Najpierw trzeba zrozumieć, czym były obozy [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Alik Keplicz
Adam Willma

Najpierw trzeba zrozumieć, czym były obozy [rozmowa]

Adam Willma

Rozmowa z prof. Aleksandrem Lasikiem z UKW o tym, jak mówić i czego zabraniać w sprawie niemieckich obozach koncentracyjnych.

- Trzy lata więzienia za użycie zwrotu „polski obóz koncentracyjny” to odpowiednia kara?
- Nie jestem prawnikiem i nie znam ostatecznego projektu ustawy, a tym bardziej przepisów wykonawczych. W moim przekonaniu jedynym skutecznym sposobem na osiągnięcie celu, byłoby „podczepienie” tych zapisów pod dotychczas funkcjonujące, jako tzw. kłamstwo oświęcimskie. To ostatnie zostało wpisane w system prawa europejskiego. Jeśli polscy ustawodawcy będą tworzyli nowe przepisy wyłącznie odnośnie „polskich obozów”, skuteczność takiej formuły będzie bardzo ograniczona. Zmiany prawne powinny być jednak poprzedzone odpowiednim zdefiniowaniem terminów, co powinno się zrobić w konsultacji z historykami. Trzeba mieć świadomość, czym były obozy koncentracyjne i obozy zagłady (tej drugiej nazwy zresztą Niemcy nigdy nie używali), bo to - wbrew powszechnemu przekonaniu różne twory.

- Na czym polega problem?
- Mamy tu wiele problemów, które mogłyby wyjaśnić jedynie specjalne szkolenia. Oficjalna, stosowana dziś, nazwa obozu w Auschwitz to Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny Auschwitz- Birkenau. Problem w tym, że Auschwitz, który stał się symbolem, nie był typowym obozem koncentracyjnym, ale łączył w swojej formule obóz koncentracyjny i typowy obóz zagłady. To ważne rozróżnienie, bo obozów koncentracyjnych nie da się wrzucić do jednej szuflady. Śmiertelność w nich była bardzo zróżnicowana. Najwyższą (podkreślam - pośród obozów koncentracyjnych) odnotowywano w położonym na terenie Austrii obozie koncentracyjnym Mauthausen.

- Ale dlaczego właściwie mielibyśmy obejmować ochroną wyłącznie obozy koncentracyjne?
- Słuszna uwaga. Obozy koncentracyjne to te podlegające pod Inspektorat Obozów Koncentracyjnych. A przecież istniały setki obozów podlegających pod niemieckie struktury policyjne lub pod centrale wysiedleńcze. Przebywanie w wielu z nich wiązało się dla więźniów z co najmniej z podobnymi dramatami, jak w przypadku obozów koncentracyjnych. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy nadawać szczególną rangę zaledwie 25 obozom.

- Nie tylko Niemcy korzystali z formuły obozu koncentracyjnego. Jak podkreślają niektórzy historycy, nawet w Oświęcimiu istniał po wojnie polski obóz dla Niemców. Do dziś zdumienie zwiedzających Birkenau budzą niemieckie napisy w niektórych barakach.
- Rzeczywiście, mamy tu pewien paradoks. Sprawa dotyczy nie tylko Oświęcimia, ale i innych obozów, w których ulokowano Niemców (np. Jaworzna, Majdanka czy Potulic), które również można byłoby określić jako „koncentracyjne”, choć nie należy mylić ich z obozami zagłady. Przypomnę, że ostatnie typowe obozy koncentracyjne funkcjonowały w Europie stosunkowo niedawno - w latach 90. podczas wojny w Jugosławii. Niczym innym, jak obozami koncentracyjnymi, była sowiecka sieć gułagów. Wiemy dziś wiele o obozach funkcjonujących w różnych formach, ale nadal mamy problem z pojęciami. Być może dobrze byłoby najpierw stworzyć taki katalog definicji, który zmniejszyłby zamieszanie i sprawił, że nie wszystkie zjawiska wrzucane byłyby do jednego worka z obozami koncentracyjnymi.

Adam Willma

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.