Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. "Rota" w Toruniu: "Wojskowe sądy skazywały nawet 11-latków" - wspomina jedna z ofiar represji

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Szymon Spandowski

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. "Rota" w Toruniu: "Wojskowe sądy skazywały nawet 11-latków" - wspomina jedna z ofiar represji

Szymon Spandowski

Z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przypominamy opowieść członka jednej z najmłodszych grup konspiracyjnych jakie na przełomie lat 40. i 50, działały w Toruniu. Nastolatkowie, których zapała w swoje tryby machina komunistycznego terroru, zapłacili za swoją działalność wysoką cenę.

- „Rota” powstała 3 maja 1949 roku - wspominał osiem lat temu w rozmowie z nami pan Zygmunt Kozicki. - Spotkaliśmy się przy murach obronnych, niedaleko nieistniejącego już młyna. Złożyliśmy przysięgę, przybraliśmy pseudonimy.

"Rota". Konspiracyjna działalność w Toruniu

Zabawa w konspirację? Niezupełnie, młodzi ludzie, którzy już wcześniej w różny sposób przeciwstawiali się komunistycznej władzy, niebawem doczekali się specjalnej grupy w Urzędzie Bezpieczeństwa, która zajęła się ich działalnością. Ta polegała przede wszystkim na drukowaniu i rozprowadzaniu ulotek oraz nasłuchu stacji radiowych nadających z wolnego świata. Członkowie „Roty” rozrzucali swoje druki w okolicy sądu przy Piekarach, czy na kąpielisku położonym na lewym brzegu Wisły. Dość długo udało im się mylić pogonie, w końcu jednak do drzwi mieszkania pana Zygmunta przy ulicy Żeglarskiej 3 załomotała bezpieka.

- To było tuż przed Bożym Narodzeniem, wyszedłem na targ po choinkę i poczułem, że za mną idą - opowiadał nasz Czytelnik. - Wróciłem z drzewkiem do domu, wieczorem, po godzinie 22 usłyszałem na drewnianych schodach hałas kroków, a chwilę później łomot do drzwi „Otwierać, Urząd Bezpieczeństwa”!

Mieszkanie rodziny 15-letniego wtedy konspiratora zostało przeszukane, jego samego bezpieczniacy wyprowadzili przed obstawiony tajniakami dom. Wspólnie z także zatrzymanym swoim kolegą, trafił do toruńskiej siedziby bezpieki przy ulicy Bydgoskiej. Tam rozpoczęły się przesłuchania. Na stojąco, bez picia, ale za to wśród krzyków i wyzwisk.

Izolatka na Wałach

- Stamtąd zostałem przewieziony do aresztu przy Wałach. Dwa miesiące spędziłem w celi numer 9, do dziś to pamiętam - mówił Zygmunt Kozicki. - Izolatka miała pięć kroków długości i pięć szerokości, okno się nie zamykało, zatem temperatura nie różniła się specjalnie od tej na zewnątrz, a przecież to była zima. Przesłuchiwania ciągnęły się w dzień i w nocy, bez przerwy też zmuszany byłem do pisania swojego życiorysu.

Kolejnym etapem więziennej tułaczki stał się toruński Okrąglak, którego cele były wtedy przepełnione ponad wszelką miarę. Wśród osadzonych byli również współpracownicy bezpieki.

- Zdawałem sobie z tego sprawę, bo wiedzieli o mnie rzeczy, których jako obcy wiedzieć nie powinni - wspominał dalej pan Zygmunt. - Poza tym jeden z współwięźniów wypytywał mnie np. o to, gdzie schowaliśmy broń. Opowiedziałem mu zmyśloną bajkę o tym, że zakopaliśmy ją w starej wyschniętej studni na podwórku mojego domu. Później usłyszałem od śledczego, żebym nie pieprzył głupot, bo ludzie mają inne rzeczy do roboty, niż przekopywanie studni. Swoją drogą miałem szczęście, bo co by się stało, gdyby w tym miejscu znaleźli broń ukrytą przez kogoś innego?

Wyrok sądu wojskowego

Wtedy na pewno Wojskowy Sąd Rejonowy w Bydgoszczy, przed którym w czerwcu 1953 roku toczyła się sprawa 16-letniego już wtedy konspiratora, nie skazałby go na sześć lat pozbawienia wolności, praw publicznych oraz przypadek mienia. Nasz bohater wspominał, że sąd ten wydawał okrutne wyroki nawet wobec 11-latków. Zygmunt Kozicki swój wyrok odsiadywał w owianym bardzo ponurą sławą obozie w Jaworznie. Oświęcimskie baraki, płot z drutu kolczastego pod napięciem, wieżyczki, strażnicy, strefy śmierci. Spotkał tam m.in. brata toruńskiego dezertera, który na początku lat 50. na rogu Podgórnej i Wiązowej zastrzelił eskortującego go milicjanta. Dramat ten był już kilka razy na naszych łamach wspominany, dzięki tym więziennym wspomnieniom dowiedzieliśmy się jednak, że za czyn uciekiniera ciężko zapłaciła cała jego rodzina.

- Wcześniej, gdy jeszcze byłem trzymany w Toruniu spotkałem również siostrę tego chłopaka. Cały czas łudziła się nadzieją, że jednak przeżył - dodaje Zygmunt Kozicki.

Nasz bohater wyszedł na wolność przed upływem sześciu lat, dzięki amnestii jego wyrok został skrócony o połowę. Jak mówił, służby nadal jednak miały na niego oko, a jako wróg władzy ludowej, długo nie mógł znaleźć pracy. Doświadczenia zdobyte dzięki „Rocie” bardzo się jednak przydały, można było je wykorzystać m.in. w czasach „Solidarności”.

Członkami „Roty” z przełomu lat 40. i 50. byli: Stefan Błęcki, Gerard Czempisz, Romuald Depczyński, Bogdan Katlewski, Benedykt Kobylakiewicz, Alojzy Lorenc, Leonard Pszczółkowski, Bogdan Potkowski, Zbigniew Znaniecki, Roman Bartoszyński, Mirosław Długosz, Zbigniew Jankowski, Leon Jóźwiak, Marian Karczewski, Eugeniusz Minkowski, Władysław Owczarzak, Czesław Prochowski, Jerzy Solarz, Zbigniew Dereżyński, Jan Gembala, Jerzy Jabłoński.

Szymon Spandowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.