncan jest również jedynym zawodnikiem w historii koszykówki, który zdobył mistrzostwo w trzech różnych dekadach (1999, 2003, 2005, 2007, 2014).

Duncan był typem zawodnika i człowieka, który świetnie współpracuje i słucha trenerów. Pop jest znany z tego, że krzyczy na zawodników i tłumaczy im swoje taktyczne pomysły w agresywny sposób. Dzięki temu, że Duncan nie był wyjątkiem, mógł robić, co mu się podoba z innymi, na zasadzie: „Atakuje na treningach naszą gwiazdę, to czemu niby ciebie nie mogę”, a to wszystko motywowało ich do cięższej pracy. Oprócz tego Duncan przez ostatnich kilka lat swojej kariery zarabiał tylko 5 mln dol. za sezon, grosze w porównaniu do 25 mln dol. Kobego Bryant. Dzięki temu Spurs było stać na zakontraktowanie innych dobrych koszykarzy, którzy mieli mu pomóc w zdobyciu mistrzowskiego tytułu.

Nudziarz nie lubi świateł

- Nie lubię światła reflektorów. Nie czuję się wtedy komfortowo. Jestem koszykarzem. Gram mecz i wracam do domu. Kocham ten sport i na nim mi zależy, a nie na sławie czy błysku fleszy - powiedział kiedyś Duncan.

Duncan ogłosił zakończenie kariery po sezonie i nawet nie stawił się na konferencji prasowej. Skrzydłowy Spurs zawsze chronił swoje życie prywatne i starał się, by mówiono o nim tylko jako o koszykarzu. Kibice zapamiętają, jak potafił poświęcić się dla drużyny.

Filip Bares

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.